3. | Ma to po tacie |

8.3K 513 225
                                    

— Mari, pan Agreste prosi, żebyś przyszła do jego gabinetu, tak szybko, jak to możliwe — rzuciła Claudia – asystentka Gabriela Agreste'a, kiedy zawitała w drzwiach pracowni Marinette.

Tak szybko, jak szybko się pojawiła, tak szybko puściła się pędem korytarzem, w stronę biura swojego szefa, targając w ramionach więcej segregatorów, niż zapewne sama ważyła.
Marinette westchnęła tylko i szybkim ruchem zgasiła lampkę na swoim biurku, po czym udała się długim, prostym korytarzem w stronę biura założyciela firmy.

Podczas gdy wszystkie drzwi do pomieszczeń w biurowcu firmy Agreste były przeszklone, a same pomieszczenia jasne i przestronne, gabinet Gabriela Agresta był zupełnym zaprzeczeniem tego designu. Biuro skrywało się za solidnymi, dźwiękoszczelnymi drzwiami, wykonanymi z ciemnego dębu, na których widniała złota tabliczka z napisem "G. Agreste – Prezes". Ściany biura pokryto ciemno-zieloną farbą z szarymi akcentami, natomiast meble, które się w nim znajdowały, były ciężkie i toporne, a także z pewnością kosmicznie drogie. W pomieszczeniu panowała zawsze idealna cisza, gdyby nie liczyć wahadełka na biurku w kształcie odbijających się od siebie lustrzanych kulek. Miejsce to było zupełnym przeciwieństwem pracowni Marinette, gdzie zawsze panował twórczy rozgardiasz, a w tle słychać było ulubione kawałki projektantki, które pomagały jej skupić się na wykonywanej pracy.

Zapukała delikatnie w dębowe drzwi, jednak zamiast zaproszenia, drzwi niemal natychmiast otworzyły się przed nią, omal nie przysparzając jej o atak serca. W progu stała dobrze jej znana sylwetka dawnego przyjaciela. Adrien wyglądał nieco korzystniej niż ostatnio. Jego włosy były względnie ułożone, a ubranie schludne i wyprasowane. Co prawda szara koszula nieco wisiała na jego wciąż zbyt chudym ciele, policzki nadal były zapadnięte, a zielone oczy przemęczone i wyblakłe, ale Marinette uznała, że w porównaniu z ich ostatnim spotkaniem na placu zabaw wyglądał o Niebo lepiej.

Posłała mu ciepły uśmiech, który Adrien starał się odwzajemnić, najlepiej jak potrafił, po czym gestem ręki zaprosił ją do pomieszczenia.

W ciemnym kącie gabinetu, na fotelu kryjącym się za masywnym, dębowym biurkiem siedział sam Agreste senior. Mężczyzna trzymał się za skroń, jakby intensywnie nad czymś myślał. Widząc przed sobą swoją pracownicę, wstał, wyszedł zza biurka i powitał ją uśmiechem, po czym, co jeszcze dziwniejsze, pocałował delikatnie wierzch jej dłoni i zaprosił na krzesło, naprzeciwko swojego biurka, sam natomiast wrócił na miejsce. Nie to, żeby Gabriel Agreste nie był gentelmenem, nic z tych rzeczy. W końcu to on nauczył swojego syna, jak należy się obchodzić z kobietami. Po prostu szef nigdy nie wdawał się w tak osobiste kontakty z pracownikami. Adrien stał przy oknie z rękoma założonymi na piersiach i obserwował całą scenę z delikatnym uśmiechem. W końcu jego ojciec postanowił zabrać głos:

— Panno Dupain-Cheng, wiem, że nigdy nie byłem zbyt wylewnym człowiekiem. Jestem raczej powściągliwy, czasem szorstki, co oczywiście nie czyni ze mnie złego człowieka — zaczął Gabriel, przecierając szkła swoich okularów o skrawek koszuli. — Po prostu moje osobiste doświadczenia życiowe, nauczyły mnie, że czasami lepiej skryć się przed światem za dębowymi drzwiami, niż zbierać baty od losu. — stwierdził, nie spuszczając przeszywającego spojrzenia z twarzy Marinette ani na sekundę, co powoli zaczynało wprawiać ją w zakłopotanie. — Wezwałem Panią tutaj, ponieważ z powodu pogorszenia stanu mojego zdrowia jestem zmuszony na jakiś czas wycofać się z życia firmy. Oczywiście nadal będę szefem, jednak teraz przede wszystkim muszę skupić się na swoim zdrowiu. Postanowiłem, że na czas mojej absencji, ster w firmie przejmie mój syn, Adrien. Nie wątpię w kwalifikacje mojego syna, osobiście zadbałem o jego wykształcenie i kompetencje, jednak jak już zapewne wiesz, Adrien był nieobecny przez ostatnie lata we Francji i na pewno zajmie mu trochę czasu, by zaklimatyzować się w naszej firmie. Panno Dupain-Cheng, powiem wprost: jest pani moją najbardziej zaufaną i utalentowaną pracownicą. Przez wszystkie lata pani pracy na rzecz naszej firmy, zawsze wywiązywała się pani na czas ze wszystkimi projektami oraz powierzonymi zadaniami, pomimo że doskonale wiem, że pani życie osobiste jest dość skomplikowane.

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu