Rozdział 36 | Wróć żywy

688 79 34
                                    

Kawiarnia bez Anthony'ego wyglądała jak smutne, opuszczone miejsce. Za każdym razem, gdy czarodziej się od niej oddalał, traciła całą swoją magię, cały swój urok. Okoliczni mieszkańcy nie wiedzieli o tym, gdyż gdy mężczyzny nie było, kawiarnia była zamknięta, lecz Izzy znała ten sekret. Demonica już wielokrotnie musiała zostawać sama, więc widziała na własne oczy, co się dzieje wewnątrz budynku. Przerażało ją to i fascynowało równocześnie. Kobieta żyła już kilka tysięcy lat, ale nigdy nie widziała czarodzieja, który miałby tak potężny wpływ na swoje otoczenie. Którego sama obecność potrafiła rozjaśnić dzień.

Anthony był naprawdę niezwykły. Był mądry, wesoły, miły i szczerze dobry. Nie kłamał, nie oszukiwał, nie używał czarnej magii, chociaż mógł. Takie zdanie, wyrobione po dwudziestu latach wspólnego życia, miała o nim Izzy.

Nie mogła być w stu procentach pewna, że się nie myli, ale wiedziała, że Anthony był przeciwieństwem swojego ojca Arthura, którego demonica nienawidziła, a któremu musiała służyć z uwagi na pakt zawarty przed wiekami. Arthur był złym człowiekiem. Bardzo złym, chciał wprowadzić czystkę rasową. Pozbyć się wszystkich, którzy mu nie odpowiadali.

Izzy, chcąc go powstrzymać, zapłaciła najwyższą cenę.

Straciła całą swoją magię.

Ale nie żałowała tego, co zrobiła, mimo że ostatecznie doprowadziło to do jego śmierci.

Jednak Anthony'emu za nic w świecie nie pozwoliłaby umrzeć.

– Wróć żywy – wymamrotała, składając ręce jak do modlitwy, a następnie pod nosem zaczęła mamrotać jakąś łacińską sentencję, brzmiącą niczym modlitwa, ale nieprzypominającą żadnej znanej na całym świecie. Najprawdopodobniej stworzyła ją sama diablica.

– Zabawne. – Nagle Izzy usłyszała czyjś głos, dobiegający z rogu pomieszczenia. Słyszała go już w swoim życiu wielokrotnie, więc od razu go poznała. Wystraszyła się. – Naprawdę to jest aż za bardzo kuriozalny widok, czystej krwi diablica modli się o życie swojego przyjaciela, postradałaś już do końca wszystkie zmysły, siostrzyczko?

W kawiarni niespodziewanie zjawiła się starsza siostra Izzy, Agatha.

***

Caitlyn zajęła się plinowaniem drzwi, lecz i tak nie mogła się powstrzymać przed zerkaniem co jakiś czas na to, co wyprawia Anthony przy nieprzytomnym Matthew'em. A robił naprawdę dużo i przy tym dziwnie wymachiwał rękoma, namalował jakąś śmierdzącą, czarną farbą na twarzy nieprzytomnego mężczyzny specyficzne znaki, przypominające starodawne runy, którymi okryta była broń łowczyni, a jednocześnie bardzo się od nich różniące.

Cait już wiele razy widziała, jak jej przyjaciel czarował, ale nigdy nie miała okazji przyglądać się rytuałowi zdjęcia klątwy, nic w tym dziwnego, przeważnie czarodzieje odprawiali go z dala od ciekawskich spojrzeń, twierdząc, że tylko nieliczni spoza społeczności są godni, by go widzieć.

Cait nie powiedziała tego głośno, ale ucieszyła się z tego faktu, że Ant uznał ją za godną zobaczenia tego przedsięwzięcia – zawsze przecież mógł kazać jej wyjść z pokoju i nie miałaby z tym problemu. A tak poczuła się doceniona. Ważna dla niego, tym bardziej nie mogła go teraz zawieść.

Zabić.

– Już prawie skończyłem – odezwał się po angielsku Anthony (wcześniej mruczał do siebie po łacinie). – Jak chcesz lepiej widzieć, to podejdź. – Uśmiechnął się do niej.

Kobieta pokręciła głową, chociaż bardzo chciała zobaczyć wszystkie szczegóły rytuału.

– Ktoś musi pilnować drzwi – odmówiła.

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz