39. | Gotowa jak nigdy |

5.6K 402 98
                                    

— Nie mogę go ścisnąć mocniej, Marinette. Jesteś w ciąży i gorset musi  być odrobinę luźniejszy. No, chyba że masz zamiar za 4 miesiące urodzić  dwa idealnie symetryczne naleśniki! — zaśmiała się Alya,  przewracając oczami, gdy kończyła swoją szarpaninę z delikatną,  atłasową, czerwoną wstążką w czarne kropki, którą regulowała gorset  sukni ślubnej swojej przyjaciółki. – Do prawdy, Marinette. Musiałaś uszyć coś takiego? Moja suknia ślubna nie miała gorsetu i dzięki temu  miałam pewność, że w środku wypowiadania przysięgi małżeńskiej nie padnę  przed Nino na posadzkę kościoła z braku tlenu.

— Al, ty masz inną  figurę! Spójrz na mnie. Gdybym nie dała tego gorsetu, wyglądałabym jak kasztan na zapałkach! Nie dość, że jestem płaska, to  jeszcze chłopaki postanowili tuż przed ślubem pokazać całemu światu  swoją obecność, w postaci tej wystającej oponki — Jęknęła Marinette,  poklepując się po okazałym brzuchu.

— Nie jesteś płaska, Mari.  Już zaczynasz zamieniać się powoli w chodzącą mleczarnię. Osobiście  uważam, że wyglądasz ponętnie. Adrien nie będzie mógł wcelować obrączką  na twój palec, kiedy jego wzrok zatrzyma się na twoich...

— Alya! — przyjaciółka spiorunowała ją wzrokiem, by po chwili wybuchnąć salwą śmiechu.

Po chwili do pomieszczenia wbiegła Emma, w towarzystwie dwóch lewitujących nad jej głową kwami,  z czego jedno z nich śmiało się do rozpuku, podczas gdy drugie miotało  się raz w prawo, raz w lewo, usilnie próbując zrzucić coś z siebie.

— Ciociu, czy uczeszesz mi włoski? — spytała Emma, podając Alyi zieloną wstążkę do włosów i całe pudełko wsuwek.

— Co ci się stało Plagg? — spytała przyszła panna młoda, wyciągając ręce w kierunku stworzonka. Plagg popatrzył na swoją strażniczkę błagalnym spojrzeniem.

—  Zlituj się, Marinette. Zdejmij ze mnie to obrzydlistwo! Twoja córka  uznała, że będę wyglądał uroczo, jeśli założy mi tą... tą... tą paskudną kokardę na szyję! — jęknął, nieporadnie starając się zdjąć kawałek zielonego atłasu z szyi.
Obydwie kobiety roześmiały się.  Emma natomiast, która w tym momencie siedziała na krześle, przy  toaletce w pokoju panieńskim swojej mamy, założyła ręce na piersi i zmarszczyła czoło.

— To jest mucha, Plagg! Nie kokardka! Musisz być elegancki na wesele mamy i taty! — zaperzyła się.

—  Oj, kocurku! — zachichotała Marinette, rozwiązując wstążkę. Stworek  odetchnął z ulgą i postanowił natychmiast oddalić się w stronę  mieszkania swojego właściciela, unikając tym samym ponownego spotkania z  Emmą. — Plagg i Tikki i tak nie mogą pokazać się gościom weselnym i całą ceremonię spędzą w twojej torebeczce — wyjaśniła. — Poza tym, kwami nie lubią się stroić. Wiem coś na ten temat, bo przez wiele lat próbowałam namówić Tikki, żeby pozwoliła mi stworzyć dla niej dedykowaną kolekcję ubrań — dodała, puszczając oko do Tikki, która uśmiechnęła się i przytuliła do policzka swojej właścicielki.

—  Jestem taka dumna, Marinette! Po tych wszystkich latach, w końcu ty i  Adrien znaleźliście swoją drogę do siebie. Udało wam się zburzyć ścianę  między wami i nareszcie przeznaczenie może się dopełnić. Och... gdyby  tylko mistrz Fu was teraz widział...

Stworzonko uśmiechnęło się smutno, na wspomnienie swojego dawnego strażnika, a Marinette pogłaskała ją po malutkim policzku.

— Gotowe! Wyglądasz jak mała księżniczka, kocurku! — zawołała Alya, malując swojej chrześnicy usta bezbarwną pomadką ochronną i zapinając na jej włoskach ostatnią wsuwkę.

Emma  wstała z krzesła i okręciła się kilka razy, powodując tym samym, że jej  balowa, tiulowa sukienka w kolorze soczystej limonki, zaczęła się  okręcać razem z nią.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz