39

1.6K 93 9
                                    

-Tak jak mówiłem, dziś Pani wychodzi, dlatego w wypisie znajdą się wszystkie potrzebne wskazówki co robić dalej.- informując, lekarz odchrząknął poprawiając stos papierów w rękach.-Zalecam trzymania się ich rzetelnie, aby utrzymać dobry stan organizmu.

-Kiedy jej usuniecie to coś z gardła?- matka dziewczyny, w końcu się odezwała mając dość obecności tylu osób w jednym pokoju.

-Oddech musi wrócić do normy, na razie to ułatwienie w funkcjonowaniu dla Pani Anastazji.- powiedział jeden z rezydentów o śniadej cerze i czarnych jak smoła włosach.

Nikt się już nie odezwał, każdy był wykończony oczekiwaniem na ten dzień, gdy w końcu będą mogli zabrać stąd brunetke. Sara patrząc się na dziewczynę, zdała sobie sprawę, iż uśmiech automatycznie się pojawia u nich obu, pomimo tego że tak naprawdę stan zielonookiej nadal jest fatalny. Wszyscy byli szczęśliwi myślą o tym, że w końcu Anastazja będzie mogła być w swoim własnym domu i spędzać czas z bliskimi, a co najważniejsze obie będą mogły poznać się od tej prywatnej strony.

-Cieszę się że w końcu wyjdę.- mówiąc to Nastka skrzywiła się na swój ochrypły głos.

-Mówisz jak staruszka, która wypala sto papierosów dziennie.- śmiejąc się głośno, Sara przybiła piątkę z mamą dziewczyny, którą również to rozbawiło.

-Jesteście podłe.- burknęła, zakładając ręce na piersi i odwracając głowę w stronę okna udawała obrażoną.

-Przykro mi kochanie, ale taka prawda.- dając buziaka w blady policzek chorej, kobieta nadal się uśmiechała szeroko.-Lepsze to niż brzmieć jak potwór z horrorów.

Na to stwierdzenie brązowooka poczuła mocny cios poduszką po twarzy. Zaskoczona obrotem spraw, zmrużyła wściekle oczy poprawiając włosy, które opadły na twarz. Anastazja siedziała wyprostowana trzymając jak najmocniej mogła poduszkę i śmiejąc się pod nosem wystawiła język.

-Osz ty mała...- zaczęła, ale kolejne oberwanie poduszką uciszyło ją.-No cholera jasna!- krzycząc, usłyszała jeszcze głośniejszy śmiech ukochanej a poduszka, którą trzymała do niedawna upadła na ziemie, gdy zanosząc się śmiechem położyła się patrząc wprost w oczy Sary.

-Zemsta.- zaśpiewała teraz piskliwym głosem.-Teraz ja mogę pośmiać się z twojej fryzury.

-Niedoczekanie.- prychając, kobieta wyciągnęła telefon by sprawdzić stan swojej twarzy i co najważniejsze głowy. Z jękiem stwierdziła, że uderzenia poduszką zrobiło jej niesamowity busz na głowie, przez co próbując rozplątać kosmyki skrzywiła się na uczucie ciągnięcia.

-Daj mi to.- Anastazja załamana nieudolnymi próbami poprawienia włosów przez swoją dziewczynę roześmiała się ciągnąc jej ramie w swoją stronę.

Delikatnie, jak tylko potrafiła drżącymi dłońmi rozplątywała kosmyki włosów układając je odpowiednio. Nie trwało to długo, jednakże uczucie długich miękkich włosów i zapachu kwiatowego szamponu sprawiło iż Anastazja z wielką niechęcią odsunęła się. Widząc to Sara ostrożnie przyciągnęła ją do siebie całując jej lekko rozchylone różowe jak maliny wargi.
Nie przejmując się że matka dziewczyny siedzi prawie obok nadal całowała jej usta uważając na wszystkie kable poprzyczepiane do jej ciała.
Pod koniec miłego i czułego pocałunku, Sara oparła swoje czoło o jej patrząc wprost w zielone, a dziś aż oliwkowe oczy.

-Szczęśliwa?

-Bardzo.- szepnęła, przytulając kobietę i muskając na szybko jej usta schowała twarz w zagłębienie szyi.

Dzień mijał, poranny obchód dawno się skończył, a spakowane torby leżały przy łóżku czekając na zabranie ich od dobrej godziny. Znudzone oczekiwaniem obie wpatrywały się w czyste niebo pokryte tylko kilkoma małymi białymi chmurami. Cisza w pokoju była miła i spokojna, żadna nie miała ochoty jej przerywać, czując że w tedy zniszczą coś bardzo ważnego.
Lubiły takie momenty, kiedy nie musiały nic mówić, a jednak czuły się dobrze i spełnione. Ważne było dla nich to że były razem, bez względu na okoliczności, miejsce i czas. Zmęczenie wpływało na brunetkę bardzo, dlatego ledwo patrząc na oczy co chwile je przymykała walcząc z chęcią snu.

-Prześpij się, miałaś dziś dużo emocji.- Sara szeptając, pocałowała jej czoło masując delikatnie zmęczoną drżeniem rękę.

Wzdychając Anastazja ułożyła się wygodniej po chwili zasypiając jakby nigdy nic. Nie mogąc uwierzyć, że dziewczyna tak szybko potrafi zasypiać, kobieta zaśmiała się pod nosem próbując być jak najciszej.
Nie mogła uwierzyć w to że cały ich wspólny koszmar znika, nie mogła uwierzyć, że będzie wraz z nią poza czterema szpitalnymi ścianami i również dopiero teraz zdała sobie sprawę że ich wieczna samotność w tym budynku się zakończyła z dniem, gdy po raz pierwszy ich spojrzenia się spotkały.
Dni mijały i miesiące, a dopiero dziś to wszystko tak bardzo do niej docierało, sprawiając że przez moment jej serce wydawało się niemiłosiernie ciężkie. Wzdychając, wsunęła palce w swoje włosy przeczesując je niedbale.

-Dziś zaczyna się życie.- mruknęła spoglądając na ich złączone dłonie.

Sara miała racje, od dziś zaczną żyć we dwie oderwane od szpitalnego koszmaru, oderwane od cierpienia i smutku. Będą we dwie dla siebie, mając również bliskich, którzy pomogą w walce o zdrowie brunetki. Będą cieszyć się dniami i wspólnymi nocami, będą czerpać wiele w mijających sekundach, minutach jak i godzinach. Jedyne co przerażało brązowooką to myśl, że jednak nie uda się, że coś nieoczekiwanego wydarzy się sprawiając iż utraci swoją miłość i to bez ostatniego słowa, gdy na przykład będzie w pracy lub w sklepie albo na spotkaniu z przyjaciółmi. Przerażała ją myśl o tym, że w tych wszystkich sytuacjach Anastazja mogłaby być w domu umierając podczas ataku a ona byłaby daleko nie zdając sobie sprawy z tego co się dzieje.
Na samą myśl o tym wszystkim poczuła ścisk w klatce i przygryzając nerwowo dolną wargę spojrzała się na spokojny wyraz twarzy śpiącej.

-Nie zostawiaj mnie choćby nie wiem co.- wyszeptała załamanym głosem całując wierzch jej drżącej dłoni.

Po kolejnych trzech godzinach, w końcu jeden z lekarzy przekazał matce Anastazji wypis, dzięki czemu wszyscy we trójkę mogli już szykować się do wyjścia.
Sara ostrożnie wzięła na ręce dziewczynę, by pomóc jej usiąść na wózek, powoli zakładając jej buty powstrzymywała się od ciągłego uśmiechania czując jak powoli bolą ją policzki. Po skończonym przygotowywaniu brunetki, założyła jedną torbę na plecy, aby odciążyć matkę Nastki i prowadząc dziewczynę powolnym krokiem, żegnały się z personelem dziękując za całą opiekę.

-Gotowa do wyjścia?- spytała tuż przy jej uchu, gdy stanęły przed rozsuwanymi szklanymi drzwiami, za którymi malował się słoneczny dzień.

-Gotowa od dawna.- mruknęła zaciskając nerwowo dłonie na szarych dresowych spodniach.

~~~~
I tak o to został jeszcze jeden rozdział i to ostatni 🙈❤ aż mi smutno to kończyć naprawdę...

Nie zostawiaj mnieWhere stories live. Discover now