Rozdział 6 | Dobry wygląd jest bardzo ważny, gdy się kogoś zabija

1.5K 219 67
                                    

- Ale jak to, do kurwy nędzy, nie pamiętasz jej twarzy?! - warknął Matt, mordując wzrokiem skulonego ze strachu studenta medycyny. - Rozmawiałeś z nią jakieś dwadzieścia minut i nie zapamiętałeś nawet koloru włosów?! - Całą wewnętrzną siłą starał się powstrzymać od krzyku.

Cassandra, widząc to, podeszła do niego i położyła delikatnie rękę na jego ramieniu.

- Spokojnie, Matt - szepnęła do jego ucha, a następnie zwróciła się do studenta. - Przepraszam za swojego kolegę.

Matthew wywrócił oczami, strącając dłoń Cassandry. Ktoś bezproblemowo włamał się do policyjnego prosektorium, praktycznie pod ich nosami ukradł dwa ciała, których jeszcze patolodzy nie zdążyli dokładniej zbadać, i zniknął nie zostawiając nawet najmniejszego śladu - kamery nic nie zarejestrowały (obraz ich został zapętlony), a pamięć studenta zamglona jakby ktoś rzucił na niego jakiś urok.

- Nie sądziłem, że zatrudniamy tutaj takich debili - warknął pod nosem, zamykając swój notatnik. - W każdym razie...

- Nie, Matt. On nie jest podejrzany - wtrąciła się Cass, przerywając mu w połowie zdania. Doskonale wiedziała, że to chciał powiedzieć mężczyzna, ale była bardziej niż pewna, że chłopak tego nie zrobił, znała go od dziecka - przyjaźnił się z jego mamą, po znajomości załatwiła mu pracę. Nigdy nie zrobił niczego złego, muchy by nawet nie skrzywdził.

- Cass nie możesz być tego pewna tylko po tym, że go znasz - szepnął. - Jako jedyny był wtedy w pomieszczeniu, a w dodatku nie pamięta nawet jak wyglądała podejrzana. Nie uważasz, że coś tutaj śmierdzi?

Cassandrze drgnęła brew z irytacji, lecz nic nie odpowiedziała.

Nagle do rozmowy wtrąciła się ciemnoskóra doktorka w przydługim, białym, lekarskim płaszczu - główna patolożka na posterunku, a także obecna mentorka studenta, który cały czas kulił się pod ścianą czekając na chwilę, gdy zakują go w kajdany, a cała jego przyszłość legnie w gruzach, a to tylko dlatego, że po raz pierwszy w życiu przeprowadził prywatną rozmowę z przedstawicielką płci przeciwnej.

- Dość tego. Nie potrzebuję tutaj twoich pseudomądrych porad. Wszyscy wiemy, że jesteś nerwowy od czasu twoich kłótni z żoną. - Skrzyżowała ręce na piersi, mordując go spojrzeniem swoich piwnych oczu, mimo że ten sam kolor tęczówek miał Matthew u niej sprawiał o wiele lepsze wrażenie, groźniejsze.

- Moje sprawy prywatne nie przeszkadzają mi w obiektywnej ocenie sytuacji. W przeciwieństwie do was ja nie myślę sercem, gdy chodzi o pracę. - Matt nie miał najmniejszej ochoty na kłótnię, ale skoro sprawy do tego doprowadziły, był gotów jej sprostać.

- A powinieneś - odpowiedziała mu pani doktor, mrużąc ze złości oczy. - Nie wszystko da się ogarnąć rozumem. I mówię to jako doktor.

Zapadła między nimi niezręczna cisza, którą po chwili przerwała Cassandra słowami:

- Matt, może pójdziesz dzisiaj do domu? - Spojrzała na mężczyznę z zatroskaniem i smutkiem. - Ostatnio ciągle bierzesz nadgodziny, wykańczasz się tym. Chwila przerwy dobrze ci zrobi.

Roosevelt prychnął.

- I sprawić by ci z 8-6 zabrali nam sprawę? W życiu. Zacząłem ją, to doprowadzę do końca.

- Wiesz doskonale, że na to nie pozwolę. Tak samo jak ty ich nie znoszę. - Westchnęła. - Proszę cię, idź się przespać.

To wydarzyło się dzień wcześniej. Matthew posłuchał swojej partnerki i zrobił sobie popołudnie wolne, a także następny dzień, gdyż porankiem dopadł go bardzo mocny kac, przez który nie mógł zebrać myśli (popułdnie spędził na topieniu smutków w alkoholu, nie chcąc wracać do domu).

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz