Rozdział 8 | Szykuje nam się wojna

1.4K 207 101
                                    

Caitlyn nie należała do zwyczajnych osób.

Jednak w tym stwierdzeniu nie chodziło o to, że cierpiała na jakieś psychiczne schorzenie, chociaż wiele osób nazywało ją socjopatką, ani o to, że, w wolnym czasie, zamiast pójść z przyjaciółmi do restauracji, wolała grać w pokera z Satyrami*, lecz o to, że sprytem dorównywała niejednemu demonowi.

Dlatego żaden podjęty przez nią krok nie był przypadkowy.

Anthony znał kobietę już od paru lat, więc doskonale o tym wiedział, temu też, gdy zamknął już swoją kawiarnię, usiadł na stołku i głęboko rozmyślał, wpatrując się w skrawek papieru, który dostał od niej.

Zorientował się już na początku, że zaznaczone są na nim miejsca rytualnych morderstw, nie to go interesowało. Skupił swoje myśli na piątej śmierci. Wezwał Caitlyn do Nowego Jorku po to, aby do niej nie dopuścić, sam nie mógł tego zrobić, ponieważ ktoś musiał dopilnować by poświęcone ciała mogły dostąpić spokoju po śmierci.

Już i tak nagiął zasady prosząc o pomoc Caitlyn, ponieważ, zgodnie z panującym prawem powinien zgłosić to Radzie, która zajmowała się takimi przypadkami. Lecz ona zaczęła by działać dopiero, gdyby się pojawił, a nie przeciwdziałała jego przyzwaniu, o co poprosił Caitlyn, ta jednak  nie zdążyła tego zrobić.

Demon został przyzwany.

– Cholera, naprawdę nie sposób zrozumieć kobiet – warknął do siebie. – Mam nadzieję, że jej się uda odesłać go do piekła, nim Rada zacznie działać. Quae potui, feci, faciant meliora potentes**.

***

– Uwielbiam, gdy przypadek krzyżuje komuś plany. Jest wtedy niesamowicie zabawnie – mruknęła Caitlyn, przysiadając na dachu i z oddali obserwując to, co się działo w jej domu.

Na początku chciała pojechać gdzieś z Matthewem, lecz ten szybko zbył ją, twierdząc, że ma za dużo zaplanowanej pracy, co oczywiście było kłamstwem, ponieważ blondynka doskonale wiedziała, że dostał dzień wolnego. Doskonale wiedziała też, że chciał resztę dnia spędzić na upewnianiu się, że jego żona go nie zdradza, co, niestety, robiła. Caitlyn, chociaż bardzo chciała, nie potrafiła do końca zrozumieć śmiertelników.

I tego ich pragnienia miłości.

– Tak jak myślałam. – Westchnęła, zaczesując opadające kosmyki do tyłu. – Zawarła z nim pakt. Szkoda, że nie widziałam tego na własne oczy. Moment zostania magiem nie zdarza się często.

Jeśli chodziło o osoby potrafiące posługiwać się magią, to dzieliło się je na trzy osobne, ale bardzo podobne typy. Magów, czarodziejów i wiedźmy – każdy z nich potrafił czarować, aczkolwiek różniło ich pochodzenie.

Wiedźmami były tylko kobiety, z jednym wyjątkiem, zrodzone ze związku człowieka z demonem. Charakteryzowało je to, że były, prawie, nieśmiertelne i posiadały najpotężniejszą magię. To ich obawiał się kościół i to wiele z nich spłonęło na stosach.

Czarodzieje również rodzili się z magią, lecz było to o wiele bardziej skomplikowane, niż w przypadku pozostałych dwóch typów. Czarodziejów było najwięcej, praktycznie całe rody. Nikt tak naprawdę nie wiedział, skąd otrzymali moc, zwłaszcza, że starzeli się i żyli, w większości, jak normalni ludzie. Krążyła legenda, że założyciele rodów otrzymali dar czarów z niebios.

Ostatni, magowie, byli tymi, którzy otrzymali moc, a nie się z nią narodzili. Najczęściej wskutek paktu z diabłem, który ofiarował im magię w zamian za ich dusze.

Tym właśnie stała się młoda licealistka, lecz, co ciekawe, Shiki nie chciał jej duszy, świadczył o tym jej czarny kolor włosów, który zniknąłby, gdyby demon pochwycił w panowanie jej serce.

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz