28

1.5K 105 20
                                    

-Cholera.- zaklnęła, gdy kolejny makaron spadł z widelca sekundę przed włożeniem go do ust. Zrezygnowana próbą ''normalnego'' jedzenia jak człowiek, a nie trzęsawko-podobne coś, westchnęła opierając głowę o poduszki. Odsuwając z rezygnacją plastikowe pudełko z jedzeniem, kątem oka spojrzała się na kobietę, która z zmarszczonymi brwiami obserwowała ją czekając na wyjaśnienia.- Najadłam się.

-Zjadłaś co najwyżej dwa kęsy.- oburzona odłożyła swój posiłek na stolik przy oknie. Poprawiając niesforne włosy przystanęła przy nogach brunetki i zakładając ręce na piersi patrzyła wciąż z upartym wzrokiem. Brąz w tęczówkach kobiety mienił się odcieniami, od ciemnego prawie czarnego, do bursztynu, gdy tylko słabe promienie wieczornego słońca wpadały co jakiś czas do pokoju oświetlając jej postać. Zdaniem Anastazji ten rodzaj koloru był szczególnie piękny, tym bardziej jeśli właścicielką takich oczu była również piękna dziewczyna, mając szanse obserwowania Sary bez jakichkolwiek uwag z jej strony, uśmiechnęła się pod nosem zauważając, że przez swoje ciekawskie spojrzenie zawstydziła ją. Nie przejmując się niczym błądziła po jej twarzy, coraz bardziej przykuwając swoje spojrzenie do pełnych ust, które mimowolnie ich właścicielka ochoczo zagryzła.

-Dwa kęsy wystarczą.- odparła głupio wpatrując się w malinowe wargi kobiety.

-Dobrze.- Sara mruknęła cicho pod nosem przybliżając krzesło do łóżka chorej brunetki.- Jak nie prośbą to groźbą.

-Co ty robisz?- dziewczyna pisnęła, gdy kawałek posiłku znalazł się w zastraszającym tempie w jej ustach. Krztusząc się zasłoniła twarz by nie wypluć jedzenia prosto na kobietę.

-Karmie cię.

-Dusisz mnie!- fuknęła uderzając pięścią w kołdrę.- Zakrztusiłam się.

-Biedactwo, jak mi przykro.- mówiąc sarkastycznie, Sara kolejny raz włożyła do ust Anastazji sporą porcję jedzenia.- Nie gadaj tylko gryź.

-J-jesteś...- próbując mówić z pełnymi ustami brunetka obdarzyła rozbawioną Sarę nienawistnym spojrzeniem.- Jesteś okropna.

-Ja? Dbam o ciebie cukiereczku.- zaśmiała się cicho posyłając w powietrzu buziaka.- Jesteś tu tak długo i schudłaś strasznie, niedługo to z ciebie worek kości zostanie i nic więcej. Powinnaś jeść pełnowartościowe posiłki by mieć siłę walczyć z chorobą i zdrowieć!- mówiła, grzebiąc plastikowym widelcem w sałatce byleby uniknąć wzroku zielonookiej.- Martwię się o ciebie.

-Martwisz?- szepnęła, spokojnie otwierając usta przybliżając się mimowolnie do Sary.

-Wow, głód przemówił, że jesz z własnej woli?- nakładając na widelec kolejny raz, kobieta uśmiechnęła się szeroko gdy Anastazja bez oporu pozwalała się karmić. Śmiejąc się i żartując beztrosko, obie dziewczyny czuły w środku rozlewające się ciepło i coś tak dziwnie nienaturalne jak na całokształt ich wspólnej sytuacji przyjemne uczucie pozwalało o zapomnieniu wszystkiego co działo się w okół nich. Brązowe tęczówki zapatrzone w zielone, oba szerokie uśmiechy śmiejące się do siebie i przypadkowo splecione dłonie, jedna zimna oczekująca ogrzania, a druga ciepła oczekująca miłego chłodu. To wszystko dawało klimat może nie z góry romantyczny ale na swój sposób piękny, zniszczone szpitalne ściany, zapach płynu do odkażania i dźwięki wypuszczanego tlenu z drenu wsuniętego do nosa brunetki nie psuły szczęścia jakie odczuwały w tym momencie. Były tu razem, dla siebie i obie nie zamierzały się rozstawać na dzień dzisiejszy. Sara myśląc o ciszy nocnej porozmawiała z pielęgniarkami błagając o pozwolenie zostania na noc pomimo iż nikt z oddziału nie był jej członkiem rodziny, kobieta w ten sposób chciała pokazać zielonookiej, że zależy jej na naprawie relacji, którą zerwała po incydencie z jej lekarzem. 

Siadając ponownie na niewygodnym krześle kobieta westchnęła zarzucając włosy do tyłu. Koszula, którą miała na sobie coraz bardziej ją denerwowała, nie przewidziała faktu iż dziś zostanie na noc w szpitalu i teraz żałowała. że nie pojechała do domu od razu po pracy aby się przebrać. Uważając na pomalowane oczy, potarła powiekę która niemiłosiernie ją swędziała od dobrych kilku minut. Cisza w pokoju była przerywana co jakiś czas świstami i próbami złapania oddechu przez leżącą na łóżku Anastazje, zmęczenie na twarzy młodszej nie równało się z zmęczeniem Sary. Brunetka była wręcz wykończona całodniowym oddychaniem i rozmowami, rozchylone wargi co i rusz łaknęły większej ilości powietrza której nie mogły złapać, blada skóra szarzała uwidaczniając żyły na policzkach i szyji, a radosne dotąd zielone oczy były teraz zaszklone i mgliste jakby dziewczyna znajdowała się daleko stąd. Kolejna próba oddechu, kolejny raz uniesienie ramion i otworzenie ust, kolejny raz męczenia się na darmo. Anastazja wycieńczona przymrużyła delikatnie oczy, skupiając się na oddychaniu nosem, aby tlen który dostarcza jej maszyna dał oczekiwaną ulgę, tak naprawdę przez moment nie mogła przypomnieć sobie gdzie jest, brak tlenu sprawiał że głowa stawała się jeszcze cięższa, a klatka piersiowa nie chciała już się poruszać z własnej woli. Drżącą dłonią niedbale próbowała poruszyć w stronę kobiety siedzącej obok niej, w duchu miała nadzieję że ta złapie ją i nie pozwoli czuć w środku tego okropnego i podłego uczucia zwanego samotnością. Sara widząc starania dziewczyny uśmiechnęła się delikatnie gładząc wierzch jej zimnej bladej dłoni.

-Jestem tu, jestem.- szepnęła łapiąc jej dłoń w mocnym uścisku, aby chociaż trochę mięśnie odpoczęły od drżeń.- Wezwać pielęgniarki?

-Ni-e..- siląc się na wypowiedzenie choć jednego słowa, Anastazja uniosła ciało w mocnym skurczu mięśni pleców.

-Na pewno?- przerażona tym widokiem kobieta wstała pochylając się nad ciałem brunetki. Trzymając wciąż jej dłoń, drugą dotykała jej chłodnego policzka głaszcząc w uspokajającym geście.

-Po prostu tu bądź okej?- dziewczyna jęknęła czując jak skurcz obejmuje jej brzuch, tak naprawdę chciała przytulić się do Sary aby odpędzić od siebie objawy choroby. Marzyła od tak dawna czuć się przy kimś bezpiecznie i wolna, nawet nie przyszło jej przez myśl, że kiedykolwiek poczuje się szczęśliwie w szpitalu mając obok siebie kogoś. Bała się od zawsze że zostanie w końcu sama, że miłe uczucia znikną i obecność innych, bała się nawet teraz, że Sara po prostu wyjdzie i zostawi ją cierpiącą. Wyrwana z mrocznych myśli przez delikatny dotyk na ramionach, spojrzała się prosto w brązowe oczy przepełnione smutkiem.

-Dajesz radę?- łamiący głos Sary ledwo dotarł do półprzytomnej dziewczyny.- Nie płacz.

-Boli.- szeptając wyciągnęła dłoń w stronę zmartwionej kobiety. Mając już wszystko gdzieś złapała dół od jej koszuli i pociągnęła do siebie chcąc przekazać tak prostym gestem by po prostu w końcu się położyła obok niej  i pozwoliła na uspokojenie się. 

Sara zdziwiona zachowaniem Anastazji, zmarszczyła brwi spoglądając w dół na zaciśniętą słabą piąstkę w okół jej ubrania. Rozumiejąc w końcu o co jej chodzi z niewielkim wahaniem zdjęła niewygodne biurowe buty, po chwili kładąc się obok drżącego ciała. Uważając na wszystkie kable uniosła delikatnie ciało brunetki, aby przełożyć jedną rękę i w mocnym uścisku trzymała dziewczynę czekając, aż atak przeminie. Drgawki i skurcze trwając nadal nie wpływały na siłę przytulenia jakie powstało między nimi, chcąc obezwładnić chore ciało i zaspokoić chęci bycia przy sobie, Anastazja wszczepiła się całkowicie w Sarę, za to zaś ona trzymała ją ciągle głaszcząc po głowie i spiętych plecach cicho mamrocząc uspokajające słowa.

Czas mijał lub może stanął w miejscu, Sara nie była pewna tego. Dopiero gdy ciało przytulonej do niej  dziewczyny opadło ciężko zmęczone wysiłkiem, zrozumiała że brunetka zasnęła, a zegar wybijał cienkimi wskazówkami godzinę dwudziestą trzecią. Nie myśląc nawet o odejściu poprawiła jak najdelikatniej jej przykurczone ręce i nogi, wciąż starając się nie wypuszczać jej z swoich ramion.

-Przynajmniej spokojnie oddychasz.- szepnęła całując ją w czoło.

Nie zostawiaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz