34

1.4K 92 40
                                    

Para ramion ściskająca jej ramiona, niezrozumiałe krzyki w jej stronę, siłą wyprowadzona z pokoju. Wszystko działo się tak szybko, a jednak dla niej nie. Czas stanął w miejscu, liczył się tylko widok słabego trzęsącego się ciała, które zwijało się w nienaturalne pozycje przez skurcze i drgawki. Patrzyła na chory organizm, który w tym momencie chciał zabić i to w brutalny sposób jej ukochaną.
Przerażona nie zorientowała się kiedy ruda pielęgniarka zabrała ją z sali i w czuły sposób gładziła jej plecy by choć trochę ją uspokoić.

-Sara oddychaj.- surowy ton głosu otrząsnął kobietę jeszcze bardziej. Ledwo widząc rozmazaną przez łzy postać, rzuciła się w ramiona cicho łkając.-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.

-Było tak dobrze...- załkała ponownie zalewając się falą łez.- Mówiła, że dobrze się czuje! To moja wina.

-Twoja wina?- Iga zdziwiona zmrużyła brwi.

-On, on mówił że nie może być w emocjach a ja...- ponowny napad szlochu wstrząsnął jej ciałem.- A ja sprawiłam że ona teraz...

-Przestań! To nie twoja wina rozumiesz?!- krzyknęła, odrywając od siebie zrozpaczoną Sarę.- Dziewczyno ona jest chora i to normalne w jej przypadku, że takie coś się dzieje. Ty jej pomagasz jak nikt inny, musisz to dostrzec. Ona przy tobie ma więcej sił niż przy innych.

-Co?

-To idiotko. Ona się uśmiecha, je, rozmawia i jest szczęśliwa kiedy ty jesteś, pomimo swojej choroby i pobytu tutaj! Pomimo tego że codziennie widzi twarz tego chorego typa, ona się nie poddaje bo ma ciebie.- mówiąc to rudowłosa dziewczyna próbowała odwrócić uwagę od tego co się dzieje za drzwiami.

Nic już nie odpowiadając przerażona Sara oparła się plecami o chłodną ścianę i słysząc krzyki za drzwiami i piszczące dźwięki zsuneła się na ziemie, zakrywając zapłakaną twarz dłońmi. Jedyne o czym teraz myślała, to o tym że nie mogła jej stracić, nie w taki sposób i co najważniejsze nie teraz. W końcu wyznały sobie miłość więc dlaczego Bóg sobie kpi z nich i sprawia taki ból? Mając wrażenie, że zaraz oszaleje uderzyła jedną ręką o ziemie chyba krzycząc, sama do końca już nie wiedziała. Przerażenie mieszało się z bólem i dezorientacją, ta cała mieszanka powoli ją wyniszczała i to w szybszym tempie niż była w stanie pojąć.

-Sara uspokój się, bo nie pozwolą ci tam wejść jeśli będziesz w nerwach.- cichy szept młodej pielęgniarki był, aż niepewny z tym czy w ogóle będzie warto tam wchodzić.

-Nie jesteś pewna, sądzisz że umrze.-warknęła oskarżając dziewczynę wzrokiem pełnym jadu.-Ona nie umrze więc daj sobie spokój z tym tonem.

-Opanuj się bo teraz całą złość przelewasz na mnie. Oczywiście że nie umrze! Kuba jest w środku i on ją uratuje tak jak inni.- prawie sycząc Iga pomimo wszystko objęła ramieniem drżącą kobietę. W końcu doskonale wiedziała jak reagują bliscy pacjentów, kiedy coś się dzieje a tym bardziej nie może znieść tego, że również to jej koleżanka właśnie walczy o życie, dlatego żeby sama nie zwariować trzymała w szczelnym uścisku zrozpaczoną Sare i czekając w milczeniu wsłuchiwały się w szamotanine jaka trwała nie tak daleko od nich.

Cały szloch przeszedł wraz ze skrajnymi emocjami, a jednak łzy cicho nadal płyneły po jej policzkach. Czując jak w środku nastaje pustka oddetchnęła ciężko mając wrażenie jakby miała na sobie o sto kilo więcej. Było jej trudno, była zmęczona, zestresowana i teraz przerażona, sama się dziwiła że jeszcze nie dostała zawału od tego wszystkiego. Nawet nie wiedząc ile czasu minęło spojrzała kątem oka na burze rudych włosów, które zakrywały całą twarz młodej dziewczyny.

-Ona nie umrze prawda?- szepneła wbijając wzrok w ścianę przed nią.

-Nie pozwolimy na to.

-Dlaczego to tak długo trwa?- rozmowa dla Sary była jakby w innym czasie i odległości. Wszystko do niej docierało w zwolnionym tempie jakby dostała od kogoś w głowę czymś bardzo ciężkim.

-Nie wiem ale to dobrze, to znaczy że żyje.

-Trzymam cię za słowo Iga.- niepewność wkroczyła w jej serce i głos. Zdenerwowana, otarła mocno łzy z policzków jakby tym sposobem miała pozbyć się tego całego koszmaru.

Skrzypnięcie drzwi oderwało obie dziewczyny od patrzenia tępo w ścianę. Sara poderwała się do góry i ledwo stojąc wpatrywała się w zimne niebieskie tęczówki lekarza, który bez krzty jakiejkolwiek emocji rysującej się na jego starej twarzy patrzył na nią nic nie mówiąc. Zaraz po nim wyszedł Kuba i obcy lekarz a potem jedna pielęgniarka.
Wszyscy milczeli, wszyscy mieli spuszczone głowy do dołu, wszyscy unikali spojrzeń i ocierali czoła z potu.

-Powiedzcie coś do cholery!- krzyknęła mając ochotę zemdleć gdy tylko przerażone i zamglone spojrzenie Kuby dotarło do niej.

~~~~
Yeah niespodzianka! Jest rozdział i oczywiście zachęcam też do swojego drugiego opowiadania 😄

Nie zostawiaj mnieWhere stories live. Discover now