5

2.5K 157 35
                                    

Ranek zapowiadał się dość ciężki dla obolałej głowy Sary. Nocne picie nigdy dla niej się za dobrze nie kończyło, jednak i tak zdecydowała się wraz z przyjaciółką opróżnić cztery butelki wina na odstresowanie. Niosąc dwie siatki z jedzeniem i napojami dla Julity i Mili minęła grupkę zmęczonych, na wpół śpiących młodych lekarzy, którzy z nieobecnym wyrazem twarzy nieśli kubki zapełnione po brzegi kawą. Zrównając z nimi tempo poczuła się jakby szła wśród zombie. Dzisiaj wiedząc, że nie musi iść do pracy mogła pozwolić sobie na zwykły wygląd zakładając najzwyklejsze szare trampki i wygodne dżinsy. Niektóre promienie słoneczne wpadały przez duże szerokie okna miło oświetlając puste zielono-szare korytarze. Odchodząc od marszu żywych trupów skręciła w lewą stronę gdzie na końcu był widoczny cel.

Oddział onkologii i neurologii

Na widok dużych liter przełkneła głośno ślinę. Otwierając z pewną siłą białe drzwi weszła do środka. Bez żadnego zdziwienia obecną pustką na korytarzu spojrzała na zegarek, widząc ledwo siódmą rano uśmiechnęła się na samą myśl, że siostra idealnie obudzi się kiedy ona będzie. Mijając pokoje zauważyła, że nieznajoma brunetka wcale nie śpi, choć jest tak wcześnie. Nie wiedząc czemu zatrzymała się patrząc na dziewczynę. Brązowe długie włosy opadały na jej kruche ramiona, delikatnie zarysowana szczęka i pełna dolna warga jej różowych ust przykuły najbardziej wzrok Sary, nie myśląc o tym jak głupio wygląda stojąc tak i się bezczelnie patrząc obserwowała dalej nieznajomą. Skupiona dziewczyna czytała kolejne strony książki, długie smukłe palce przewijały z spokojem kartki zaczepiając czasami o kabelki wystające z jej ręki. Ciepłe uczucie na jej widok rozlewało się w środku Sary, niepewnie otrząsneła się gdy zobaczyła, że brunetka spojrzała na nią uśmiechnięta. Blade policzki chorej lekko się zaróżowiły, czując jak również  i ją samą oblewa rumieniec weszła niepewnie do pokoju.
-Dzień dobry, muszę ci oddać resztę.- powiedziała kładąc kilka monet przy otwartej paczce ciastek.
-I tak długo musiałaś mnie obserwować?- na to pytanie Sare poczuła ukucie zawstydzenia.
-Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać.- obie roześmiały się w jednym momencie. Brunetka speszona dalszym obserwowaniem Sary spuściła wzrok na swoją książkę.-Um..przyniosłam coś dla ciebie.
-Naprawdę?
-Tak.- mówiąc to podała sok dziewczynie do rąk.
-Nie musiałaś.- pesząc się na ten gest uśmiechnęła się ukazując rząd białych zębów.
-Sama mi ostatnio powiedziałaś, że sok jest dobry na poprawę humoru.- wzruszyła niedbale ramionami przestępując z nogi na nogę. Kobieta nie wiedząc co dalej robić była gotowa na wyjście jednak coś w środku kazało jej zostać w pokoju, może nawet wiedziała co gdy wpatrywała się w zielone oczy brunetki. Sara pamiętała jej spojrzenie gdy się pierwszy raz spotkały, teraz był zupełnie inny, pełny bólu i strachu może i nawet chęci pokazania, że chce uciec stąd.
-Nie wiedziałam, że zapamiętasz to. Chciałabyś zostać? Inni się budzą o dziewiątej albo dziesiątej i na pewno twoja siostra będzie spać do tego czasu...-mruknęła nerwowo zaczesując kosmyk włosów za ucho i przygryzając wargę spojrzała głęboko w oczy Sary.

Cholera, jest taka gorąca...

Besztając się na samą myśl o brunetce stanęła jak wryta nie wiedząc co powiedzieć. Niepewnie skubiąc nitkę wystającą z koszuli myślała o tym czy wyjść i iść do śpiącej siostry czy jednak zostać i spędzić czas.
-Zrozumiem jak nie chcesz.-słysząc to zdanie przestraszona pokręciła niemo głową.- Brak języka jak ostatnio?- brunetka śmiejąc się na zachowanie dziewczyny zasłoniła dłonią usta.
-Zostanę.- powiedziała siadając na metalowym krzesełku obok łóżka i poprawiając leżące torby rozejrzała się uważnie po małym pokoju.-Czemu leżysz sama?
-A kto ich tam wie.- burknęła pod nosem poprawiając rękoma nogi. Zdziwiona ruchem chorej zmarszczyła brwi.- Powiesz mi jak masz na imię?
-Sara, a ty w końcu zdradzisz mi swoje?- opierając się o łóżko zbliżyła się w stronę dziewczyny.
-Anastazja.- na dźwięk tego imienia serce Sary uderzyło mocniej, dwa razy mocniej niż kiedykolwiek poczuła. Rozmyślając nad tym nie zauważyła jak nowo poznana Anastazja zbliża kruchą dłoń do niej by wybudzić z transu.- Ja wiem, że mam rzadkie imię ale odezwać się możesz.

Przy tobie to za trudne...

Myśl ta krążyła w głowie dziewczyny, a coraz większa gula w gardle sprawiała, że nawet oddychać nie potrafiła. Nie wiedząc co się z nią dzieje zasłoniła twarz.
-Oj nie śmiej się już ze mnie!- uniosła głos rozśmieszając sama siebie na pisk jaki wydobył się z jej gardła.
-Dzień dobry, widzę że masz gościa.- głęboki męski głos rozniósł się po pokoju, Anastazja widząc kto przyszedł cała się spieła, zielone oczy w których dziewczyna cały czas zatapiała się coraz bardziej, teraz pociemiały jakby całe życie z nich uleciało, zaróżowione dotąd policzki w sekundę pobladły jak mężczyzna zrobił kilka kroków w jej stronę. Widząc całą reakcję dziewczyny, Sara odwróciła się do lekarza, który już stał przy łóżku opierając się o metal.- Jak się czujesz?- zapytał mierząc ją chłodnym spojrzeniem jego błękitnych jak sople lodu oczy.
-Dobrze.- powiedziała cicho prawie niesłyszalnie lecz on zrozumiał doskonale. Grymas na jego twarzy przeszedł jak cień prawie niezauważalnie, brunetka spuściła głowę jakby czekając na coś co miało zaraz nadejść, Sara kompletnie nie rozumiejąc co się dzieje patrzyła na nich oboje.
-Dzisiaj będziesz mieć kilka badań.- uśmiechając się chłodno spojrzał w jej kartę.- Leki teraz będziesz dostawać dożylnie chyba, że teraz przyjmiesz spokojnie dawkę.
-Nie będę nic dostawać.- warknęła zaciskając palce na poszewce.- Albo powiedz mi w końcu co dostaje.
-Masz gościa nie mogę zdradzać nic.- mruknął wychodząc z pokoju. Dziwna atmosfera w pomieszczeniu trwała jeszcze przez kilka minut gdy Anastazja nie odzywała się ani słowa po całym zajściu Sara miała wrażenie jakby zaraz miała się rozpłakać.
-Zostać z tobą jeszcze?- spytała dotykając ramienia dziewczyny.
-Tak.- jęknęła a szloch wstrząsnął jej ciałem.

Nie zostawiaj mnieNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ