40. | Teraz jesteśmy szczęśliwi |

6K 383 125
                                    

Dzień, w którym się poznaliśmy, oniemiałam,
wstrzymałam oddech. Od samego początku wiedziałam,
że znalazłam dom dla mego serca. *

— Ja, Adrien Agreste, biorę sobie ciebie, Marinette za żonę...

Serce bije szybko. Kolory i obietnice...

... i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...

Jak mam być dzielna? Jak mam cię kochać, kiedy boję się upaść?

... oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

Lecz gdy patrzę, jak stoisz tu samotnie, wszystkie wątpliwości nagle znikają.

— Ja, Marinette Dupain-Cheng, biorę sobie ciebie, Adrienie za męża...

Jesteśmy o krok bliżej...

... i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...

Umierałam każdego dnia, czekając na ciebie.
Kochanie, nie bój się... Pokochałam cię na tysiąc lat
i będę cię kochać przez kolejny tysiąc.

... oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

... Jesteśmy o krok bliżej...

— Marinette i Adrienie, cieszymy się, że wraz z całą waszą rodziną i bliskimi, możemy być świadkami nowego początku. Tym nowym początkiem, jest wasze małżeństwo i rodzina, którą od tej pory tworzycie. Przyjmijcie jeszcze raz moje gratulacje — oznajmił z uśmiechem ksiądz, dając nowożeńcom znak, iż mogą się pocałować.

Katedra Notre Dame, pomimo swych rozmiarów była wypełniona po brzegi. Samo wesele miało być skromną uroczystością, na którą zaproszone zostały jedynie osoby z najbliższego otoczenia państwa młodych, jednak większą część obecnych w świątyni stanowili fani oraz ciekawscy gapie. Gabriel doskonale zadbał natomiast o to, żeby na uroczystości nie było żadnych fotoreporterów ani dziennikarzy. To był ich wyjątkowy dzień i powinien odbywać się w rodzinnej atmosferze. Oczy całego tłumu, zwrócone były w kierunku ołtarza, kiedy Adrien z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy, ujął w dłonie twarz ukochanej i zanim złożył na jej ustach subtelny pocałunek, wyszeptał:

— Czekałem na ciebie całe życie, Kropeczko.

Tłum wiwatował. Alya i Sabine, trzymały się pod ramię, ocierając ukradkiem kilka łez, które wymknęły się spod ich powiek, natomiast Gabriel i Tom stali dumnie wpatrując się w swoje dzieci, których losy połączyła czerwona nić przeznaczenia. Emma wprost nie mogła się doczekać, kiedy jej rodzice w końcu wyjdą z kościoła, żeby mogła wpaść w ich ramiona, z kolei z tyłu, w bocznej nawie katedry, stał podparty o ścianę Luka, który widząc całą scenę, uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową, na znak, że pogodził się ze swoim losem. Był szczęśliwy, że Marinette i Emma nareszcie będą miały rodzinę, o której zawsze marzyły.

Na znak, dany przez księdza, goście oraz rodzina wstali i ustawili się bokiem, do czerwonego dywanu, który prowadził od wejścia do ołtarza. Marinette chwyciła drżącą dłonią swój biało-różowy bukiet i ujęła męża pod ramię, uśmiechając się ciepło do zgromadzonych gości. W tym momencie całą katedrę wypełnił dźwięk marsza Mendelsona. Państwo Agreste, powolnym, dostojnym krokiem zmierzali po czerwonym dywanie do wyjścia z katedry, mijając po drodze pełne życzliwości, sympatii i wzruszenia spojrzenia najbliższych.

Gdy tylko znaleźli się przed kościołem, okazało się, że na uroczystości pojawili się niemal wszyscy starzy znajomi z klasy Marinette i Adriena. Ku uciesze Marinette, brakowało tylko Lili. Kim, Max, Nathaniel i Ivan wystrzelili konfetti z papierowych tub, a pozostali goście sypali w kierunku nowożeńców ryż i monety. Emma natychmiast przybiegła do swoich rodziców i z pełnym zaangażowaniem pomagała im zbierać pieniążki, wrzucając je do swojej czarnej torebeczki, natomiast Marinette zajęła się wytrząsaniem ze swoich upiętych włosów pozostałości ryżu.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz