Caitlyn opróżniła barek Anthony'emu. Nie zrobiła tego jednak od razu, gdyż lubiła się delektować trunkiem, czuć jak whisky wypala jej przełyk, jak alkohol dostaje się do krwiobiegu i sprawia, że kobieta powoli traci kontrolę nad swoim ciałem, przyspiesza oddech.
Kiedy łowczyni demonów była pod wpływem zapominała o swoich dotychczasowych troskach. O żałobie, którą nosiła już od trzech lat w swoim sercu. Słyszała już od wielu osób, że powinna podzielić się z kimś swoim bólem, lecz ona nigdy tego nie robiła.
Nigdy nie wspominała o ponurych myślach przebiegających przez jej głowę. Nigdy. Nikomu.
W momencie, gdy chciała zacząć dobierać się do ostatniego kieliszka wódki, drzwi do, opustoszałej już, kawiarni otworzyły się. Anthony uniósł brew, zaciekawiony kogo niosło o tej porze. Było już późne popołudnie, prawie wieczór, większość okolicznych mieszkańców była w podeszłym wieku, dlatego o tej godzinie szli do domów, ta ulica należała do najspokojniejszych w całym Nowym Jorku, temu też przez niedawne znalezienie zwłok mieszkańcy byli poddenerwowani.
– Dobry wieczór, czy jest jeszcze otwarte? – zapytał Matthew, przekraczając próg kawiarnii.
Caitlyn, widząc go podejrzanie się uśmiechnęła, czego zapatrzony w policjanta czarodziej nie zauważył, przez co nie był świadom mrocznego planu, który wykiełkował w głowie pijanej blondynki.
– Tak... jasne... – wymamrotał Anthony, spuszczając z zażenowania wzrok.
– Cieszę się, niby na drzwiach wisi kartka, z napisem otwarte, ale nie byłem pewien, czy kogoś zastanę. – Detektyw podszedł do lady, za którą zasiadała Caitlyn i z pewną dozą niepewności usiadł obok niej. – Straszne tutaj pustki wieczorem.
– Ma pan rację. – Przytaknął Anthony, odwracając się. Dotychczas stał lub siedział na przeciwko Cait, ponieważ była jedyną "klientką" w jego kawiarnii, teraz musiał się przemieścić by dojść do półki, na której w szklanych słoikach znajdowały się ziarna kawy. – Co podać? – zapytał.
– Poproszę... – zaczął, uważnie przyglądając się długiej, ciągnącej się praktycznie nad całą ladą półce. – podwójne espresso.
– Kawę doppio, tak? – Upewnił się Anthony, ściągając z półki specjalną mieszankę trzech różnych ziaren kawy, którą przygotował jakiś czas temu w swoim gabinecie. Czarodziej nie mielił kawy na oczach klientów, ponieważ używał do tego szczypty swojej magii. Nie chciał, aby przypadkowi ludzie poznali jego sekret. – Za dziesięć minut będzie gotowa, musi pan poczekać, ponieważ wyłączyłem jakiś czas temu ekspres, przez co teraz muszę go na nowo uruchomić.
Matthew machnął ręką, uśmiechając się życzliwie.
– Nie ma problemu. Mam czas.
Caitlyn, która dotychczas przysłuchiwała się ich rozmowie z boku, spojrzała teraz z zaciekawieniem na Roosevelta. Kobieta niczym nie dawała po sobie poznać, że jest pijana. Siedziała dumnie wyprostowana, nie chwiała się, ani nie mamrotała pod nosem.
– Już tutaj pana raz widziałam, czyżby wrócił pan licząc, że znów dostąpi zaszczytu przebywania w blasku mojej chwały? – Jednak ona była pijana. Okazywała to tylko w dziwny, narcystyczny sposób.
Anthony słysząc ją, wywrócił oczami.
– Cait sprawdź na górze, czy cię tam nie ma – warknął, chociaż był prawie pewien, że to nie zadziała.
Zadziałało.
Caitlyn wstała i wykonała krok w stronę drzwi prowadzących na zaplecze.
– Jak chciałeś zostać sam na sam z tym przystojniaczkiem, to wystarczyło poprosić – prychnęła, ale nie była zła. Jej "nikczemny" plan zadziałał. – Do widzenia, panie ładny~
CZYTASZ
Pamiętaj o śmierci
FantasyDemony są wśród nas, chowają się w naszych cieniach, czerpią siłę z naszego strachu. Lecz są też ludzie, którzy wykorzystują demony, kradną ich magię oraz zmuszają je do posłuszeństwa. Panują nad mrokiem, nie zezwalają, by się rozprzestrzeniał, c...