36. | Kocie, jesteś niemożliwy |

5.9K 420 145
                                    

— Proszę się nie stresować, Panie Agreste.  To tylko badanie USG. Obiecuję, że pańskiej narzeczonej nie stanie się  żadna krzywda — pocieszał lekarz, posyłając spanikowanemu Adrienowi krzywy uśmiech, gdy smarował bezbarwnym żelem brzuch Marinette.  Blondyn przyglądał się całemu zabiegowi blady jak kreda, bacznie  obserwując każde przesunięcie się metalowej głowicy po ciele ukochanej.

— Czy to cię boli, Kropeczko? — dopytywał co chwilę, zerkając z niepokojem na skupioną twarz Marinette, która wpatrywała się uważnie w niewielki ekranik znajdujący się nad jej głową.

— Nie, ani trochę — uspokoiła go. — To nawet całkiem przyjemne. Adrien, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze. Spójrz, tam na tym monitorze widać naszego dzidziusia.

Pomimo najszczerszych chęci, Adrien nie widział na małym wyświetlaczu nic, prócz kilku czarno-białych plam. Nie rozumiał zachwytu Marinette, nad wyświetlanym obrazem.

— Och, teraz widzę wszystko bardzo wyraźnie. Bardzo interesujące... kto by się spodziewał? — zacmokał tajemniczo doktor. — Panno Dupain–Cheng, ciekawe gdzie pani pomieści to towarzystwo.

—  Czy pan próbuje mi powiedzieć, że moje dziecko jest grube? Bo jeśli  tak, to mówiłem jej, że je za dużo croissantów. I lodów. I frytek. I...

Lekarz uśmiechnął się tylko tajemniczo i ponownie zagłębił metalową głowicę odrobinę mocniej w brzuchu Marinette.

— Nic z tych rzeczy, panie Agreste. Czy życzą sobie państwo poznać płeć?

— Tak! Oczywiście! — wykrzyknęła ciemnowłosa, zanim jej narzeczony zdążył otworzyć usta.

— Dobrze. W takim razie gratuluję państwu. Wasz synek rozwija się jak najbardziej prawidłowo.

— Synek? O Boże. Będę miał syna! — zapiszczał Adrien, siadając z impetem na pobliskie krzesło. — Będziemy mieli naszego małego chłopczyka! Małego Adrienka juniora! Księżniczko! — wykrzykiwał, obdarowując Marinette  krótkimi pocałunkami. — Zrobimy mu boisko, u mojego ojca w ogrodzie.  Kupię mu prawdziwe bramki i będziemy kopać razem piłkę. Nauczymy go też z  Emmą grać w kosza, może będzie chciał trenować szermierkę? Natychmiast  sprawdzę, gdzie można kupić taki malutki strój do szermierki. I  miniaturowy floret! — zawołał podekscytowany, wyciągając z kieszeni  spodni telefon. Już miał poczynić pierwsze zakupy internetowe dla  swojego syna, gdy przerwał mu rozbawiony głos ginekologa.

— Jak  już wspomniałem, synek rozwija się prawidłowo. Drugi także. Sądzę, że  noworodki nie uprawiają szermierki, ale skoro jest pan taki  zdeterminowany, proszę zamówić od razu dwie sztuki.
Blondyn nie  zastanawiając się głębiej nad sensem tych słów, automatycznie dodał dwa  kompletne stroje do szermierki w najmniejszym możliwym rozmiarze do  wirtualnego koszyka, natomiast Marinette popatrzyła zdziwiona na swojego lekarza, z szeroko otwartymi oczami.

— Co ma pan na myśli, mówiąc, że...

— Och, Kropeczko, pan doktor ma rację! Małe dzieci szybko się brudzą. Adrien Junior musi mieć strój na zmianę. Prawdziwy szermierz jest jak policjant na służbie. Mundur to jego honor!

—  Raczej chodziło mi o to, że niebawem w pańskim domu zamieszka dwóch  małych szermierzy. Gratulacje, to bliźnięta. Dwóch zdrowych, silnych  chłopaków — odparł z szerokim uśmiechem lekarz, dezynfekując ręce.

Słysząc tę nowinę, Marinette gwałtownie zerwała się z kozetki i usiadła, łapiąc się za głowę, natomiast Adrien momentalnie wypuścił z dłoni telefon i spojrzał na lekarza niewidzącym wzrokiem.
— B...bliźniaki? Będziemy mieli... bliźniaki? To znaczy, że...

Trylogia szczęścia część 2: Kiedyś będziemy szczęśliwiWhere stories live. Discover now