10

2K 121 5
                                    

-Tak jak już mówiłem zrobię nacięcia tu...- chudy lekarz wskazał na środek głowy dziewczyny po czym delikatnym ruchem przesunął wzdłuż.- I tutaj, blizny nie będzie widać ponieważ włosy zasłonią więc spokojnie.- miły i ciepły uśmiech zagościł na twarzy mężczyzny po czym odsunął się na kilka kroków dając przestrzeń chorej, aby już się nie musiała krępować bliskim kontaktem.
-Trochę się martwie o to usunięcie.- szeptając spuściła głowę nerwowo przeplatając swoje palce. Brakowało jej siostry, która zawsze była na poważnych rozmowach z lekarzami obok i dawała mentalne wsparcie.
-Niestety jak wskazywał rezonans kostniak jest pod kością jak i na, dlatego operacja będzie trochę trwać.- mruknął poprawiając lekko za duży biały fartuch.- Mogę zapewnić, że moim zdaniem pomimo choroby kość jest w dobrym stanie i bez problemu usunę zmianę więc nie musi pani się wcale bać.
-Kiedy ta operacja?-beznamiętnie pytając poczuła niepozornie ciężką dłoń na ramieniu.
-Planuje ją w środę będziesz mieć czas na przygotowanie się psychicznie i naprawdę zapewniam, że wszystko będzie dobrze.- mówiąc to pocierał drobne ramie zdenerwowanej kobiety.- Poleżysz u nas góra miesiąc żeby zminimalizować ryzyko uszkodzenia mózgu lub jakiegoś nawrotu.
-Dziekuję, że zechciał Pan sie mną zająć ale czy była może moja siostra?- niepewnie odsuwając się od lekarza z powrotem położyła się w ciepłym łóżku, który nie był za bardzo wygodny od czasu jak sprężyny zaczęły wbijać się w lędźwia Mileny.
-Ah Pani siostra!- krzyknął radośnie po czym zaczął drapać się zamyślony po głowie.- Przykro mi, nie było jej u mnie.
-Rozumiem.- grymas na twarzy dziewczyny pojawił się i zniknął zaraz po tym jak lekarz niespiesznie zabrał swoje cztery litery z jej pokoju zostawiając ją samą. Zmartwiona brakiem obecności Sary przygryzła dolną wargę ciężko wypuszczając długo na pozór wstrzymywane powietrze i oddając się swoim myślom patrzyła na szare niebo, które co jakiś czas rozbłyskało się od pioruna uderzającego w ziemie. Kilka pokoi dalej, w samotnym pomieszczeniu przy zgaszonym świetle gdzie półmrok dawał osobliwy klimat wraz z uderzającymi kroplami deszczu o szybę, zmęczona brunetka trzymała w drżących dłoniach kolejną z książek jakie przekazała jej rodzicielka niedawno odwiedzając ją przed swoją pracą. Nie widząc za bardzo małych liter na żółtym starym papierze westchnęła spoglądając na włącznik światła przy wejściu do pokoju. Mając wrażenie, że jest tak blisko do włącznika, a zarazem tak daleko patrząc na swoje nogi odłożyła i tak nudną opowieść próbując wymyśleć sposób, aby przejść te kilka metrów. Bez jakiejkolwiek chęci zawołania kogoś o pomoc zsuneła słabe i drżące nogi z łóżka by następnie już cała trzęsąc się oprzeć ręce o materac i wstać. Miarowy oddech pozwalał uspokoić organizm, dzięki czemu niepewnie zrobiła pierwszy krok czując jak jej nogi wyginają się w dziwny sposób.
-Cholera.- klnąc pod nosem trzymała się wszystkiego co było pod ręką, aby nie upaść. Dojście do włącznika światła zajęło dziewczynie więcej niż myślała i całkiem wykończona opierając się o chłodną ścianę myślała jak ponownie dojść do łóżka. Uśmiech jaki gościł jej codziennie przed pogorszeniem się jej tajemniczej choroby zniknął z dniem gdy nie mogła postawić kroku jak normalna zdrowa i sprawna osoba. Myśląc o tym zazgrzytała zębami i bezsilnie osunęła się plecami na ziemie siadając dość cicho niż myślała. Kolejny dzień, kolejne rozczarowania wobec szpitala, personelu, a najbardziej lekarza, który obiecał jej złote góry, a dał sam ból i samotność zakazując częstych wizyt bliskich. Pomimo tego zakazu Anastazji nie było źle, wiedziała już jak to jest gdy bliscy przychodzą i odchodzą, a ona musi pozostawać sama tu, w tych czterech ścianach bez możliwości wyjścia jak oni i spędzenia normalnie czasu. Patrząc się na swoje chude dłonie pokryte bliznami po wenflonach i siniakami, zmuszała je by przestały drżeć choć raz, od tylu lat dla niej mogłyby przestać drżeć i dać święty spokój, o który tak prosi.
-Anastazja?! Wszystko okey?!- krzyk młodej studentki pielęgniarstwa rozbrzmiał w pokoju.
-Tak, chciałam zapalić światło ale nie mogę wrócić.- powiedziała próbując ukryć skurcz na twarzy, który sprawia jej trudność w mówieniu. Czując chwytające ją ręce podniosła się i z pomocą dwóch studentek wróciła już do zimnego łóżka.
-Było krzyczeć! Jeszcze by ci się coś stało.- zdenerwowana blondynka poprawiła swoją białą bluzkę, na której był przypięty znaczek jej uniwersytetu.
-Nastka znowu nie jadłaś.- kolejna z nich stanęła przy niewielkim stoliku, na którym leżały dwa talerze obiadu.
-To nie moja wina Iga.- burknęła zakładając ręce na pierś.- Ta gruba baba znowu położyła to tak daleko!
-Dobrze,nakarmić cię?- pytanie Igi zaskoczyło brunetkę tak bardzo, że otworzyła usta. Wiedziała, że ma problem z trzymaniem i jedzenie ledwo jej tu szło ale nigdy by nie pomyślała, że ktoś tu chce jej pomóc.- Wiele razy widziałam jak ci to jedzenie wypada więc cię nakarmię.
-Dziękuje.- szepnęła gdy dziewczyna o spiętych rudych włosach podeszła z białym talerzem wypełnionym nieznaną zupą. Blond studentka rozsiadła się za to na krześle trzymając w ustach długopis i kartkując jakieś zapiski spoglądała co jakiś czas na obie kobiety. Jedzenie jak to jedzenie szpitalne nie zadowalało tak bardzo podniebienia jakby każdy chciał, jednak po ilości dni spędzonych w tym budynku brunetka z chęcią jadła każdą łyżkę zupy jaką podtykała jej rudowłosa Iga.
-Nastka masz chłopaka?- pytanie studentki tak ją zaskoczyło, że aż się zakrztusiła.-O jezu nie duś się tu!
-Nie, nie mam.- kaszląc poprawiła się na łóżku.
-Iga ona ma dziewczynę, nie widziałaś? Ciągle tu siedzi.- odpowiedź blondynki kolejny raz zaskoczyło chorą.
-Nie mam dziewczyny!- pisk Anastazji rozśmieszył obie studentki tak bardzo, że nie mogły przestać się śmiać.- To jest siostra jednej z waszych pacjentek...-mruknęła czując coraz większe rumieńce.
-Podrywasz siostrę pacjentki?- zaskoczona Iga wepchnęła pełną łyżkę zupy do ust brunetki.- Ty to jesteś niezła!
-Wcale jej nie podrywam i czemu wam przyszło to do głowy?- oburzona pokręciła głową, gdy tamta chciała ponownie dać jej jedzenie.-Najadłam się.
-Dziwisz się nam? Jak przechodzimy to ciągle tu siedzi i patrzy na ciebie tymi maślanymi oczyma.- blondynka zostawiając swoje papiery obok podeszła do siedzących kobiet i z ciekawską miną spojrzała wprost w zielone oczy Anastazji.- Przyznaj, między wami coś jest!
-Nic nie ma!- krzyknęła ukrywając nerwowy śmiech.- Jest ładna ale kto by mnie zechciał?
-Ja
-Iga!- kolejny krzyk zawstydzonej dziewczyny rozległ się po pokoju a po chwili śmiech.- Jesteście obie niemożliwe.
-Wiemy kochana ale tylko z tobą warto tu żartować.- wychodząc mrugnęła zawadiacko.
-Wyjdź czasem z tego łóżka.- cicho szeptając blondynka powędrowała spokojnym krokiem za roześmianą rudowłosą. Kręcąc z niedowierzaniem głową uśmiechnęła się sama do siebie, choć nie przepadała za personelem szpitala lubiła te dwie studentki jako jedyne wydawały się normalne i były zbliżone do jej wieku dzięki czemu mogły rozmawiać bez skrępowania. Myśląc nad słowami blondynki ponownie podjęła próbę wstania z łóżka i tymrazem podejścia do bliżej stojącego wózka. Grzmoty i uderzające krople deszczu burzyły ciszę jaka działa się na oddziale, siadając na wózku poprawiła wygodnie nogi i z cichą nadzieją aby nie spotkać swojego lekarza wyjechała z pokoju.

Nie zostawiaj mnieWhere stories live. Discover now