Rozdział 41 | Memento mori!

605 63 60
                                    

Co zamierzasz zrobić, gdy będę musiała umrzeć?

Te słowa prześladowały Arne, odkąd tylko pamiętał. Na początku ich nie rozumiał. W końcu wypowiedziane zostały przez Agathę, demonicę, cerbera, strażnika piekieł. Przez osobę, która nigdy tak naprawdę nie żyła.

Dopiero po latach zrozumiał ich sens i cierpienie w nich zawarte. Poprzez śmierć kobieta miała na myśli wieczną rozłąkę. Styks wyschnął. Tak, piekielna rzeka, wypływająca na syberyjskie ziemię, wyschła. A skoro jej już nie było, nie było też potrzeby, by ktoś jej strzegł.

Agatha musiała wrócić do piekła.

Na zawsze.

Musiała umrzeć.

Co jednak Arne zamierzał z tym zrobić? Po prostu się z tym pogodzić? Pozwolić odejść jego ukochanej miłości? Nie... Zresztą kto by się zdecydował na taki krok? Czy jest ktokolwiek, kto po tylu latach... wiekach miłości pozwoliłby odejść swojej ukochanej?

Musiał coś zrobić.

Musiał...

Musiał ją ocalić.

Musiał sprowadzić ją z powrotem na ziemię.

Musiał zawrzeć z nią pakt.

***

– Arne Iversen? – syknął Shiki, wyszarpując z ciała nóż, którym rzucił go mężczyzna. Nie obchodziło go to, że przysporzy sobie tym więcej bólu. To był jedyny sposób, by rana mogła się zasklepić. – Słyszałem o tobie. Elfi, zaginiony książe.

– Plotkują w piekle? – zaśmiał się mężczyzna, a następnie wstał od biurka i zbliżył się do stojącego przy drzwiach demona. – Skoro wiesz, kim jestem, to dlaczego nie uciekasz?

– Dlaczego miałbym? – Shiki zmrużył oczy. Rana już zdążyła mu się zasklepić. – To ty chciałeś mnie przywołać, prawda?

– Domyśliłeś się? – Elf uśmiechnął się.

– Zostawiłeś plamę krwi na tym ostrzu. – Demon wskazał leżący na podłodze sztylet. – Tą samą krew użyłeś do namalowania pentagramów, przez które tutaj jestem. Tylko głupiec by się nie domyślił. – Mimo że Arne z każdym krokiem był coraz bliżej Shikiego, ten nie cofnął się. Nawet nie drgnął. – Nie sądziłem, że osoba, która od dziesięciu lat tak desperacko chciała mnie przywołać, jest aż tak blisko mnie. Nawet jeśli teraz rozwiązałem tę zagadkę, to przez długi czas byłem zaślepiony. Byłem nieostrożny.

Arne prychnął.

– Bardziej od nieostrożności ja dobrze grałem. – Elf schylił się po nóż leżący na ziemi. Ton jego głosu wskazywał wielkie zadowolenie z siebie. – Musisz mi to przyznać, w końcu nie zorientowałeś się do samego końca.

Shiki podążał wzrokiem za ostrzem, którym bawił się w rękach Arne. Nic nie wskazywało na to, że zdecyduje się go nim dźgnąć, ale wolał być ostrożny. W końcu przed chwilą miał je w swoim boku. Swoją drogą zastanawiał się, kto wcześniej sprawił, że na sztylecie pozostała krew elfa. I dlaczego on nie zdecydował się jej usunąć.

Dając mu wręcz najbardziej jawny dowód swojej zbrodni.

– Dlaczego więc teraz postanowiłeś się ujawnić? – Diabeł zmrużył oczy. To pytanie nie dawało mu spokoju. – Czyżbyś bardzo nie mógł przeżyć tego, że zmieniałem ci odpowiedzi na kartkówkach? – prychnął, lecz wcale mu nie było do śmiechu.

Arne spojrzał się przez ramię, na stertę papierów, która wciąż pozostała mu do sprawdzenia. Nie wyglądał, jakby w jakikolwiek sposób się nią przejmował.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 26, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pamiętaj o śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz