— Nie mogę go ścisnąć mocniej, Marinette. Jesteś w ciąży i gorset musi być odrobinę luźniejszy. No, chyba że masz zamiar za 4 miesiące urodzić dwa idealnie symetryczne naleśniki! — zaśmiała się Alya, przewracając oczami, gdy kończyła swoją szarpaninę z delikatną, atłasową, czerwoną wstążką w czarne kropki, którą regulowała gorset sukni ślubnej swojej przyjaciółki. – Do prawdy, Marinette. Musiałaś uszyć coś takiego? Moja suknia ślubna nie miała gorsetu i dzięki temu miałam pewność, że w środku wypowiadania przysięgi małżeńskiej nie padnę przed Nino na posadzkę kościoła z braku tlenu.
— Al, ty masz inną figurę! Spójrz na mnie. Gdybym nie dała tego gorsetu, wyglądałabym jak kasztan na zapałkach! Nie dość, że jestem płaska, to jeszcze chłopaki postanowili tuż przed ślubem pokazać całemu światu swoją obecność, w postaci tej wystającej oponki — Jęknęła Marinette, poklepując się po okazałym brzuchu.
— Nie jesteś płaska, Mari. Już zaczynasz zamieniać się powoli w chodzącą mleczarnię. Osobiście uważam, że wyglądasz ponętnie. Adrien nie będzie mógł wcelować obrączką na twój palec, kiedy jego wzrok zatrzyma się na twoich...
— Alya! — przyjaciółka spiorunowała ją wzrokiem, by po chwili wybuchnąć salwą śmiechu.
Po chwili do pomieszczenia wbiegła Emma, w towarzystwie dwóch lewitujących nad jej głową kwami, z czego jedno z nich śmiało się do rozpuku, podczas gdy drugie miotało się raz w prawo, raz w lewo, usilnie próbując zrzucić coś z siebie.
— Ciociu, czy uczeszesz mi włoski? — spytała Emma, podając Alyi zieloną wstążkę do włosów i całe pudełko wsuwek.
— Co ci się stało Plagg? — spytała przyszła panna młoda, wyciągając ręce w kierunku stworzonka. Plagg popatrzył na swoją strażniczkę błagalnym spojrzeniem.
— Zlituj się, Marinette. Zdejmij ze mnie to obrzydlistwo! Twoja córka uznała, że będę wyglądał uroczo, jeśli założy mi tą... tą... tą paskudną kokardę na szyję! — jęknął, nieporadnie starając się zdjąć kawałek zielonego atłasu z szyi.
Obydwie kobiety roześmiały się. Emma natomiast, która w tym momencie siedziała na krześle, przy toaletce w pokoju panieńskim swojej mamy, założyła ręce na piersi i zmarszczyła czoło.— To jest mucha, Plagg! Nie kokardka! Musisz być elegancki na wesele mamy i taty! — zaperzyła się.
— Oj, kocurku! — zachichotała Marinette, rozwiązując wstążkę. Stworek odetchnął z ulgą i postanowił natychmiast oddalić się w stronę mieszkania swojego właściciela, unikając tym samym ponownego spotkania z Emmą. — Plagg i Tikki i tak nie mogą pokazać się gościom weselnym i całą ceremonię spędzą w twojej torebeczce — wyjaśniła. — Poza tym, kwami nie lubią się stroić. Wiem coś na ten temat, bo przez wiele lat próbowałam namówić Tikki, żeby pozwoliła mi stworzyć dla niej dedykowaną kolekcję ubrań — dodała, puszczając oko do Tikki, która uśmiechnęła się i przytuliła do policzka swojej właścicielki.
— Jestem taka dumna, Marinette! Po tych wszystkich latach, w końcu ty i Adrien znaleźliście swoją drogę do siebie. Udało wam się zburzyć ścianę między wami i nareszcie przeznaczenie może się dopełnić. Och... gdyby tylko mistrz Fu was teraz widział...
Stworzonko uśmiechnęło się smutno, na wspomnienie swojego dawnego strażnika, a Marinette pogłaskała ją po malutkim policzku.
— Gotowe! Wyglądasz jak mała księżniczka, kocurku! — zawołała Alya, malując swojej chrześnicy usta bezbarwną pomadką ochronną i zapinając na jej włoskach ostatnią wsuwkę.
Emma wstała z krzesła i okręciła się kilka razy, powodując tym samym, że jej balowa, tiulowa sukienka w kolorze soczystej limonki, zaczęła się okręcać razem z nią.
CZYTASZ
Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwi
FanfictionNoc, która splecie ich losy nierozerwalną nicią przeznaczenia na zawsze. Marinette Dupain-Cheng, 24-letnia projektantka, pracująca w domu mody Gabriela Agresta, musi stawiać czoła niełatwemu zadaniu, jakim jest pogodzenie wymagającej pracy z samotny...