19. | Wagary |

6.3K 426 122
                                    

Budzik. Kto i po co właściwie wymyślił to ustrojstwo? Chyba tylko po to, żeby mogło wylecieć z hukiem przez otwarte okno. Marinette nieprzytomnie pacnęła w swój telefon, przeciągnęła się i po chwili zaczęła się zastanawiać, dlaczego w jej brzuchu fruwa właśnie bezczelnie całe stado akum. To znaczy motyli.

Gdy usiadła na swoim łóżku, rzuciło jej się w oczy, że koszulka, którą miała na sobie, absolutnie nie należała do niej. Była o wiele zbyt luźna i pachniała drogą wodą kolońską o korzennym zapachu. Po drugie, pościel w jej łóżku była mocno wymięta. Marinette nie należała co prawda do osób, które spały szczególnie spokojnym snem, jednak jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło się aż tak skopać kołdry. Dopiero po chwili, kiedy uświadomiła sobie, że szara, bawełniana koszulka, która otulała jej ciało przyjemnym zapachem, należała do Adriena, przypomniała sobie wydarzenia minionej nocy.

Zwlekła się z łóżka, wsuwając bose stopy w puchate, różowe kapcie i przeciągnęła się ponownie, tym razem znacznie dłużej i z szerokim uśmiechem na twarzy. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo była samotna. Oczywiście miała Emmę, a zarówno w pracy, jak i poza nią otaczało ją mnóstwo życzliwych osób, jednak w całym tym pędzie brakowało jej kogoś, kto patrzyłby na nią takim wzrokiem, jak robił to Adrien.

Po względnym ogarnięciu się w łazience poczłapała w stronę kuchni, otulając się szczelnie szlafrokiem, a widok, który tam zastała autentycznie chwycił ją za serce.
Emma siedziała właśnie przy stole, nadal ubrana w swoją zieloną piżamkę w kocie łapki i z apetytem zajadała nierówno pokrojonego na kawałki naleśnika z serem. Adrien natomiast, ubrany w szary dres, z przewiązanym w pasie fartuszkiem z logo piekarni Dupain-Cheng, z ogromnym zaangażowaniem starał się zapleść dziewczynce dwa warkoczyki. Oczywiście jego próby spełzały na niczym i dziewczynka wyglądała jeszcze gorzej niż zaraz po przebudzeniu, ale Marinette uznała to za tak urocze, że nie miała serca zwracać mu uwagi.

Gdy dokończył swoje dzieło, stanął przed Emmą i z dumą popatrzył na strasznie krzywe plecionki.

— No, no... nie wiedziałam, że masz tyle ukrytych talentów. Kucharz, fryzjer... jest coś, czego jeszcze o tobie nie wiem? — zażartowała, spoglądając na włosy córeczki.

Blondyn obrócił się gwałtownie i nerwowo podrapał się z tyłu głowy, tak, jak to miał w zwyczaju, gdy ktoś go chwalił.

— Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, śpiąca królewno. Wyspana? — zapytał, muskając przelotnie wargami czubek jej głowy.

— Wyspana, ale strasznie głodna. Co tak bosko pachnie? — spytała, wdychając odurzający, słodki aromat niosący się po całej kuchni.

Adrien wyciągnął natychmiast z szafki czysty talerz, nałożył na niego stosik naleśników i położył na stół, obok miejsca, gdzie siedziała Emma.

— Dziś na śniadanie, w atelier Agreste serwujemy złociste naleśniki, smażone na śladowych ilościach oleju rzepakowego z pierwszego tłoczenia, podawane z najwyższej jakości waniliowym serkiem homogenizowanym bez laktozy. Całość serwowana jest na rodowej, szwedzkiej porcelanie wprost z IKEA. Czy życzy sobie pani, by całości dopełniła świeżo zmielona kawa, czy może zielona herbata?

— Kawa. Poproszę kawę. Duuużą kawunię — odparła, zdejmując pod krzesłem puchate kapcie.

Adrien usiadł naprzeciwko dziewczyn i również zaczął konsumować swój posiłek, gdy Marinette zwróciła uwagę, że jeżeli w ciągu 10 minut cała trójka nie zacznie się szykować, ona i Adrien nie zdążą do pracy, a Emma do przedszkola.

— Wujek mówił, że dzisiaj mamy gary — stwierdziła Emma, wkładając o wiele za duży kawałek naleśnika do buzi.

— Gary? — spytała Marinette, unosząc brew do góry.

— No tak mamusiu gary! Nie muszę iść do przedszkola, a wujek i ty nie musicie iść do pracy. Mamy wolne! Mogę chodzić cały dzień w piżamce? Prooooszę!

— Chodziło oczywiście o wagary. No tak, uznałem, że fajnie byłoby, gdybyśmy spędzili dzisiejszy dzień razem. Zadzwoniłem do firmy, wiedzą, że nas nie będzie. Oficjalnie mamy dziś wyjątkowo ważne spotkanie w sprawie twojej kolekcji. Dzwoniłem też do przedszkola, więc... dzisiaj zabieram was na podwójną randkę!

Marinette słysząc to, omal nie zakrztusiła się naleśnikiem. Miała tyle roboty, że nie wiedziała, w co włożyć ręce. Z drugiej jednak strony, bardzo potrzebowała chwili wytchnienia, a skoro tę chwilę mogła spędzić w towarzystwie Adriena i Emmy, nie mogło być lepiej.

Po zjedzonym śniadaniu Marinette wzięła prysznic i przygotowała siebie i Emmę do wyjścia. Cała trójka ustaliła, że spędzą ten dzień w wesołym miasteczku.

Emma dawno się tak świetnie nie bawiła. Marinette musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie widziała swojej córeczki tak szczęśliwej. Adrien spełniał każdą jej zachciankę, nawet jeśli wiązało się to z przekupieniem kobiety, która obsługiwała strzelnicę, byleby Emma mogła odebrać swojego wymarzonego, wielkiego, różowego jednorożca. Na koniec postanowili wybrać się do kina. Oczywiście Marinette nie przepuściła okazji, żeby obejrzeć Frozen II, ku wielkiemu niezadowoleniu Emmy, która najchętniej obejrzałaby jakiś film w stylu "Cios w Twarz III".

Gdy wspólnie spędzony dzień dobiegł końca, Emma koniecznie chciała podzielić się swoimi wrażeniami z babcią Sabine, szczególnie kiedy usłyszała, że dziadek ma zamiar piec pistacjowe makaroniki, które były szczególnie drogie jej dziecięcemu podniebieniu. Oczywiście widząc góry ciastek, które tylko czekają na skonsumowanie, dziewczynka bez dyskusji postanowiła zostać u dziadków na noc. Zanim Marinette i Adrien opuścili piekarnię, dziewczynka przytuliła mocno Adriena i szepnęła mu do ucha:

— Dziękuję wujciu. Ten dzień był super! Dzisiaj wydawało mi się, że mam tatę i to było ekstra! Mocno cię kocham! — krzyknęła, zarzucając mu na szyję swoje małe rączki.

Adrien przytulił dziewczynkę i szepnął jej do uszka tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć:

— Masz tatę, mój mały kociaku i już nigdy nie będziesz sama. Kocham cię.

Marinette i Adrien pożegnali się z państwem Dupain-Cheng i skierowali się w stronę samochodu. Dopiero gdy wsiedli do samochodu, między młodymi zapadła niezręczna cisza. Dotarło do nich wówczas, że ze względu na obecność Emmy, żadne z nich nie wspomniało tego, co wydarzyło się między nimi minionej nocy.

— Żałujesz? — Adrien odezwał się jako pierwszy, wkładając kluczyk do stacyjki. — Żałujesz tego, co wydarzyło się dzisiejszej nocy?

Marinette nie obdarowała go spojrzeniem, tylko zajęła się oglądaniem swoich dłoni, które w tym momencie wydały jej się wyjątkowo interesującym obiektem.

— Nie żałuję. Nie żałuję niczego. Nie żałuję tej nocy i nie żałuję tego, że wróciłeś. Ja tylko... boję się. Boję się, że znów wyjedziesz, albo, że za chwilę się obudzę i okaże się, że to był tylko jakiś piękny sen — stwierdziła, obracając nerwowo w dłoniach pasek od torebki.

— Nigdzie nie wyjadę. Mam tutaj wszystko, co kocham. Ciebie, Emmę, ojca, przyjaciół, firmę. Odzyskuję moje życie i uwierz mi, nie chcę tego stracić. Nie skrzywdzę cię, obiecuję — zapewnił, ujmując jej dłoń w swoje.

— Wiem i przepraszam, że jestem taka nieufna. Mam złe doświadczenia z facetami, to chyba dlatego — zaśmiała się nerwowo.

— Widocznie trafiałaś na nieodpowiednich facetów, ale facet, który siedzi teraz obok ciebie, przypomina ci, że jesteś z nim umówiona na 20:00 w klubie, więc odwiozę cię do domu, żebyś mogła zrobić się na bóstwo. Wpadnę po ciebie za dwie godziny.

Gdy czarne audi zatrzymało się pod apartamentowcem, w którym mieszkała młoda projektantka, Adrien wysiadł ze samochodu i otworzył jej drzwi, jak przystało na gentlemana.

— Do zobaczenia za dwie godziny, księżniczko. Już za tobą tęsknię — szepnął wprost w jej włosy, zaciągając się kokosowym aromatem jej szamponu.

— I vice versa. Do zobaczenia, Adrien — odparła z delikatnym uśmiechem.

Krótkie pożegnanie zostało uwieńczone równie krótkim, lecz namiętnym pocałunkiem na samym środku niemal pustego parkingu. Zakochani nie zauważyli jednak, że gdzieś na samym końcu placu, stał zaparkowany czarny motor, a jego kierowca, przyglądał się ich poczynaniom wzrokiem, który nie zwiastował niczego dobrego.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now