24

1.3K 98 17
                                    

Ugh jak dawno nie napisałam nic 😅 ale musicie mi wybaczyc (jesli ktoś jeszcze to czyta a mam wielka nadzieje ze tak) poniewaz slabe zdrowie i nauka do matury nie sprzyjaja pomyslom na pisanie 😂🙌🏼 ale nadrobie to jak tylko bede mogla ❤ mam nadzieje ze wam sie spodoba i licze na komentarze i gwiazdki ❤🙈
~~~

Siedząc przy drewnianym okrągłym stoliku z wielką niechęcią dziewczyna wmuszała w siebie kolejne łyżki bez-smakowej zupy, która i tak z kolei wylewała się prawie całkowicie, gdy tylko zimny mokry metal dotykał popękanych bladych ust. Jedzenie wystygło już dawno, a zmęczone mięśnie drżących rąk nie pomagały w zjadaniu słabo pożywnego zdaniem brunetki posiłku. Spoglądając na drugi talerz, na którym znajdował się rozgotowany biały makaron, wymieszany z czerwoną pastą mającą odrobinki szarego mięsa, skrzywiła się nieznacznie przewracając oczami. Anastazja miała dość całego jedzenia, które wyglądało gorzej niż karma dla zwierząt, ostatni raz trącając łyżką coś białego w zupie, przetarła prawą dłonią wycieńczoną twarz. Wzdychając odchyliła się na krześle przenosząc zmęczony wzrok na niebo upiększone kilkoma rozmaitymi kształtami chmur. 

-Chcę do domu.- szepnęła sama do siebie, próbując zepchnąć nieprzyjemne myśli jak najdalej. Dziewczyna spędziła całe przedpołudnie jak i poranek z mamą, ciesząc się z jej obecności nie dostrzegła tego iż za niedługo miała ponownie zostać sama jak palec w czterech ścianach, które ostatnimi czasy mogły słuchać cichego szlochu w nocy gdy jej ciałem wstrząsały kolejne ataki choroby.
Przełykając z trudem ślinę odetchnęła ciężko wprawiając w ruch całą klatkę piersiową jak i ramiona. Anastazja miała wrażenie od dobrych kilku godzin, że jej płuca pomimo iż dostają powietrze zachowują się tak jakby nie mogły wyłapać tlenu. Nie rozumiejąc co się dzieje ponownie odetchnęła mając nieprzyjemne uczucie ściskania w gardle, odkasłując zdecydowała się na przeniesie ciała w stronę łóżka. Brunetka wiedziała, że z każdym dniem jej ciało się osłabia, a wprowadzona dzienna rehabilitacja na nic się nie zdaje gdy ledwo co potrafi zrobić krok, wiedziała doskonale, że lekarz zalecił ćwiczenia by w końcu mógł odpocząć od gadania jej samej jak i matki o to by zrobił w końcu jakieś badania. Myśląc ponownie o tym przypomniała sobie prywatną wizytę na której dostała tak wiele obietnic będących jej nową nadzieją, nadzieją na to że stanie na nogi i będzie zdrowa, zacznie na nowo żyć jak inni i spełni swoje wszystkie marzenia. Każda myśl o tej wizycie wprawiała w stan złości i oszustwa, mogła nawet przez moment uznać, że nienawiści choć nie wiedziała co to dokładnie oznacza.
Każdy człowiek codziennie lub co jakiś czas mówi że czegoś nienawidzi, w ostatnich latach Anastazja zauważyła że te słowo całkowicie straciło pierwotny sens, a zatem co to nienawiść tak naprawdę? Czy to uczucie złości zmieszanej z obrzydzeniem do danej osoby, czynności lub widoku? A może chęć zrobienia krzywdy i wywarcia swoich negatywnych emocji na czymś lub kimś? Szczerze mówiąc nie wiedziała. Nie mogła się dowiedzieć pomimo wszystkiego co przeżyła. Myśląc tą drogą ostatnio próbowała sobie wmówić iż nienawidzi Sary za to jak ją potraktowała i zostawiła niszcząc całą relację, ale czy to prawda? Nie. Wmówiła sobie kłamstwa, które roztrzaskały się w momencie gdy poczuła jej ciepłe ciało otulające jej drobną sylwetkę kiedy prawie upadła na schodach wycieńczona próbą chodzenia, a później chwila jak spojrzała w jej brązowe jasne oczy przepełnione nadzieją. Anastazja miała żal do siebie o to jak ją potraktowała ale inaczej nie potrafiła, przecież w końcu to ona została sama w szpitalu po tym gdy wyznała jak ciężkie jest dla niej kiedy ktoś ją odwiedza i znika ciesząc się życiem poza tym budynkiem, w którym panuje wizja śmierci i smak choroby. To ona została porzucona wraz z budującymi się gdzieś głęboko uczuciami i właśnie dlatego widok zapłakanej kobiety łamał jej serce jeszcze bardziej pomimo wszystko. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła się bezpieczniej gdy miała ją na wyciągnięcie ręki, jednak strach i głupota odepchnęła obecność starszej kobiety.
Nie odrywając spojrzenia od płynących wolno po niebie chmur usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, możliwe że do niedawna odwróciłaby się z nadzieją w oczach, chcąc ujrzeć w nich tak dobrze już znaną jej sylwetkę ale nie zrobiła tego, wiedziała że to nie ona.

-Hej kruszyno, znowu nic nie zjadłaś.- westchnięcie Igi przecięło ciszę panujacą w pokoju.

-Nie miałam ochoty.- mruknęła, spoglądając beznamiętnie na studentkę. Kolejne wypowiedziane zdanie, kolejny ucisk w gardle.

-Tak myślałam, dlatego przyniosłam ci z bufetu naleśniki i sok.- mówiąc to podała brunetce plastikowy pojemnik i butelkę z pomarańczowym sokiem. Delikatny uśmiech pojawił się u dziewczyny, niemo dziękując poprawiła się wygodniej na łóżku otwierając pojemnik. Przyjemny zapach naleśników dotarł do jej nosa powodując, że poczuła zbierającą się ślinę w buzi. Oddychając ciężko włożyła spory kawałek naleśnika do ust i rozkoszując się słodko-słonym smakiem mrukneła pod nosem.

-Widzę, że smakuje.- śmiejąc się, rudowłosa rozsiadła się na fotelu który został niedawno tu przyniesiony przez przyjaciół.

-Jest pyszne albo ja jestem tak wygłodzona.- mruknęła, co chwile łapiąc z trudem powietrze i jedząc. Kompletnie skupiona na naleśnikach i soku nie zauważyła gdy Iga dotknęła jej szyji mierząc puls.

-Dobrze się czujesz? Oddychasz z trudem, a twoje tętno jest przyspieszone i wątpie, że to te naleśniki tak wpłynęły.- kobieta zmarszczyła brwi analizując marny wygląd Anastazji.

-Trochę mi duszno ale bez przesady.- machnęła niedbale dłonią kończąc obiad i popijając sokiem.- Masz przerwę?.- pytając, podała pudełko koleżance.

-Zaczynam zmianę dopiero za godzinę. Stwierdziłam, że przyniosę ci jedzenie i trochę tu posiedzę.- wzruszając ramionami założyła nogę na nogę posyłając dziewczynie szeroki uśmiech.- Jak się czujesz?

-Pytasz jako pielęgniarka czy koleżanka?- burknęła kryjąc zdradziecki uśmiech.

-Pytać jako pielęgniarka będę za godzinę.- krótki śmiech ponownie się rozniósł w pokoju.

-Codziennie tak samo, przynajmniej dzisiaj tego palanta nie ma.- mruknęła łapiąc smukłe palce Igi w swoje drżące dłonie.- Spotkałam Sarę tak jak ci pisałam i od tamtej pory nie mogę pozbyć się poczucia winy.- przygryzając nieznacznie dolną wargę wypuściła powietrze przez nos.- Sądzę, że już więcej jej nie spotkam.

-Kruszynko...- rudowłosa westchnęła biorąc w ramiona drobne ciało Nastki.- Na pewno ją spotkasz, obie do siebie coś macie doskonale to widziałam i nie wmówisz mi że to nie prawda! Sara ma ciężko tak jak ty i obie musicie poradzić sobie, a zrobicie to gdy będziecie się wspierać.- kończąc swoją wypowiedź potarła chłodne ramiona brunetki skupiając się przy okazji na jej urywanym oddechu. Przez plecy Igi przebiegły niemiłe dreszcze, mając przeczucie że duszności dziewczyny tak szybko nie przejdą, ułożyła jej ciało na łóżku odchylając bez słowa do tyłu głowę. Widząc zdezorientowane zielone oczy uśmiechneła się gładząc blady policzek opuszkami chłodnych palców.

-Iga to nic takiego.- szepnęła ze słyszalną chrypką.

-Wiem kruszynko, oddychaj spokojnie przez nos.- mówiąc to nie przestawała głaskać policzka dziewczyny, nie chcąc straszyć Anastazji przemilczała fakt jej szklanych i poczerwieniałych oczu oraz szarej cery zwiastującej niedotlenienie.

-Dam radę.- zielone oczy wpatrywały się w studentkę jaśniejąc powoli i przybierając przestraszony wygląd, gdy krótki skurcz w krtani zaczął odbierać całkowicie możliwość wzięcia oddechu.- Dam radę..

Nie zostawiaj mnieWhere stories live. Discover now