21. | Nikt nie zmieni moich uczuć do ciebie |

5.5K 412 108
                                    

— Nettie, muszę z tobą koniecznie porozmawiać. Chcę cię przeprosić za wszystko, co powiedziałem. Te słowa nigdy nie powinny paść, zdaję sobie sprawę z tego, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale... byłem chory z zazdrości. Nie mogłem znieść tej myśli, że on...

— Nie kończ, proszę. Porozmawiamy, ale nie tutaj. Spotkajmy się na zewnątrz za 10 minut — odparła Marinette, kładąc wskazujący palec na ustach Luki.

Adrien przyglądał się bacznie całej scenie z uczuciem niepokoju. Sam nakłaniał Marinette do tego, by porozmawiała z Luką i wyjaśniła sobie z nim pewne kwestie, chociażby dla dobra Emmy, jednak to, co przed chwilą zobaczył, wzbudziło w nim ukłucie zazdrości. To nie był zwykły taniec, widział wszystko na własne oczy. Luka uwodził ją każdym gestem, natomiast Marinette była mu zupełnie uległa, jak gdyby trwali w toksycznym związku, w którym to on był alfą. Gdy Luka zniknął w tłumie, Marinette zauważyła, że blondyn z nieodgadnionym wyrazem twarzy czekał na jej wyjaśnienia.

— Adrien, to nie tak jak myślisz. To brzmi banalnie, wiem, ale uwierz mi. Między nami nic nie ma. Muszę z nim porozmawiać — dodała pośpiesznie, chcąc się oddalić, jednak w ostatniej chwili zatrzymało ją ostre szarpnięcie nadgarstka.

— A między nami, Marinette? Co jest między nami? To był tylko jednorazowy numerek, czy może...

— Nie kończ, Adrien, proszę — jęknęła, przewracając oczami. — Dobrze wiesz, że to nie prawda. To wszystko dzieje się za szybko, a ja stoję teraz pośrodku, pomiędzy tobą, a moim przyjacielem i naprawdę nie umiem się odnaleźć w tej sytuacji. Proszę, zaczekaj tu na mnie. To nie zajmie dużo czasu, obiecuję. Za chwilę wrócę, pojedziemy do mnie i wtedy na spokojnie wszystko ci wyjaśnię. Zaufaj mi...

— Ufam ci, Marinette. Ufam bezgranicznie — dodał, pozwalając jej odejść.

Zniknęła za drzwiami klubu. Zostawiła go, z głową pełną sprzecznych emocji. Widział na własne oczy, jaka chemia jest między nią a tym zasranym gitarzystą. Postanowił więc zabić czas, zamawiając kolejkę szkockiej. Albo dwie. Ewentualnie pięć.

***

Luka siedział na oparciu ławki, w parku przed klubem i palił papierosa. Gdy zauważył z daleka postać Marinette, która idąc w jego stronę, opatuliła się szczelniej płaszczem i szalem, zeskoczył z miejsca i zagasił resztę papierosa pod butem.

Wyglądała w tym momencie jak dziecko, które nabroiło i musiało przyznać się przed ojcem, do swojej winy. Poprawiła nerwowo kosmyk włosów i stanęła naprzeciwko swojego przyjaciela.

— Usiądziemy?

— Luka... to nie będzie długa rozmowa. Poprosiłam Adriena, żeby zaczekał na mnie wewnątrz, mam tylko kilka minut — odparła rzeczowo.

— Rozumiem — mruknął z nutą niezadowolenia w głosie. — Nettie, ja chciałem cię szczerze przeprosić. Naprawdę nie miałam tego wszystkiego na myśli. Naprawdę nie uważam, że mogłabyś zniżyć się do tego poziomu. Jesteś kobietą z klasą, cholernie zdolną i dążącą do swojego celu poprzez ciężką pracę. Tacy ludzie jak ty i ja niczego nie dostali od losu w prezencie. My nie mamy bogatych rodziców, którzy przepiszą na nas fortunę. Wszystkiego musimy dorobić się własnymi rękoma. I udaje nam się to. Udaje się, bo mamy siebie. Pamiętasz, jak zaczynaliśmy? Ty, ciężarna studentka pierwszego roku i ja, facet, który zaraz po szkole otworzył kiepski biznes i zapieprzał od rana do nocy, żebyśmy mogli związać koniec z końcem. Byliśmy szczęśliwi... Co się z nami stało?

— Luka... — zaczęła niepewnie — doceniam to wszystko, co dla mnie robiłeś. Nigdy nie przestanę być ci wdzięczna, bo dzięki tobie jestem tu, gdzie jestem, jednak wiedz, że nigdy nie myślałam o tobie... w sposób, w jaki byś chciał.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz