37

1.5K 99 9
                                    

Wyproszona z sali, czekała na korytarzu nerwowo ruszając nogą, by móc usiedzieć w miejscu.Całą noc Sara nie zmrużyła oka, bojąc się że gdy to zrobi Anastazja ponownie dostanie ataku i tym razem umrze. Wypuszczając drżący oddech założyła ręce pod piersi i nucąc nieznaną melodie pod nosem czuła jak już nie wytrzymuje stania tutaj. Od dobrej godziny czekała, aż lekarze wyjdą z sali, aby mogła ponownie zobaczyć brunetkę i obok siedzącą jej matkę. Przypominając sobie chwile, kiedy się poznały dzięki pogorszeniu stanu zdrowia dziewczyny, obie przerażone całą noc siedziały i rozmawiały, aby nie zwariować, dzięki czemu Sara dowiedziała się że matka zielonookiej wiedziała kim jest. Było jej miło i ciepło na sercu, gdy kobieta z uśmiechem przytuliła ją mówiąc ,że cieszy się z powodu tego, iż jej córka trafiła na taką a nie inną osobę, której podarowała swoje serce i to z wielką wzajemnością.
To prawda, dziewczyna zakochała się w nieprzytomnej teraz, ślicznej brunetce o mocnych głębokich zielonych oczach i cudownym śmiechu. I właśnie ten dźwięk kochała najbardziej, tym bardziej w tedy, gdy ją celowo rozśmieszała, aby choć na chwilę obie mogły zapomnieć o tym gdzie i dlaczego się znajdują. Szeroki uśmiech Anastazji, dźwięczny śmiech i zawsze ten sam gest, gdy zawstydzona tym zakrywa usta, lecz jej oczy wszystko zdradzają zawsze i w tedy świecą najjaśniej jak tylko się da. Kochała to całym sercem, tak jak i to gdy drżące palce brunetki wodziły po jej skórze sprawiając przyjemne ciarki na całym ciele. Kochała uśmiech dziewczyny i usta, które całowała jak najdelikatniej, jakby była zrobiona ze szkła, gdzie jeden mocniejszy ruch i rozsypie się na drobne kawałeczki. Wiedziała doskonale, że nie powinna jej takiej widzieć a jednak Sara od zawsze ją tak traktowała, czuła jej drobne ciało i delikatną skórę, każde ruchy zielonookiej były delikatne i bez siły, nawet muśnięcia gorących warg sprawiały, że oddech zatrzymywał się a ciało oczekiwało jeszcze więcej i jeszcze bardziej. Na samą myśl o tym kobieta dotknęła dwoma palcami swoje wargi wbijając spojrzenie w ścianę na przeciwko.

-Przyjdę wieczorem.- słysząc te słowa odwróciła się przypadkiem wpadając na dwójkę lekarzy, którzy wzdychając na jej zachowanie odsuneli się pozwalając na wejście.

-Co z nią?- ciężko oddychając ze zdenerwowanian Sara podbiegła do łóżka gdzie nadal leżała jej śpiąca ukochana.

-Zmęczyła się więc śpi jak zabita. Spokojnie to nie pierwszy raz kochana, niedługo się obudzi a lekarze powiedzieli że..- matka dziewczyny ucieła w połowie mierzwiąc swoje włosy.- Przedłużą jej pobyt o kilka dni a potem zostaje wypisana.

-W takim stanie chcą ją wypisać?!- prawie krzycząc, oburzona spojrzała na zamknięte drzwi od pokoju.- Ci ludzie tu to wariaci!

-Saro spokojnie, ja to wiem, ty to wiesz a co najważniejsze Anastazja to wie.- załkała pocierając w czułym geście dłoń córki.

-Dlaczego Pani jej nie wypisała?

-Pozwoliłabyś, aby twoja córka leżała dzień w dzień w łóżku wijąc się podczas ataków i walcząc o życie? Pozwoliłabyś, aby nagle z dnia na dzień przestała chodzić?- mówiąc to patrzyła prosto w brązowe oczy Sary, mając w swoich łzy.- Ona za dużo wycierpiała, nie mogłam patrzeć jak obolała ledwo kontaktowała ze światem. Poszliśmy do niego, do lekarza, który się nią zajmuje. Obiecał nam, powiedział że on dowie się na co choruje i zrobi każde badanie ale...

-Okłamał was.- stwierdziła bez krzty emocji.

-Tak, dlatego zabiorę córkę i poszukam jej innego lekarza.- matka dziewczyny mówiła wszystko z ogromnym opanowaniem, jak i pewnością siebie, pomimo łez lecących po jej policzkach. Sara była zdziwiona nieugiętą postawą kobiety, ale i również szczęśliwa z tego powodu. Uśmiechając się delikatnie, podeszła do niej przytulając ją mocno, aby mogła się wypłakać.

-Również wam pomogę.- szepnęła patrząc na nieprzytomną Anastazję.

Czas mijał, przez co denerwujące tykanie zegara doprowadzało Sarę do obłędu. Ziewając, oparła głowę o ścianę przymykając niechętnie powieki. Modliła się w duchu cały czas, aby dziewczyna w końcu się obudziła bo ile można spać? Rozumiała że organizm potrzebował regeneracji, jednak to czekanie ją niszczyło. Nie mogąc już oprzeć się chęci snu, odetchnęła pozwalając sobie na chwilowe oderwanie się od świata.
Będąc niepewna ile spała, obudziła się niechętnie leżąc głową ponownie na nogach Nastki. Czując delikatne drżące palce rysujące po jej ramieniu szlaczki, zdziwiona otworzyła szerzej oczy podrywając się do góry.

-Boże!- krzyknęła widząc jak niewielki uśmiech wystąpił na twarzy już przytomnej brunetki.-Kochanie, tęskniłam.- załkała, pozwalając na ponowne wypłynięcie zdradzieckich łez.

Anastazja nic nie mówiąc, zmarszczyła brwi a kąciki jej ust opadły wyrażając smutek, ledwo unosząc rękę złapała Sare za materiał jednej z koszulek, którą pożyczyła od chorej. Czując jak próbuje ją przyciągnąć do siebie, kobieta pochyliła się uważając na wszystko, by tylko jej nie uszkodzić. Świszczący oddech przedostawał się przez rurkę w krtani, bezsilne dłonie dotknęły jej policzków ścierając łzy a nieznaczne rumieńce pojawiły się na twarzy Nastki.

-Nie pł...- zakasłała, chrząkając później z grymasem. Nie rozumiejąc dlaczego nie może mówić, Anastazja sięgnęła do rurki wystającej z jej gardła i rozszerzając oczy szepnęła coś niezrozumiałego przez co zieleń pokryła się szklistymi łzami.

-Musieli ci to założyć żebyś oddychała wiesz? Nie bój się, na pewno ci to wyciągną. Nie zostaniesz z tym, obiecuje ci.- łapiąc dłonie brunetki Sara zaczęła składać na nich krótkie i czułe pocałunki.- Nie przejmuj się, błagam cię i odpoczywaj. Chcę cię stąd wyciągnąć wraz z twoją mamą skarbie.

Dziewczyna niepewnie odetchnęła, zamykając mocno powieki a później je otwierając. Nie chcąc powodować u siebie bólu nieznacznie kiwnęła głową na potwierdzenie że wszystko rozumie.
Sara czując w sobie strach, nie pozwoliła, aby przejął nad nią władzę i kryjąc wszystkie złe emocje uśmiechała się szeroko będąc szczęśliwa, że ponownie cały jej świat znowu mógł patrzeć na nią, również pozwalając się obserwować ze wzajemnością.

-Kocham cię, bezwzględu na to czy jesteś chora czy zdrowa rozumiesz? Masz w to nie wątpić.- mruknęła, gładząc policzki zmęczonej lecz jednak uśmiechniętej Anastazji.

~~~~
Wena przyszla i mam nadzieje ze nie odejdzie ale to na pewno na dzis koniec😛

Nie zostawiaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz