Rozdział 37 | Ktoś nasłał na mnie demona

625 66 40
                                    

„Spotkaj się z nią osobiście".

Słowa królowej elfów brzęczały Jens w głowie, odbijając się echem i docierając do najdalszych zakątków jego myśli. Szczerze mówiąc, elf nie chciał tego robić, nie ufał zabójcom demonów, ale także w jakiś niewytłumaczalny dla niej sposób się ich bał. Oni byli niebezpieczni, ale po Drugiej Wojnie Światowej, gdy Rada Łowców doszła do porozumienia z istotami nieludzkimi, zakazując zabójcom polować na nich dla sportu i zapewniając im ochronę podobną do tej, którą od wieków ofiarowali ludziom, Jens nie powinien się ich dłużej bać. Elf przecież wraz ze swoją królową osobiście byli przy tym, jak, teraz już wiekowi, zabójcy oraz nadnaturalni podpisują pakt o nieagresji.

Wojna zebrała swe okrutne żniwo, kładąc się ponurym cieniem na wszystkie żywe byty, zwłaszcza na rody elfów, które musiały opuścić skandynawskie lasy, zniszczone i spalone, oraz zamieszkać wśród ludzi. Dlatego pokój, który po niej nastał, był zbawienny.

Jednak Jens i tak nie była w stanie odgonić wątpliwości oraz strachu, który czuł w związku ze zbliżającą się rozmową z Caitlyn (oczywiście nie negował rozkazów od swojej królowej i teraz była już w drodze do jej hotelowego mieszkania). W końcu to nie była byle jaka łowczyni demonów, a potomkini Sprengerów, wielkiego rodu łowców czarownic, który jako jeden z nielicznych nie popierał paktu o nieagresji, mimo że ich szeregi były zdziesiątkowane, nadal chcieli zabijać wiedźmy, czarodziejów, magów oraz wszystkich innych zdolnych posługiwać się magią, w tym także elfy. A mogli to robić z niebywałą wręcz łatwością, gdyż broń, jaką się posługiwali, czarne miecze, sztylety, czy też nieszczęsne katany, jedną z nich przypiętą do pasa nosiła zawsze ze sobą Cait, pokryte były runami niwelującymi magię. Jedno, nawet najsłabsze cięcie potrafiło odebrać przeciwnikowi całą przewagę. Całą moc, z którą się urodził. Wizja ta napawała strachem Jens.

Z tego, co wiedziała, po podpisaniu paktu dziadek Caitlyn uciekł do Londynu, gdyż nie zgadzał się z poglądami reszty rodziny, gdzie ożenił się z jakąś brytyjką, a na świat przyszedł ojciec młodej łowczyni, który również ożenił się z brytyjską łowczynią demonów. Mieli dwójkę dzieci, Petera i Caitlyn. Peter zginął, walcząc z jakimś demonem (lecz królowa elfów twierdziła, że to nieprawda, zapytana o szczegóły, odmówiła Jens odpowiedzi), a ojciec i matka w niewyjaśnionych okolicznościach. To wszystko, co elfy wiedziały o Caitlyn, co Jens wiedział. A teraz miał iść prosto do paszczy lwa.

– Bogini, proszę, miej litość nad moją duszą – powiedziała pod nosem elf, a następnie zadzwonił dzwonkiem do mieszkania blondynki. Przez długą chwilę nic się nie działo. Jens zaczynała myśleć, że nikogo nie ma w domu, lecz wtedy właśnie otworzyły się drzwi, a w progu stanął o głowę niższy od Jens mężczyzna o dziwnych, kasztanoworudych włosach. Spojrzenie nienaturalnych, złotych oczu dało znak elfowi, że jest on czarodziejem. A lekko spiczaste uszy Jens dały mu znak, że ma do czynienia z elfem.

– Coś ty za jeden? – wysyczał, mrużąc podejrzliwie oczy.

– Jens Mifcaren – przedstawiła się. – Czy zastałxm panią Caitlyn?

– Nie. Poza tym nie sądzę, żeby to była planowana wizyta – warknął. Jens pojął, że nie jest tutaj mile widziany.

– Zgadza się. Moja królowa poprosiła mnie, bym przekazał wiadomość pannie Caitlyn.

Na te słowa Alexander wybuchnął śmiechem.

– No tak, jasne. – Nadal nie mógł przestać się śmiać, nie przeszkadzało mu, że ktoś może słyszeć. W Ameryce ludzie byli zbyt zajęci sobą, by przejmować się swoimi nawet najbliższymi sąsiadami. – Czego się spodziewałem po męskim elfie. Pewnie, że jesteś dziwką królowej... oj, przepraszam powiedziałem to na głos? – Alexander oparł się o framugę drzwi, a następnie spojrzał na nie rozbawionymi oczami. Jego reakcja nie zdziwiła Jens, lecz i tak lekko zirytowała.

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz