32. | Cieszę się, że mnie odwiedziłeś, dziadziu |

5.7K 427 76
                                    

Niepewność i poczucie beznadziei powoli go zabijały. Siedział na szpitalnym korytarzu, w obcym kraju, pozostawiony sam sobie i czekał na jakąkolwiek informację. Wiedział, że Emma była nadal nieprzytomna, jednak jej stan oceniono jako stabilny. Niestety lekarz kategorycznie zabronił Adrienowi odwiedzin u córki.

Stan Marinette był o wiele poważniejszy. Była w znacznym stopniu niedotleniona, a ciąża poważnie zagrożona. Adrien co jakiś czas podchodził do przeszklonych drzwi i zerkał z niepokojem to na nią, to na aparaturę, która pokazywała jej parametry życiowe.

Przeczesał palcami włosy, po czym schował głowę w dłoniach, czując wszechogarniającą go bezsilność. Nie mógł zrobić nic, żeby jej pomóc. Jedyne co mógł teraz zrobić, to czekać. W dodatku był skazany tylko na swoje towarzystwo. Zadzwonił oczywiście do rodziców Marinette, którzy zdeklarowali się, że przylecą nazajutrz z samego rana, jednak do tego czasu musiał radzić sobie sam.

Z natłoku natarczywych myśli wyrwał go chłodny dotyk czyjeś dłoni na barku. Na początku nie przyjął tego gestu do wiadomości, tłumacząc sobie, że to na pewno wyobraźnia płatała mu figle z niewyspania i stresu, jednak gdy podniósł oczy, zobaczył przed sobą samego Gabriela.

— Synu, tak mi przykro. Przyleciałem od razu, kiedy się dowiedziałem. Dlaczego nie zadzwoniłeś? Zostałem poinformowany przez pana Dupain. Jak one się czują? — spytał, poklepując go nieporadnie po ramieniu.

Adrien potrząsnął delikatnie głową, nie wierząc swoim oczom. Jego ojciec nie był skory do opuszczania swojego domu, no, chyba że musiał pojawić się w firmie. Zagraniczna podróż była czymś zupełnie do niego niepodobnym. Gdy pomimo wszystko obraz Gabriela nie zniknął sprzed jego oczu jak fatamorgana, wstał gwałtownie z krzesła i wyprostował się jak struna.

— Tato... Nie sądziłem, że cię tu zobaczę. Wybacz, nie miałem głowy, żeby dzwonić. To wszystko działo się tak szybko... Nie wiem, skąd wziął się ten cholerny pożar — stwierdził łamiącym się głosem. — Emma jest nieprzytomna, ale żyje i jej stan jest dobry. Podtruła się tlenkiem węgla. Gorzej z Marinette. Jest na intensywnej terapii i podobno ta noc będzie decydująca — mówiąc to, ponownie przeczesał nerwowo dłonią swoje przydługie, blond włosy, po czym opadł ciężko na krzesło.

— Rozumiem. Możemy przenieść Marinette do najlepszej, brytyjskiej kliniki, zadbam o to — zapewnił, zajmując wolne krzesło obok syna. — Co do okoliczności wypadku, już uruchomiłem stosowne kontakty. Niebawem dowiemy się co lub kto stoi za pożarem. Detektyw Brown jest moim starym przyjacielem i ma wobec mnie pewne zobowiązania. Zrobi wszystko, żebyśmy jak najszybciej poznali prawdę — dodał, zerkając na niego spod oprawek okularów. Nigdy nie był dobry w pocieszaniu, jednak nie mógł znieść myśli, że jego syn mógłby przeżywać w tamtej chwili podobny koszmar do tego, z którym on sam musiał się mierzyć lata temu. Doskonale widział, jak boli strata ukochanej kobiety. — Synu... mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Uważam, że powinieneś pojechać do hotelu, wykąpać się i zdrzemnąć. Wyglądasz tragicznie. Nie pomożesz im, siedząc tu na wpół żywy.

— Nie, tato. Nie zostawię ich tu samych ani na sekundę. Muszę tu być, w razie, gdyby Emma się wybudziła. Będzie przerażona, kiedy zobaczy, że nie ma tu ani mnie, ani Marinette — odparł, prostując się na krześle. — Przyniosę kawę.

— Jedź, ja zostanę. W końcu... jestem jej dziadkiem. Może mój widok również sprawiłby jej radość? — zastanawiał się na głos. — Adrien, nalegam. Weź szybki prysznic, przebierz się i zdrzemnij, chociaż dwie godziny. Potem możesz przyjechać. Gdyby tylko coś się działo, niezwłocznie cię poinformuję. I koniecznie coś zjedz.

Adrien przez chwilę bił się z myślami, jednak w końcu przyznał ojcu rację. Uznał, że faktycznie, potrzebował choć krótkiej drzemki, żeby funkcjonować, jak należy.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz