21

1.4K 103 9
                                    

Słońce przyjemnie padało na nogi leżącej dziewczyny, przy okazji rozgrzewając je odrobinę i sprawiając, że delikatny uśmiech zagościł na jej zmęczonej twarzy. Nie czując już prawie bólu w prawym boku jak i zdartych kolanach, poprawiła się na wygodniejszym materacu. Wczoraj z rana przywieziono brunetce nowe łóżko z czego była niesamowicie zadowolona, w końcu mogła spać bez uczucia wbijających się w jej lędźwia sprężyn, a obolałe mięśnie mogły odpocząć. Przesuwając niespiesznie wzrokiem po jasnym pokoju nie czuła już strachu, smutku, czy nawet wściekłości, że się tu znajduje. Nie czuła od dobrych kilku dni nic, poza wewnętrzną pustką, za czymś, a prędzej za kimś, kto pojawił się nagle i tak samo szybko zniknął, bez słowa lub nawet cichego gestu. Została sama, z roztrzaskaną nadzieją jaką budowała przez ostatni czas wobec niej, wobec osoby, do której skrycie czuła przywiązanie. Wzdychając głośno przetarła zmęczone oczy, choroba z każdym dniem odbierała jej siły na jakikolwiek wysiłek fizyczny, tym bardziej zwiększona dawka leku przed, którym już nie chciała się bronić, chciała się poddać i oddać uczuciu, który ją przepełnia podczas ataku. Anastazja wiedziała od jakiegoś czasu że ma wybór, gdy tylko przychodzi atak, a jej ciało zaczyna być dla niej kimś obcym, wie że może wybrać by poddać się temu, poddać chorobie i w całości się oddać, poczuć ten ogarniający spokój i chłód. Jednak nie robi tego, coś zawsze blokuje przed tym krokiem by poddać się. Zawsze, podczas ataku walczy myśląc o bliskich, o wspólnych chwilach i przyszłości, walczy pomimo bólu i ogarniającej ją paniki, ale wie że niedługo nie da rady, choroba coraz bardziej wykańczała jej biedny organizm. Kaszląc zasłoniła zabandażowaną dłonią usta i przypadkiem potrąciła plik kart leżących obok niej.
-Nastka skup się, gramy nadal.- zmęczony głos przyjaciółki przebił się przez ciężki kaszel.- Wszystko dobrze?
-Tak, znowu mi się zrobiło duszno.- chrypiąc brunetka posłała blondynce słaby uśmiech.- Nie chce mi się grać.
-Ty zawsze chcesz grać.- prychnęła zbierając złote mieniące się karty.- Od rana mało mówisz, jesteś zamyślona. Wszystko dobrze? Oprócz tego,że tu jesteś.
-Lidia przestań.- zielonooka mrucząc niechętnie skrzywiła się czując nieprzyjemny skurcz mięśni po lewej stronie twarzy.-Jestem zmęczona.
-Widzę i widzę, też że odkąd nie pojawia się ta cała kobieta u ciebie to jesteś słabsza. Masz się nie poddawać jasne? Jak spotkam tą szmatę to powiem jej co o niej myślę.- warknęła kładąc na stoliku karty i przysuwając się bliżej do przyjaciółki przytuliła ją jak najdelikatniej.- Nie poddawaj się dla byle jakiej laski jasne? Masz nas i my nie chcemy ciebie stracić.
-Wiem, Lidia te leki i ten lekarz mówiłam ci, że on mnie okłamał, on w ogóle nie bada mnie tak jak obiecał, ja jestem już zmęczona.- łamiącym się głosem Anastazja wtuliła się w ciepłe ramiona dziewczyny.- Ja tak dłużej nie dam rady, te ataki mnie wykończą i brak..- ucinając ostatnie słowo brunetka ścisnęła wargi tworząc wąską różową kreskę. Nie chciała wspominać o niej, nie chciała myśleć o niej, jednak w jej głowie nadal pojawiały się te brązowe oczy i szeroki uśmiech, delikatne dłonie z zawsze zadbanymi pomalowanymi paznokciami, i śmiech jaki przy każdej wizycie zabijał ciszę panującą w pokoju. Od chwili, gdy w tamtym dniu Sara wyszła z pokoju Anastazji, już się nie pojawiła. Dziewczyna codziennie patrzyła się w stronę korytarza, lecz pomimo tego nigdy nie dostrzegała przechodzącej kobiety, odgłos udeżających o podłogę szpilek również nie pojawiał się. Milena nie wróciła już na oddział pomimo tego, że pielęgniarki poinformowały brunetkę, iż nie przebywa na OIOM-ie, nie wiedząc tak naprawdę czy dziewczyna żyje i gdzie się znajduje, za wiele nie mogła zrobić tym bardziej dowiedzieć się czy Sara tu przychodzi. Julita dziś rano opuściła oddział, można powiedzieć, że to był idealny dzień na wypis z szpitala, śpiew ptaków był słyszalny z pierwszymi promieniami słońca, czyste błękitne niebo dawało poczucie wolności, gdy tylko się spojrzało w jego stronę zza szpitalnego okna. Tak, Anastazja uznawała ten dzień za idealny, skrycie żałowała tylko że Julita nie będzie mogła spojrzeć już nigdy w to niebo, tymbardziej dziś, ponieważ dzisiaj było naprawdę dla niej piękne i może to za sprawą właśnie dzisiejszej sytuacji gdy w tamtym pokoju roznosił się dźwięk alarmu oznaczającego zatrzymanie akcji serca, a później beznamiętne słowa informujące o zgonie pacjenta. Przełykając z niewielkim trudem ślinę, Anastazja oderwała się od przyjaciółki łapiąc drżącymi dłońmi jej ręce.
-Lubiłam ją.- mówiąc to zauważyła niezrozumienie w oczach przyjaciółki.- Julitę, zmarła dziś o siódmej-zero-siedem. Śmiesznie prawda? Przyjechała tu wyglądając na zdrową, później wyglądała jak duch, a teraz? Leży kilka pięter pod nami na zimnym stole, zdala od bliskich ponieważ dopiero jadą powiadomieni o tragedii. Powinnam płakać prawda? Ale nie płacze, ponieważ tu codziennie ktoś roni łzy, wiem że Julita nie chciałaby abym ja czy Mila uroniły choć jedną łze. Chciałabym wiedzieć co z Mileną.- szeptając Anastazja wbiła mętne spojrzenie w sufit powstrzymując się od szlochu, uciekając od wewnętrznej walki pomiędzy bólem, a rozpaczą łudziła się dalej że zaraz Sara pojawi się tu i powie że była po prostu zajęta siostrą, że przychodziła tu gdy spała i pilnowała jej każdej nocy by się jej nic nie działo. Ta nadzieja cały czas tliła się w jej sercu, tym bardziej w tedy gdy spała czuła, że ktoś obok niej siedzi jednak nigdy nie odważyła się otworzyć oczu i zobaczyć kim jest ta tajemnicza osoba, najzwyczajniej w świecie bała się poznać prawdę.
-Ona również cię lubiła na pewno i chciałaby abyś wróciła do domu tak jak i Milena.- słysząc ciepłe słowa Lidii zamknęła oczy wyobrażając sobie ponownie przychodzącą do niej kobietę.

Nie zostawiaj mnieWhere stories live. Discover now