22

1.4K 101 8
                                    

Idąc radosnym krokiem co chwile delikatnie podskakując, chłopak pogwizdywał pod nosem zamykając za sobą drzwi oddziału Neurologii i Onkologii. Ciężką, wypełnioną po brzegi papierami teczkę, włożył pod pachę poprawiając niesforne loki i spokojnym krokiem skierował się w stronę zapełnionego korytarza. Nieprzyjemny zapach od razu dotarł do jego nosa, mieszanka płynu do dezynfekcji i unoszącego się odoru choroby, wraz z zapachem staruszków, drażnił jego nozdrza dopóki nie przyspieszył kroku, skręcając na kamienne ciemne schody.
-Jakubie, a ty dokąd?- jeden z lekarzy zatrzymał chłopaka w połowie drogi na górę.
-Chciałbym sprawdzić stan jednej z moich byłych pacjentek.- wydukał poruszając stosem papierów pod pachą.- Zanim się Pan obejrzy, znowu będę na oddziale!- krzycząc, pobiegł mając nadzieje, że za kare nie dostanie ponownie kolejnych papierów do wypełnienia. Będąc jeszcze w liceum miał marzenie by zostać lekarzem, pomagać wszystkim jak tylko będzie potrafił, a zamiast tego zderzył się z ogromnym ciężarem, aby zagłębić się w naukę na studiach, a później odrabiać papierkową robotę innych leniwych lekarzy. Pomimo, że jest rozstrzepany i trochę za bardzo wrażliwy na krzywdę innych, zawsze starał się z wszystkich sił aby być jednym z najlepszych i mogły o tym świadczyć wszystkie egzaminy zaliczane w pierwszym oraz drugim terminie na minimum cztery. Będąc już na odpowiednim piętrze, niedbale włożył delikatnie spocone dłonie w kieszenie niebieskich materiałowych spodni pasujących do granatowej koszulki. Niemiły dźwięk pisku gumy od butów zadźwięczał mu w uszach powodując niewielki grymas. Kuba powoli czuł zdenerwowanie gdzieś w okolicach żołądka i wstępujące na jego twarz rumieńce. Oddychając kilka razy głęboko, otworzył drzwi do oddziału rehabilitacyjnego, od razu zostając oślepionym przez promienie słońca. Oddział, na którym znajdowali się pacjenci po operacji lub jakichś wypadkach był najbardziej zadbany, pomarańczowo-żółte ściany wywoływały uczucie ciepła panującego w pomieszczeniach, a na białe czyste podłogi aż miło było popatrzeć. Rozglądając się wokół szukał spojrzeniem dziewczyny, która od pierwszego spotkania wywoływała gorszą tremę, niż na wszystkich egzaminach razem wziętych. Widząc przed sobą uchyloną salę numer dziewięć, wypuścił dotąd wstrzymywane powietrze i na drżących nogach wszedł do pokoju modląc się w duchu, aby nie jąkać się przy możliwie każdym wypowiedzianym słowie.
-Pan Rezydent, jak miło Pana widzieć.- szeroki uśmiech zagościł na twarzy Mileny rozpromieniając jej niebieskie oczy, w które nie mógł się napatrzeć.
-Uważaj bo Pan Rezydent zaraz nie wybudzi się z transu przez twój uśmiech.- słysząc to wzrok Kuby momentalnie przeniósł się na roześmianą kobietę siedzącą obok pacjentki. Ścisk w żołądku przypomniał mu widok zasmuconych oczu Anastazji i beznamiętnego wyrazu twarzy jaki codziennie widuje, gdy przychodzi zobaczyć jej stan. Siląc się na jakikolwiek uśmiech powrócił do obserwacji roześmianej Mileny. Błękitna chustka zawiązana na jej głowie idealnie pasowała do bladej skóry i rozmytych niebieskich tęczówek, widząc że dziewczyna czuje się lepiej podszedł przytulając ją bez zastanowienia.
-Cieszę się, że wyglądasz coraz lepiej.- wymruczał ledwo utrzymując dokumenty.
-Dzięki tobie i lekarzom to zawdzięczam.- słysząc te słowa oderwał się napotykając szczęśliwy wzrok siostry dziewczyny.- Sara mówiła, że dziś rano cię widziała na przystanku jak spałeś.
-Nie spałem! Ja się zamyśliłem.- krzyknął ukrywając rozbawienie i udając poważną postawę założył ręce na pierś.
-Spałeś, widziałam!
-A ty niby gdzie byłaś?- zapytał zaskakując kompletnie kobietę.- Miałaś iść.
-Kuba...- Sara westchnęła wiedząc co ma na myśli, spuszczając głowę w dół wbiła wzrok w czarne trampki.-Ja..
-Pogramy w karty Mila?- przerywając brązowookiej wyjął plik kart z szuflady.- Mam trochę czasu i możemy miło go spędzić w trójkę.- tasując karty posłał uśmiech Milenie, próbując wyrzucić z głowy obraz pacjentki z dołu. Grając dobrą godzinę i spędzając miło czas na wspólnym śmianiu się i rozmaitych rozmowach do przedyskutowania, Jakub niechętnie musiał oznajmić o swoim powrocie do pracy. Wstając z drewnianego krzesła, otrzepał spodnie z okruchów po ciastkach jakie zjadł wraz z dziewczynami przy okazji.
-Kiedy przyjdziesz?- pytanie padło z strony już prawie zdrowej pacjentki.-Znaczy no...
-Przyjdę jutro.- uśmiechając się włożył ponownie w ręce teczkę z dokumentami i skierował się w stronę drzwi. Pytanie dziewczyny poruszyło serce chłopaka, czując mocniejsze bicie cieszył się w duchu, że ma jutro wolne i może przesiedzieć dobre kilka godzin u boku dziewczyny. Mając głowę w chmurach nie zauważył idącej ramię w ramię Sary, która dziwnym trafem była dziś o wiele bledsza, a sińce pod oczami wyraźniejsze. Patrząc wprost przed siebie przybrała postawę zimnej kobiety, której nic ani nikt nie ruszy choć tak naprawdę w środku jest rozbita.
-Czemu ze mną idziesz?- burknął przystając przed białymi drzwiami.
-Jak ona się czuje?- prawie nie słysząc pytania zamrugał zdziwiony widokiem szklistych brązowych oczu.
-Myślisz, że ci powiem? Nie mogę zdradzać stanu swoich pacjentów.- warknął zaciskając dłonie na papierach i pchając drzwi wyszedł z oddziału.
-Mi możesz!- krzycząc szarpnęła chłopaka za rękę.-Nie jestem kimś obcym.
-To sama do niej idź i jej zapytaj! A nie udajesz, że siedzisz ciągle przy siostrze. Dobrze wiem, że mogłabyś znaleźć czas i dla Anastazji.- sycząc posłał jej znienawidzone spojrzenie.- Julita zmarła dziś, nie zdziw się jak i przeoczysz śmierć dziewczyny, którą kochasz.
-Ja wcale jej nie kocham.- szepnęła nieudolnie próbując zapanować nad drżeniem głosu. Oboje stali przed sobą wpatrując się wzajemnie prosto w oczy, świat już dla nich przestał w tym momencie istnieć, iskra nienawiści i złości wobec siebie co chwile uderzała raniąc ich serca. Kuba widział w oczach Sary, że kłamie, jednak nie mógł znieść widoku jej uśmiechniętej przy Milenie. Nie mógł pozwolić na to by Anastazja została tak potraktowana, jak jakaś zepsuta, zużyta rzecz.
-I po co siebie okłamujesz?- prychnął, odwracając się na pięcie i zostawiając rozbitą wewnętrznie kobietę na środku samotnego niebieskiego korytarza. Dzień był słoneczny, piękny, a jednak przepełniony cichym bólem rozchodzącym się w każdym z ich serc. Szpitalne korytarze pochłaniały podłe emocje, wywierały coraz mocniejszą pustkę by w końcu pozostawić u każdego tylko skorupę jaką jest ich ciało nic więcej.

Nie zostawiaj mnieWhere stories live. Discover now