Rozdział 29 | Masz jakiś problem?

808 111 76
                                    

Shiki, gdy wybiła godzina dwunasta, gdzieś zniknął. Natalie nie przejmowała się tym zbytnio, ale ostatnio, kiedy tak demon wyparował, to ta wylądowała w szpitalu. Oczywiście wszyscy uznali, że to przez zatrucie pokarmowe, w końcu nastolatka zaczęła wymiotować podczas przerwy na lunch, po zjedzeniu podejrzanie wyglądającego hamburgera, jednak Nat swoje wiedziała. W końcu już nie raz przeżyła eksperymenty kucharek. Jednak gdy w końcu zapytała Shikiego o to, co się wtedy stało, ten tylko wzruszył ramionami.

„Tak wyszło" – odpowiedział.

Natalie miała nadzieję, że tym razem „tak nie wyjdzie" i ta znowu nie wyląduje w szpitalu. To nie tak, że nie podobała jej się dwutygodniowa przerwa od szkoły, bardziej denerwowało ją niemożliwość grania w ukochaną grę.

A wiecie, co mówią o kobiecej intuicji?

Że jest zabójczo precyzyjna.

Aktualnie Shiki aż prosił się o kłopoty.

– Co ty tutaj robisz? – wysyczał, przecinając drogę pewnej elegancko ubranej kobiecie, która właśnie wracała z zakupów.

– Mogłabym zapytać o to samo ciebie, Shikuś – mruknęła, uśmiechając się promiennie. Miała wyjątkowo dobry humor i najwyraźniej nie chciała go sobie zepsuć rozmową z ciemnowłosym demonem, dlatego od razu spróbowała go wyminąć, a ten zagrodził jej drogę.

– Wiesz doskonale, że...

– Zostałeś przyzwany? – dokończyła za niego zdanie. Chciała jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. – Ależ oczywiście. Jednak zapominasz, że nikt nam nie każe podpisywać paktu z osobą, która nas przyzwie ani tym bardziej pozostawania na ziemi.

Shiki wywrócił oczami, a następnie syknął:

– Co tutaj robisz, Agatho? – On nie zamierzał pozwolić jej odejść. Chciał usłyszeć konkretną odpowiedź. Tu i teraz.

Kobieta zaśmiała się.

– Nie uważasz, że jesteś zbyt wścibski, Shikuś? – Zmrużyła oczy, gdyby nie to, że w obu rękach trzymała kilkanaście toreb z zakupami, pewnie by je skrzyżowała. – Izzy, ty i ja. Żadnego z nas nie powinno tutaj być.

– Nie zmieniaj tematu... Czego, kurwa, szukasz na ziemi?

Agatha wypuściła torby z zakupami, które z hukiem upadły na podłogę, a następnie wysunęła nóż, niewiadomo skąd i przyłożyła go do krtani Shikiego.

– Nieładnie tak zwracać się do swojej starszej siostry.

***

Peter czuł, jak osuwa mu się grunt spod nóg. Nie tak to sobie zaplanował, nie tak to wszystko miało być. Alexander nie miał się nigdy dowiedzieć, nigdy nie poznać prawdy. Czyżby Caitlyn mu powiedziała? Nie... nawet jeśli kobieta się domyśliła, że nie rozmawia z duchem, a pełnoprawnym demonem z krwi i kości, to i tak nie szepnęłaby słowem do Alexandra. Siostra Petera nigdy nie wtrącała się do ich związku. Może wtedy była za młoda, może za bardzo się bała, ale, nawet gdy się kłócili, nigdy się do tego nie mieszała.

Zostawiała ich samych sobie, a ci zawsze po jakimś czasie się godzili.

Peter pamiętał, jak raz zapytał Cait, co ona o nich myśli, a ta wywracając oczami, odpowiedziała, że ma ważniejsze rzeczy na głowie niż zastanawianie się nad tym, co jest dobre i właściwe.

Dopiero po śmierci Peter zrozumiał, że to nie tak, że Caitlyn czuła obrzydzenie do ich relacji i nic nie mówiła, by ich nie zranić. Ona czuła obrzydzenie do jakichkolwiek związków romantycznych. Blondynka była piękną kobietą, ale każdego mężczyznę czy każdą kobietę, która próbowała do niej startować, od razu zbywała. Robiła to samo już w czasach liceum, gdy Peter jeszcze żył. Po prostu tego nie zauważył.

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz