14. | Nie myliłam się, co do ciebie |

5.5K 418 83
                                    

— Tak myślałam, że się tu spotkamy, Chat.

Głos Biedronki był wyprany z jakichkolwiek uczuć, a z jej twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Nie wiedział, co ma zrobić. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a na twarzy malowała się mieszanka podziwu i przerażenia. Zachowywał się tak dyskretnie, a mimo to, jakimś cudem ona wiedziała, że tam stał. Nie bardzo wiedział jak się zachować. Przecież powinien uważać ją za martwą. Biedronka nie wie, że znał jej tożsamość. Musiał być wyjątkowo ostrożny, by nie zaplątać się we własne kłamstwa, żeby się nie zdradzić. Nie przeżyłby, gdyby Marinette dowiedziała się teraz prawdy o nim. Wiedział, że w przyszłości będzie musiał wyzać jej prawdę, jednak jeszcze nie teraz. Nie był na to gotowy.

Schował swój kij i delikatnie umiejscowił go z tyłu kostiumu, po czym zrobił kilka kroków w przód. Biedronka nadal stała w tym samym miejscu, gdzie wcześniej. Nadal nie patrzyła w jego stronę. Przyglądała się spowitemu w mroku Paryżowi, starając się wyłapać jak najwięcej szczegółów, majaczących w oddali. Wyglądała pięknie, skąpana w tych wszystkich światłach, które tliły się w oddali, tworząc jedną, spójną, przepiękną iluminację.

— Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha, Chat — stwierdziła spokojnym głosem. — Ach tak, niemal zapomniałam. Przecież jestem martwa. Doskonale pamiętam głośne wydania wiadomości, w ten czwartkowy wieczór, tak bardzo podobny do tego dzisiejszego — kontynuowała.

„Władca Ciem pokonany. Paryżanie świętują wyswobodzenie spod władzy tyrana".

„Superbohaterowie odnieśli sukces, gdzie jest Czarny Kot?"

i na koniec moje ulubione:

„Francja pogrążona w żałobie. Obrończyni Paryża – Biedronka poległa w starciu z ostatnim superzłoczyńcą".

Cytując medialne slogany sprzed pięciu lat, Biedronka uśmiechała się cynicznie, natomiast Adrien poczuł, jak wszystkie wnętrzności wykręcają mu się w drugą stronę. Dobrze pamiętał tamten dzień. Dobrze pamiętał każde słowo wypowiedziane przez każdego prezentera telewizyjnego, na każdej stacji. Dobrze pamiętał, jak w amoku przemierzał ulice Paryża, które nigdy wcześniej nie były tak puste, tak smutne, gdy skakał po dachach i rozpaczliwie wołał jej imię, a jego krzyki odbijały się echem od ścian budynków. Wtedy nie wiedział jeszcze, że Biedronką jest Marinette i że wcale nie zginęła, lecz nosząc pod sercem jego dziecko, poprzysięgła sobie chronić je za wszelką cenę.

— Biedronko, ja... — zaczął niepewnie.

— Biedronko? Już nie "Moja Pani"? Czy coś się zmieniło, Kotku?  — wypowiadając te słowa, w końcu odwróciła się w jego stronę i powolnym krokiem obeszła go dookoła. —  Wiesz, skąd wiedziałam, że dziś się spotkamy? Nasze spotkania zawsze miały charakter walki ze złem albo grupy wsparcia, a dziś bez wątpienia potrzebowałam czyjeś obecności i dobrego słowa. W takich momentach zawsze zjawiałeś się ty i te twoje słabe żarty — dodała z przekąsem. —
Twoje zaloty doprowadzały mnie do szału. Zawsze uważałam, że jesteś kobieciarzem, Chat. Oczywiście pociągałeś mnie, musiałabym być niespełna rozumu, żeby było przeciwnie. Zawsze byłeś atrakcyjny, ale przy tym taki natarczywy. Kiedy byliśmy dzieciakami, to było nawet zabawne. Taka gra w kotka i myszkę, ale kiedy zaczęliśmy dorastać, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że stąpam po kruchym lodzie. Niegdyś uważałam, że tacy jak ty, prowadzą swoją gierkę tak długo, aż zdobędą to, czego chcą, a ty chciałeś mnie. Ja też cię pragnęłam, ale bałam się. Bałam się, że kiedy już mnie zdobędziesz, szybko się mną znudzisz, zostawisz, zapomnisz.

Dziewczyna podeszła do Czarnego Kota o wiele za blisko, przynajmniej w jego mniemaniu. Mógł doskonale poczuć jej perfumy, które oczywiście znał doskonale, spędzając z Marinette całe dnie w pracy. Mógł zajrzeć głęboko w fiołkowe oczy, które w tym momencie nie tliły się radośnie, jak podczas ich wspólnych wygłupów z Emmą. Mógł poczuć jej ciało, które coraz pewniej napierało na niego, opierając go o metalową konstrukcję wieży. Jego zmysły wariowały i wiedział, że to zły znak, bo dał się wmanewrować w jej grę, a biorąc pod uwagę, że Marinette na pewno żywiła do jego alter ego szczerą nienawiść, to nie mogło skończyć się dobrze.

Biedronka znajdowała się w tej chwili naprawdę niebezpiecznie blisko. Zatopiła dłoń w jego włosach i delikatnie je zmierzwiła, co Czarny Kot mógłby uznać, za niezwykle przyjemne, gdyby nie to, że jej spojrzenie było w tym momencie tak zimne, jak gdyby fiołki zostały skute pierwszym, grudniowym mrozem.

— Wtedy zacząłeś też odwiedzać Marinette Dupain-Cheng, pamiętasz? Co wieczór przychodziłeś do jej pokoju, kiedy jej rodzice już spali. Co wieczór rozmawialiście do późna, a na drugi dzień dziewczyna z trudem wstawała do szkoły. Mimo to, co wieczór zostawiała dla ciebie otwarte okno. Biedna, głupia Marinette. Uwierzyła ci. Uwierzyła w twoje szczere intencje. Uwierzyła, że ją kochasz. Uwierzyła, że jest między wami coś szczególnego. Głupia, naiwna Marinette — wypowiadając każdy pojedynczy wyraz, Biedronka kreśliła na klatce piersiowej superbohatera małe kółka swoim palcem wskazującym, co doprowadzało go do szaleństwa. — Jeżeli ktoś umarł Chat, to właśnie ta dziewczyna w dwóch kucykach. Ta beztroska dziewczyna, która trzymała pod łóżkiem zdjęcia Adriena Agresta. Ta radosna nastolatka, której całym życiem były spotkania z przyjaciółmi, szkoła i projektowanie. Och, jak szybko życie ją nauczyło, że nie należy ufać swojemu sercu.Marinette musiała dorosnąć w ciągu kilku miesięcy po twoim zniknięciu i sama stawiać czoła... konsekwencjom związanym ze znajomością z tobą, ale jak to mówią... „Co cię nie zabije to cię wzmocni?"

Nagle, Czarny Kot poczuł, jak Biedronka ponownie zatopiła swoje palce w jego włosach, a następnie, połączyła swoje wargi z jego ustami. To nie był niewinny pocałunek. Był w nim zawarty cały ból, żal, tęsknota i cierpienie. Mieszanka emocji przelana w pełen pożądania pocałunek, który trwał i ostatnią rzeczą, jaką Adrien chciałby zrobić, było zakończenie go. Kiedy jednak poczuł, że w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowały się usta jego ukochanej, została pusta przestrzeń, natychmiast otrząsnął się z letargu, w jakim znajdował się do tej pory i ujął jej dłonie w swoje. Dziewczyna jednak natychmiast wyrwała się z jego uścisku i wyszeptała:

— Tikki, odkropkuj.

Przed Czarnym Kotem stała już teraz nie Biedronka, lecz Marinette, a nad jej głową unosiło się czerwone kwami, które zerkało na nią zmartwione. Dziewczyna spojrzała na superbohatera ze smutkiem w oczach i powiedziała:

— Tak właśnie nas postrzegałeś Chat. Nigdy nie umiałeś połączyć tego w całość. Nigdy nie widziałeś we mnie tego, jaka jestem naprawdę — stwierdziła gorzko. — Biedronka zawsze była twoim ideałem – piękna, waleczna, odważna, gotowa do poświęceń. Jako Marinette byłam... zbyt zwyczajna. Nieśmiała, szara myszka, która niewiele kogokolwiek obchodziła. Córka piekarza, która potrafiła potknąć się o własne nogi. Nie umiałeś dostrzec Marinette w Biedronce, ani Biedronki w Marinette. Zawsze chciałeś poznać moją tożsamość... a ja się bałam. Bałam się, bo wiedziałam, że nie jestem tym, kogo chciałbyś zobaczyć pod maską. Wiesz, co jest najgorsze? Nie myliłam się co do ciebie. Jesteś dokładnie taki, jaki myślałam, że jesteś. Wykorzystałeś mnie i opuściłeś, kiedy cię najbardziej potrzebowałam. Gdybyś tylko wiedział... Gdybyś tylko był... ale to już nieważne Chat. Dzisiejsze spotkanie to już ostatni rozdział w tej historii. Dzisiaj spotkał mnie ogromny cios od kolejnego mężczyzny, dla którego myślałam, że coś znaczę. Dlatego postanowiłam tu przyjść. Czułam, że to dziś jest ten dzień, kiedy powinnam zakończyć wszelkie niejasności między nami. To nasze ostatnie spotkanie. Żegnaj, Chaton.

— Marinette, błagam! Daj mi szansę coś powiedzieć. Nie dopuszczasz mnie do słowa! To nie tak, proszę, nic nie rozumiesz — próbował wyjaśnić, lecz dziewczyna puszczała jego słowa mimo uszu. — Musimy porozmawiać. Ja również muszę ci coś powiedzieć i myślę, że wtedy wszystko się jakoś ułoży, tylko błagam, wysłuchaj mnie. Wiem, że nie mogę na nic liczyć z twojej strony, ale chcę...

— Ale ja nie chcę. Myślę, że wyraziłam się jasno. Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia. Nie chcę cię znać, nie interesuje mnie, co masz mi do powiedzenia. Nie interesuje mnie twoja tożsamość. Nie dbam o nic, co ma jakikolwiek związek z tobą — odparła z rozżaleniem w głosie.

W tym momencie mężczyzna poczuł, jak oślepia go jasne, czerwone światło, a po Biedronce, został tylko zapach jej perfum i słodki smak jej pomadki, na jego ustach. Oprócz tego zostawiła też ogromne poczucie rozpaczy w sercu mężczyzny. Jednak, nawet jeżeli miałby wywołać koniec świata, nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu musi odzyskać miłość Marinette, a Emma musi wiedzieć, że ma ojca, który jeśli będzie trzeba, odda za nią życie.

— Kiedyś będziemy szczęśliwi, Marinette, obiecuję — szepnął, podpierając swoje coraz bardziej osłabione od emocji ciało na kiju.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now