4. | Teorie spiskowe |

6.9K 475 190
                                    

— Odrzuciłaś propozycję podwyżki, służbowego mieszkania, samochodu, telefonu i laptopa, bo uniosłaś się dumą? Boże, dziewczyno! Z jakiej choinki ty się urwałaś? — zawołała Alya, która właśnie siedziała po turecku na dywanie, skrupulatnie składając kolejne śpioszki po Emmie, które przywiozła jej Marinette.

— Wiesz, o laptopie nie było mowy — odparła Marinette, unosząc brew do góry i biorąc duży łyk herbaty z pomarańczowego kubka.

— Ja po prostu nie mogę tego zrozumieć. Twój szef po raz pierwszy pokazuje swoje ludzkie oblicze, a ty tak po prostu mu odmówiłaś?

— Nigdy nie wątpiłam w jego ludzkie oblicze — odparła. — Ty go po prostu za słabo znasz, Alya. Ten człowiek wiele w życiu przeszedł. Bardzo kochał swoją żonę i ciężko mu pogodzić się z jej stratą. Dlatego tak polubił Emmę. Jeśli wierzysz w istnienie sobowtórów to wiedz, że Emma jest sobowtórem świętej pamięci pani Agreste. Najgorsze jest to, że wygląda na to, że Adrien przeżywa coś podobnego, co przeszedł jego ojciec. Wtedy w kawiarni, zanim dołączyliście, opowiadał mi o tym, że przepadł jak kamień w wodę po śmierci ważnej dla niego kobiety, którą bardzo kochał. Obawiam się, że on podobnie jak Gabriel nie pogodził się z jej śmiercią i nie chcę, żeby przechodził przez to sam. Chcę mu pomóc, nie dla korzyści, tylko dla niego.

Alya zmrużyła oczy, jakby intensywnie nad czymś myśląc, po czym otworzyła je szeroko i klasnęła w dłonie.

— Czy to możliwe, żeby Adrien był fanem Biedronki? Mówiąc fanem, mam na myśli... czy Adrien mógłby być zakochany w twoim alter ego? — zapytała wyraźnie zafascynowana własną teorią.

Słysząc te rewelacje, Marinette zakrztusiła się herbatą. Reakcja Emmy była natychmiastowa. Dziewczynka zerwała się od stolika, przy którym rysowała obrazek Czarnego Kota otoczony zielonymi serduszkami i podbiegła do rodzicielki.

— Mamusiu, rączki do góry, poklepie cię po plecach! — zarządziła i natychmiast zaczęła okładać małymi piąstkami plecy Marinette. Kiedy skończyła się dławić, Emma pobiegła z powrotem do stolika, na którym stał jej plastikowy kubeczek z sokiem marchewkowym.

— Popij sobie teraz i pamiętaj: nie wolno mówić z pełną buzią, sama mi to powtarzasz! A ty miałaś pełną buzię herbatki — westchnęła z dezaprobatą, przewracając oczami. — I będziesz musiała się w domku przebrać, bo oblałaś sobie sweter! — dodała zmartwiona.

Przyjaciółki spojrzały po sobie i obydwie wybuchły donośnym śmiechem.

— Czasami naprawdę poważnie zastanawiam się nad tym, kto tutaj kogo wychowuje! — mówiąc to, Alya wzięła swoją chrześnicę na kolana i połaskotała ją po brzuszku. Dziewczynka zaniosła się śmiechem i czym prędzej uciekła z powrotem na swoje poprzednie miejsce, kończąc rysunek.

— Nie mam bladego pojęcia skąd w niej takie pokłady odpowiedzialności. Na pewno nie po ojcu... — mruknęła pod nosem, biorąc solidny łyk herbaty.

— No właśnie! Wracając do tematu facetów, czy nie uważasz, że to dziwny zbieg okoliczności? Marinette, 5 lat temu odkryłaś, że będziesz miała dziecko. Potem zdarzył się ten wypadek z akumą, podczas którego omal nie straciłaś ciąży i wspólnie ustaliliśmy z Nino i Luką, że kończymy ten cały biedronkowy biznes, więc podałam mediom oficjalnie jako Rena Rouge, że Biedronka zginęła podczas tej akcji. Dokładnie w tamtym czasie zniknął Adrien. Nie uważasz, że to ty możesz być jego straconą miłością?

— Wydaje mi się, że trzeba cię odciąć od internetu, bo oglądasz za dużo filmów dokumentalnych o teoriach spiskowych i wyszukujesz je wokół ciebie — odparła Marinette. — Przecież ja jako Biedronka i Adrien mieliśmy ze sobą znikomy kontakt. Nawet jeśli byłby fanem, nie przeżyłby tego aż tak mocno.

— No właśnie! I tu rodzi się kolejne pytanie! Czy to możliwe, żeby Adrien był...

— Alya, dość!

— Nie dajesz mi dokończyć! — fuknęła mulatka.

— Nie chcę, żebyś kończyła, już nawet nie chcę tego słuchać — jęknęła. — Kocham cię i to bardzo, nie mogę sobie wyobrazić lepszej przyjaciółki od ciebie, ale naprawdę, troszkę ponosi cię fantazja i chyba nie chcę już słyszeć ciągu dalszego twojej teorii. Zresztą, my musimy się już powoli zbierać. Chciałam wjechać jeszcze do marketu po zakupy. Zaprosiłam na jutro Adriena na kolację i proszę, przemilcz ten fakt. To czysto przyjacielski gest.

— No dobrze, już dobrze, nie chcesz słuchać to nie, ale kiedy już się okaże, że wyszło na moje, powiem ci głośno i wyraźnie: A NIE MÓWIŁAM? Ech, czasem mam wrażenie, że z całej naszej ekipy tylko ja potrafię dodać dwa do dwóch. Miłość zaślepia.

— À propos miłości, wygląda na to, że twoja właśnie wróciła z pracy — stwierdziła Marinette, spoglądając w kierunku wejścia do mieszkania. Drzwi otworzyły się z impetem i do mieszkania wszedł gospodarz.

— Witaj czekoladko — mruknął wyraźnie zmęczony Nino, całując przelotnie żonę w usta. — Hejka Mari! Jak się masz kocurku? — zwrócił się w stronę dziewczynki, targając jej jasne włoski. W odpowiedzi Emma obdarzyła wujka słodkim całusem w policzek. — Co za dzień, padam z nóg. Szczęście, że Adrien wpadł do mnie pod koniec mojej zmiany i zaoferował podwózkę do domu, bo chyba bym się dziś nie doczołgał — jęknął, zdejmując buty. — Przeglądałaś już oferty sprzedaży jakiś aut?

— Sprzedaliście auto? Mogliście powiedzieć, chętnie bym po ciebie przyjechała, Nino. Tyle dla mnie robicie, a ja nie mam się nawet jak odwdzięczyć — powiedziała Marinette, owijając Emmę szczelnie błękitnym szalikiem.

— Daj spokój Mari, spacery dobrze mu zrobią. Wcześniej jeździłby autem nawet do piwnicy po słoiki — zachichotała Alya. — Szukamy czegoś większego. W naszego mikruska nie zmieścilibyśmy wózka.

— No tak, wiem coś na ten temat. Zaraz po urodzeniu Emmy, podróżowaliśmy z Luką tylko jego dostawczakiem, który kupił, kiedy otwierał swoją firmę przeprowadzkową. Ech, stare dobre czasy. Był wtedy na miejscu. Teraz kiedy koncertuje, praktycznie nie ma go w Paryżu — stwierdziła, z nutką smutku w głosie.

— Myślisz, że odwaliła mu sodówka? Stał się popularny w sumie z dnia na dzień — dopytywała mulatka.

— Nie, to ciągle ten sam Luka. Nasz Luka. Tylko że z rzeszą napalonych fanek — odparła i przewróciła oczami, naciągając córce niechcący na oczy błękitną czapkę z pomponem. — Nie mam do niego o nic pretensji. Zresztą, on nie ma wobec nas żadnych zobowiązań. Nie jest moim chłopakiem.

— A chciałabyś, żeby nim był? — zapytała, uderzając tym pytaniem w czuły punkt przyjaciółki.

Marinette starała się o tym do tej pory nie myśleć w ten sposób. Czy chciałaby być z Luką? Oczywiście kochała go. Kochała go miłością inną, niż kochała kiedyś Adriena. Inną niż ta, którą darzyła Czarnego Kota. Tylko czy to uczucie byłoby wystarczająco silne, by stworzyć prawdziwy związek? Wiedziała, że gdyby powiedziała tylko słowo, Luka zmaterializowałby się obok niej w ciągu czterech godzin, bo właśnie o tyle była oddalona miejscowość, w której dziś wieczór grali koncert. Wiedziała, że odkąd urodziła się Emma, młody mężczyzna czekał tylko na to, że pewnego dnia, ona odwzajemni te silne uczucia, które do niej żywił.

— Chciałabym... — zaczęła, na co jej przyjaciółka zasłoniła usta z wrażenia — ... zrobić zakupy, zanim zamkną nam supermarket. Dobranoc! — zawołała na pożegnanie.


Alya pogłaskała się czule po coraz mocniej widocznym brzuchu i uniosła brwi do góry, zerkając na męża spojrzeniem, które nie wróżyło dla niego nic dobrego.

— Myślisz to, co ja? — zapytała z szerokim uśmiechem.

Nino zamrugał kilkukrotnie, próbując zebrać myśli.

— Nie mam pojęcia, o czym myślisz i szczerze mówiąc, chyba wolę nie pytać — odparł zgodnie z prawdą.

— Wydaje mi się, że podeptane przez Czarnego Kota serce Marinette, w końcu zaczyna się zabliźniać. Nie wiem tylko, czy ten fakt spodoba się naszemu zaprzyjaźnionemu gitarzyście...

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now