36

1.4K 91 19
                                    

Widok, który zastała był zadziwiająco odmienny od wszystkich scenariuszy jakie snuły się przez jej głowę. Stojąc na środku pokoju miała ochotę po prostu upaść i modlić się o sen a prędzej błagać, o to że to tylko koszmar i obudzi się zrywając z krzesła, na którym zapewne zasnęła wieczorem zmęczona pracą przy łóżku roześmianej Anastazji.
Tak, na pewno tak było i tylko nadzieja w jej sercu powodowała, że nadal trzymała się na nogach.
Atmosfera była ciężka a zarazem brakowało jej, to był rodzaj tej dziwnej pustki gdzie nie wiadomo jak się zachować i co zrobić. Brak wiedzy o dalszych krokach i poczynaniach budził w niej przerażenie do tego stopnia, że drżącymi dłońmi trzymała się swoich ramion chcąc poczuć choć delikatne wsparcie.
Iga jak i Jakub nie wchodzili, chcieli dać czas cierpiącej kobiecie i również chcieli sprawić by oswoiła się z tym widokiem, który był przed nimi wszystkimi.

-Saro..

-Zamknąć się.- rzuciła łamiącym się głosem przeczesując ręką włosy w rozpaczy, ciągnąc przy okazji ich końcowki.-Proszę idźcie stąd.

Jej błagalny głos łamał wszystkim serca, a łzy ponownie cieknące po policzkach sprawiały, iż cały obraz sytuacji, którą widzieli stawał się coraz bardziej dramatyczny jakby szczęście i barwy zanikały ustępując ciemności połączonej ze smutkiem.
Wszyscy odeszli, zostały tylko dwie w jednej, aż za małej teraz dla Sary sali, wszystko przed jej oczami wirowało, nie wiedziała co się dzieje i co tutaj w ogóle robi. Dlaczego to ona musi znajdować się w tym szpitalu, w tej sali i dlaczego to ona musi patrzeć na to wszystko i przeżywać to tysiąc razy bardziej niż inni.
Czując coraz gorsze zmęczenie, przełknęła ciężko gotowa podejść do łóżka, gdzie znajdowało się ciało brunetki przykryte idealnie kołdrą, aż do brzucha. Jej drobne za chude ręce leżały wzdłuż ciała mając wbite trzy wenflony, każdy w innym miejscu. Kobieta obserwowała to zbyt dokładnie i dzięki temu zauważyła że pomarańczowy wenflon wbity został w zgięcie łokcia, zaś niebieski umiejscowiony był w zgięciu nadgarstka jak i również trzeci ostatni na drugiej ręce był boleśnie włożony na środku przedramienia tworząc kolejny siniec do kolekcji.
Z wielkim grymasem na twarzy Sara usiadła obok łóżka, nadal czując słabość i dziwne odrętwienie. Nie mogła jej dotknąć, nie dała rady tego zrobić. Chciała wyjść, po prostu wyjść i nie patrzeć za siebie zostawiając wszystkie problemy daleko za plecami i uciekając tym sposobem chciała sprawić, że zapomni ale nie mogła. Nie była taką osobą, która ucieka, nie pozwoliłaby a co najważniejsze nie mogłaby później wybaczyć sobie tego że nie została, że nie dotknęła zimnej dłoni swojej ukochanej i że nie złożyła delikatnego całusa na czole.
Płakała nadal, cicho łkając zasłoniła ręką swoje usta patrząc bezradnie na twarz brunetki, która była blada, sińce pod oczami powoli się formowały a szarość wstępowała na jej policzki powodując że słodkie rumieńce jakie czasem miała po prostu zniknęły jakby nigdy ich nie było. Różowe usta teraz straciły swoją barwę przyprawiając o ciarki na plecach, gdy wręcz spanikowany wzrok brązowookiej zauważył iż były suche i spierzchnięte mając również na sobie kilka przecięć. Będąc pewna że Anastazja zagryzała wargi, aby nie przegryźć języka lub nie połamać zębów, pamiętała jak przy całodniowych rozmowach jej ukochana wspominała o sile jaką jej mięśnie potrafią ukazać. Tak jak na codzień brunetka nie potrafiła podnieść nogi bez żadnego wysiłku, tak atak pokazywał prawdziwą siłę wybijając jej stawy i rozrywając od środka ścięgna oraz przyczepy, powodując potem ciężkie opuchlizny i ubytki na zdrowiu.
Wspomnienia ich rozmów, ich wspólnych uśmiechów i gestów oraz spojrzeń, teraz wywoływały jeszcze większy ból, gdy wciąż siedząc i zasłaniając mokre od łez usta, aby być w ciszy patrzyła na przebite gardło, w którym znajdowała się długa rurka. Traheotomia wykonana była precyzyjnie, Sara wiele razy widziała jak nieudolni lekarze nacinali źle tknaki sprawiając potem okropną bliznę lub za duży otwór. Nie mogła uwierzyć że drobne ciało zielonookiej będzie musiało mieć w sobie coś takiego by mogła oddychać. Nie wyobrażała sobie iż również pasowało to do niej na swój dziwnie przykry sposób.
Anastazja dla niej była jak malunek podobny do tych, które robiła brunetka i jej kiedyś pokazywała, gdy nudząc się przeglądały zdjęcia w telefonach. Blade ciało, ciemne włosy i spokojny wyraz twarzy z odcieniami szarości i bieli, idealnie ułożone ręce jak i kołdra, cisza i spokój panujący wokół. Piękne i dramatyczne, ujmujące i zarazem przerażające. Wszystko miało swój mały piękny szczegół a jednak smutek przebijał się przez to wszystko.

-Nie zostawiaj mnie, proszę.- szepnęła krztusząc się szlochem.- Nie możesz mnie zostawić rozumiesz?! To jest nie fair. TY jesteś nie fair!- krzyknęła lecz to prędzej wyglądało jak jęki rozpaczy.- Jak możesz mnie zostawić teraz co? Po tym wszystkim jak możesz mi to zrobić?

Żaliła się, wiedziała o tym lecz gniew i rozpacz zalały jej serce przekazując na jej język oskarżenia w stosunku do niewinnej Nastki. Nie mogąc już wytrzymać zbliżyła się do ciała leżącej dziewczyny i kładąc swoją twarz na jej nogach obieła je czując bardzo dobrze kości i zanik mięśni.

Czas mijał, pomimo wszystko kobieta nadal nie zmieniła swojej pozycji. Leżała ciągle wtulona w nogi chorej i leżąc na jednym policzku patrzyła tępo na Anastazje.
Nikt nie wchodził, pielęgniarki bały się wejść i prosić o opuszczenie oddziału. Lekarze ominęli sale, gdy w wieczornym obchodzie sprawdzali stany pacjentów. Wszyscy zniknęli powodując coraz większą pustkę.

-Nie mogłaś mnie zostawić bo cię kocham tak?- mówiła do niej jednak doskonale wiedziała że tego nie słyszy.

Skrzypnięcie drzwi oderwało wpół przytomną Sarę i ledwo patrząc spojrzała się w stronę progu, przez który przeszła w średnim wieku czarnowłosa kobieta ubrana w podarte dżinsy oraz za duży sweter.

-Przyjechałam jak najszybciej.- zaszlochała gdy jej wzrok spoczął na łóżku.

~~~~
Żyje czy nie żyje? O to jest pytanie 🤔 drama drama draamaaaa 😜

Nie zostawiaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz