20. | Mogę prosić do tańca? |

6.1K 399 136
                                    

Marinette przeciągnęła szczoteczką z czarną mascarą po raz ostatni, pozostawiając swoje długie, ciemne rzęsy w idealnym stanie. Przejrzała się w lustrze, po czym postanowiła jeszcze pomalować usta satynową, czerwoną szminką. Mówił, że to jego ulubiona, więc dlaczego by nie? Musiała przyznać sama przed sobą, że wyglądała nieźle – ubrana w obcisłą, czerwoną sukienkę i pasujące buty na obcasach, w których przynajmniej nie musiała aż tak bardzo gimnastykować się, żeby pocałować Adriena. Co prawda nie był aż tak wysoki, jak Luka, ale jednak Marinette zdecydowanie odziedziczyła w azjatyckiej puli genetycznej ze strony swojej matki dość niski wzrost.

Westchnęła, widząc swoje odbicie w lustrze i przypomniała sobie te wszystkie koncerty, na które właśnie tak się stroiła. Jeszcze rok temu, prędzej przypuszczałaby, że wyjdzie za tego zwariowanego rockmana, niż że zacznie spotykać się ze swoją pierwszą, platoniczną miłością-Adrienem Agrestem. Życie pisze jednak swoje własne scenariusze, do czego bez wątpienia powinna się już przyzwyczaić. Nigdy nie sądziła, że jej marzenia o Adrienie kiedykolwiek mają szansę się spełnić.

Jeśli chodziło o Luke, nigdy niczego mu nie obiecywała. Wiedziała, jakie uczucia żywił do niej przez te wszystkie lata i mimo tego, że czuła się w tej relacji jak skończona egoistka – brała i nie potrafiła dać nic w zamian, nie potrafiła tego skończyć. Nie umiała pozbyć się go ze swojego życia. Luka Couffaine bez wątpienia zajmował specjalne miejsce w jej sercu i cokolwiek kierowało nim podczas ich ostatniej rozmowy – musiało być wystarczająco silne, by wywołać u niego taką reakcję. Może to zazdrość? Może chęć ochrony jej za wszelką cenę? Marinette dobrze wiedziała, że Luka nie byłby skłonny do użycia tak okropnych słów pod jej adresem bez poważnej przyczyny.

Nie znaczyło to, że próbowała w jakikolwiek sposób go usprawiedliwiać. Te słowa nadal bolały i dźwięczały w jej uszach za każdym razem, kiedy o nim myślała. Po prostu znała go jak nikogo na świecie i czuła, że koniecznie musi z nim porozmawiać.

W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Ostatnie spojrzenie w lustro, ostatni, głęboki wdech.

Za drzwiami stał już Adrien, ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulę, która bosko kontrastowała z zielonymi tęczówkami. Trzymał w ręce pojedynczą, czerwoną różę. Widząc Marinette, zaczął nerwowo drapać się wolną ręką po karku.

— Myślałem, że nie możesz już wyglądać piękniej, a jednak. Jestem... onieśmielony — stwierdził, wciągając powietrze z głośnym świstem.

— Daj spokój, bo jeszcze się zaczerwienię. To jak? Jedziemy? — odparła, rumieniąc się lekko.

***

W klubie było dość tłoczno i ciasno. Adrien chwycił dłoń Marinette, by po chwili zacząć przebijać się przez tańczący tłum, w celu dotarcia do baru. Gdy w końcu udało im się przebrnąć przez kolejkę, zamówili Tequile i ruszyli przywitać się z Nino. Marinette zauważyła, że Adrien cały czas trzymał jej dłoń, co oczywiście w żadnym stopniu jej nie przeszkadzało.

— Siemanko stary! Hej Mari! — przywitał ich mulat, zdejmując swoje słuchawki. Krzyczał wystarczająco głośno, żeby przekrzyczeć panujący w klubie hałas. — Widzę, że przyszliście się trochę pobawić. Macie jakieś specjalne muzyczne życzenia? Jakby co walcie jak...

W tym momencie wzrok dj-a spoczął na splecionych dłoniach jego przyjaciół. Uśmiechnął się szeroko i zaklaskał zamaszyście w dłonie.

— Czyli jednak jej powiedziałeś! Gratki stary! Wiedziałem, że Mari w końcu ci wybaczy i wszystko dobrze się skończy. Zarąbista wiadomość! W takim razie faktycznie jest co opijać! — wrzasnął z entuzjazmem.

Marinette stała zupełnie zbita z pantałyku. Spojrzała pytająco w stronę Adriena, który poczuł, jak pot zaczyna spływać mu po plecach. Natychmiast pociągnął Marinette w stronę tańczącego tłumu, odłożył drinki na stolik i gestem zaprosił ciągle zszokowaną dziewczynę do tańca. Akurat leciał jakiś wolniejszy kawałek, który na jego zgubę sprzyjał wszczęciu rozmowy.

— Adrien, o czym mówił Nino? Niby co miałabym ci wybaczyć?

Były model przyciągnął swoją partnerkę bliżej, tak by za wszelką cenę uniknąć kontaktu wzrokowego. Wziął głęboki wdech i wyrecytował:

— To, że nigdy nie powiedziałem ci, co do ciebie czuję. Nino mówił, że byłaś kiedyś we mnie zakochana, a ja tego nie zauważałem. Uważał, że powinnaś być na mnie wściekła za to, że zmarnowaliśmy tyle lat, podczas gdy już dawno mogliśmy być parą — skłamał gładko. Nawet się nie zająknął, więc Marinette nie była w stanie wyczuć nutki zawahania w jego głosie. Położyła więc głowę na jego ramieniu i roześmiała się głośno, kołysząc się w rytm piosenki.

— Powinnam to przemyśleć. Może faktycznie straciliśmy wiele lat, ale wiesz, jak to mówią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdybym nie poznała... jego... nie miałabym Emmy, a nie chcę nawet wyobrażać sobie mojego życia bez niej.

— Kochałaś go? Ojca Emmy — spytał niepewnie. Sam nie wiedział, czy chciał poznać odpowiedź na to pytanie.

Marinette nagle zatrzymała się i popatrzyła w zielone oczy Adriena. Nie były przepełnione zazdrością i żalem, jak oczy Luki, kiedy dopytywał o blondyna. Ten wzrok był... smutny? Pełen strachu?

Ujęła jego policzek w dłoń i pogładziła delikatnie jego wczorajszy zarost, uśmiechając się przy tym słabo.

— Kochałam. Byłabym nieszczera, gdybym powiedziała inaczej. Kochałam go, choć nie tak, jak kochałam ciebie. Chat i ty zawsze składaliście się na dwie połówki mojego serca. Zawsze kochałam was obu, choć obu inaczej... — odparła.

— Chat... więc ojcem Emmy jest Czarny Kot? — Adrien zdobył się na najbardziej zaskoczony ton głosu, na jaki było go stać, choć gra aktorska była w tym momencie dla niego ciężkim zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, iż sam do końca nie wiedział, czy chce słyszeć to, co Marinette chce mu powiedzieć. Czy był gotów na kolejny cios?

— Myślałam, że skoro Nino wygadał ci o moim sekrecie, powiedział ci też o nim. Pewnie teraz masz o mnie złe zdanie. Myślisz, że zakochałam się w nim, bo był superbohaterem. To nie tak. Ty urzekłeś mnie swoją naturalną dobrocią. Tym, że zawsze byłeś dla wszystkich taki uprzejmy, pomocny. Pomimo tego, jak okrutnie doświadczał cię los, zawsze byłeś... po prostu Adrienem. Nie modelem, nie celebrytą, nie rozpieszczonym dzieciakiem. Adrienem. Z nim było podobnie. Chat na początku strasznie mnie irytował, ale z czasem zaczęłam dostrzegać, że pod jego maską skrywa się naprawdę wrażliwa dusza, która potrzebowała tylko czyjeś uwagi i ciepła. Gdy udało mi się przebić przez tę skorupę, zorientowałam się, że i on nie jest mi obojętny. Ty byłeś dla mnie nieosiągalny, a on był przy mnie, na wyciągnięcie ręki. Resztę historii już znasz.

Gdy wolna melodia ustała, a w jej miejsce pojawiła się jakaś głośna techno-rąbanka wybrana przez Nino, para postanowiła udać się do swojego stolika i dopić swoje drinki. Myśli Adriena wciąż krążyły wokół tego, co powiedziała przed chwilą Marinette. Bez wątpienia byli sobie pisani. Ona żywiła w przeszłości do niego takie same uczucia jak on wobec niej. Kochała obie strony jednej duszy. Wszystkie kawałki potrzaskanego serca. Tak samo, jak on, który był w stanie pokochać jej obydwa oblicza.

Po kilku kolejnych wspólnych tańcach humor Adriena uległ znacznej poprawie. Było to spowodowane zarówno doskonałym towarzystwem, jak i alkoholowi, który powoli zaczynał buzować w jego krwi. Gdy blondyn zaproponował, że przyniesie kolejne napoje, Marinette postanowiła udać się w tym czasie do łazienki. Gdy przeciskała się po raz kolejny tego wieczoru przez rozbawiony tłum, nagle usłyszała, że z głośników dochodzi znana jej melodia, ulubionej piosenki. Zatrzymała się w połowie kroku i powiedziała ledwie słyszalnie w całej klubowej wrzawie, sama do siebie:

— Och, Señorita*. Moja ulubiona...

— ... piosenka? — dokończył za nią znajomy głos, tuż za jej plecami.

Tuż za nią, stała znajoma postać jej przyjaciela. Mężczyzna delikatnie położył swoje dłonie na jej biodrach i odwrócił ją gwałtownie w swoją stronę, w taki sposób, że Marinette zachwiała się na swoich wysokich obcasach i wpadła wprost w jego ramiona. Luka chwycił jej podbródek i pociągnął go do góry, zmuszając ją w ten sposób, by spojrzała w jego oczy, po czym zdecydowanym ruchem dłoni wyciągnął z jej włosów wsuwkę, co spowodowało, że jej delikatnie poskręcane, ciemne, długie włosy spłynęły kaskadą, na odkryte ramiona.

— Tak wyglądasz jeszcze piękniej. Mogę prosić do tańca? — wymruczał wprost w jej usta.

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko od razu dała się poprowadzić, zanurzona w silne ramiona przyjaciela. Ten taniec był zupełnie inny, niż wszystkie te, które do tej pory miały miejsce pomiędzy tą dwójką. Był pełen niezrozumiałych emocji, tęsknoty. Nagle tłum, który do tej pory znajdował się wokół nich, rozstąpił się. Byli tylko oni i ich niewerbalna rozmowa, prowadzona za pomocą języka ciał. Gdy tylko brunet zorientował się, że są obserwowani z niedalekiej odległości przez parę przenikliwych, zielonych oczu, natychmiast przyciągnął Marinette bliżej siebie i spojrzał głęboko, w piękne, fiołkowe oczy.

— Moja Marinette...

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now