1. | 5 lat później |

9.7K 540 347
                                    

Marinette  rozkoszowała się właśnie snem, w którym odbierała z rąk nowego  burmistrza Paryża nagrodę, za zajęcie tytułu najlepszej projektantki  roku, gdy nagle, z jej cudownego marzenia sennego, wyrwał ją dziecinny  paluszek, który z uporem maniaka dźgał ją co chwilę w wolną przestrzeń  pomiędzy żebrami. Otworzyła jedno oko i ujrzała nad sobą burzę powywijanych we wszystkie strony blond włosów oraz parę jasnozielonych oczu, które wpatrywały się w nią z coraz mniejszą dozą cierpliwości.

— Mamo! Mamo! MAMOOOOOOOO!!!!

—  Emmo Dupain-Cheng, jeżeli nasze mieszkanie nie jest w tej chwili  trawione przez ogień, albo nie plądruje go zgraja włamywaczy, to  naprawdę musisz wymyślić szybciutko świetną wymówkę, dlaczego budzisz  mamę o tak niedorzecznej godzinie — jęknęła, zmuszając swoje zaspane  ciało do przyjęcia pozycji siedzącej.

Przeciągnęła się z ledwie  słyszalnym pomrukiem i spojrzała na ekran swojego telefonu. 5:17. Drobna  postać ubrana w jasnozieloną piżamkę z motywem kocich łapek wdrapała  się na łóżko, usiadła na jego końcu, krzyżując nogi po turecku i  wpatrywała się w swoją matkę z urażoną miną.

— Tikki mówi, że nie mogę włożyć do przedszkola mojego kombinezonu z uszami Czarnego Kota. Każe mi włożyć sukienkę. Plagg powiedział, że wyglądam w nim uroczo i mam jej nie słuchać, więc dałam mu kawałek serka z lodówki, a Tikki  krzyczała na niego, że ma nie wyważać jej zdania... — stwierdziła  dziewczynka, zakładając w wojowniczym geście rączki na bioderka.

Marinette  zaśmiała się melodyjnie i gestem ręki zaprosiła córkę, by usiadła obok  niej, po czym przykryła ją szczelnie kołdrą i przytuliła.

— Kochanie, Tikki  ma rację. Wczoraj wieczorem wyprasowałam dla ciebie granatową sukienkę,  ponieważ dziś w przedszkolu obchodzicie bardzo ważne dla wszystkich  Francuzów święto. Pani Matthieu prosiła, żebyście tego dnia byli ubrani odświętnie. Kombinezonik włożysz po powrocie do domu, zgoda? — odparła łagodnym głosem. — Po drugie, mówi się "nie podważać zdania" — zachichotała cicho. — Dziś zajęcia w przedszkolu są z tej okazji skrócone, ale  niestety ja mam dzisiaj masę roboty w pracowni, dlatego poprosiłam  ciocię Alyę,  żeby cię odebrała. Ciocia wspominała coś, że wujek Nino ma dzisiaj  wolne i pójdziecie razem na plac zabaw, jeśli nie będzie padać. Co ty na  to Kocurku?

Alya pracowała jako reporterka we francuskim wydaniu wiadomości razem z Nadią Chamack,  jednak obecnie z powodu rozpoczęcia drugiego trymestru ciąży przebywała  na zwolnieniu lekarskim i zawsze była gotowa, żeby pomóc przyjaciółce w  opiece nad córką, co żartobliwie nazywała "praktyką do zawodu matki". Oczywiście Marinette starała się nie nadużywać jej pomocy, jednak praca w pełnym wymiarze godzin w pracowni Gabriela Agresta wiązała się z wieloma logistycznymi zabiegami, jeśli chodziło o opiekę nad małą Emmą.

Marinette  nalała mleko do miski i patrzyła, jak Emma z zaangażowaniem  wsypuje swoje ulubione płatki czekoladowe do naczynia. Ojciec wiele razy  beształ ją za to, że podaje swojemu dziecku takie "bezwartościowe świństwa"  do jedzenia, jednak samotna matka nie miała wiele czasu na  przygotowywanie pełnowartościowych posiłków na codzień. Sama często  zaczynała dzień, popijając w biegu wyłącznie zimną, czarną kawę.

Po zjedzonym posiłku, trzymając  córkę za rękę, skierowała się do swojego czerwonego Mini Coopera zaparkowanego na podziemnym parkingu pod apartamentowcem. Choć słowo "apartamentowiec" brzmiało dumnie, to mieszkanie Marinette było raczej niewielkim m3,  w którym znajdował się salon z aneksem kuchennym, sypialnia, dziecięcy  pokoik Emmy oraz łazienka. Nic więcej nie było im potrzebne do  szczęścia, zresztą lokatorki niewiele czasu spędzały w domu. Często w  trakcie pracy projektantka odbierała córkę z przedszkola i ślęczała w biurze  godzinami nad nowymi projektami. Emma była przyzwyczajona do takiego  życia i nie narzekała. Była wyjątkowo dojrzałą istotką jak na swoje 5  lat i doskonale rozumiała, że mama robi to dla nich.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now