39. Oświecenie.

748 61 5
                                    

Magnus czuł się nieswojo. Było ciemno, a on nie wiedział, gdzie się znajduje. Zewsząd otaczały go głosy, które niecierpliwie starały się przeniknąć do jego świadomości. Szepty, czasem jakiś krzyki dobiegające z oddali, słyszalne, choć niewyraźne. Nie milknące, odbijające się echem... Od ścian? Wyciągnął przed siebie ręce, próbując wymacać cos przed sobą.

Cokolwiek.

Ostrożnie poruszał stopami badając grunt. Był miękki, jakby lekko rozmoczony. Co jakiś czas stawał na czymś, co cicho pękało pod jego butami. Było to denerwujące, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w ten sposób doskonale słychać, gdzie się przemieszcza. Denerwująca była również okalająca go czerń.

Przywołał do siebie magię, by rozproszyć  ciemności. Ale kiedy rzucił czar, nic się nie stało. Poza tym, że poczuł jak uchodzi z niego moc. Tak jakby wsysała ją ta oblepiająca go czerń.

A to nie spodobało mu się jeszcze bardziej.

Jednakże... Posuwał się do przodu, krok za krokiem, jakby jakaś wewnętrzny przymus kierował jego stopami.

I nagle stało się coś dziwnego.

W oddali ujrzał światło. 

Oświetlało ono coś, czego z tej odległości nie umiał dojrzeć. 

Samego źródła światła nie było widać, choć świeciło punktowo, dokładne na ten przedmiot. Tylko że...  Zdawał się być zawieszony w powietrzu. 

Wiedział, że musi podejść bliżej,  by przekonać się, czym to jest.

Nawet przyspieszył kroku, bo stwierdził, że skoro do tej pory nikt go nie zaatakował, to  nic takiego już się nie wydarzy. 

Wszechobecne głosy zdawały się być zadowolone z podjętej decyzji, szepcząc przejęte. 

I kiedy był już niedaleko, zrozumiał na co patrzy. Przedmiot wcale nie unosił się w powietrzu. Leżał, na bryle lodu tak czystej i idealnej, że niemal przezroczystej. 

Księga. 

Jego księga.

Biała Księga. 

Jedna z najcenniejszych rzeczy, jakie posiadał. 

Tylko... Co ona tu robi? I gdzie tak naprawdę jest to tu?

I kto ją tu położył...? 

W odpowiedzi na to pytanie, usłyszał śmiech. Ledwo zauważył go w śród tych unoszących się w przestrzeni głosów, ale w pewnym momencie, zaczął wybijać się nad nie, dominując je doszczętnie. Głosy ucichły a śmiech trwał i trwał, odbijając się od ścian, odchodząc, to znów wracając do niego. 

I wtedy Magnus poczuł strach a wszystkie włoski na ciele podniosły się.

Wiedział, podskórnie czuł, że wydarzy się coś złego.

I rzeczywiście. Z mroku zaczęła wyłaniać się postać.

Pierwsze co można było zobaczyć i na co zwrócił uwagę, to żółte, patrzące na niego z nienawiścią  oczy.

Demon.

Tego był pewien. 

A potem reszta tej tajemniczej osoby weszła w krąg światła i przed Magnusem objawił się niezwykle piękny mężczyzna. Jego białe jak pierwszy śnieg włosy skrzyły w padającym świetle, skóra, niczym alabaster, delikatna i idealna tak bardzo, że Magnus  poczuł, że chciałby jej dotknąć. Ubrany jak wojownik, którym niewątpliwie był, w biały, obcisły strój z dobrze wyprawionej skóry. W dłoni dzierżył srebrny miecz. Magnus miał wrażenie, że cała jego postać lśni. 

Zapewne zachwyciłby się nim, gdyby nie te zimne oczy.

I Magnus pojął, że już wie, że rozumie. 

Pojął na kogo patrzy i co robi tu jego cenna Księga. Wszelkie elementy układanki znalazły swoje miejsce.

Nieopisany strach przeszył jego serce, kiedy połączył ze sobą fakty.

Chciał uciekać, ale nie potrafił się ruszyć. 

Z przerażeniem obserwował jak demon zbliża się do niego a on, nie jest w stanie nic zrobić.

Piękny mężczyzna stanął naprzeciw i pochylił się. Ustami muskał ucho Magnusa, gdy wyszeptywał słowa.

- Już czas. Mój czas. Długo na ciebie czekałem. Obudź się i przyjdź. 

Obudź się...

Magnus otworzył oczy i spazmatycznie wciągnął powietrze, jakby jego płuca nie miały ani grama tlenu. Serce waliło mu w piersi, próbując się wydostać a skórę pokrywała gęsia skórka, stawiając wszystkie włoski na ciele. Zerwał się ze swojego miejsca i próbując opanować drżenie, zaczął budzić Aleca.

- Magnus, co się dzieje? Już ranek? - Senny Alec przeciągał się leniwie w pościeli. 

- Wstawaj, musimy natychmiast wracać i postawić na nogi Instytut. I mojego Ojca. Wszystkich.

Alec na wzmiankę o ojcu również się poderwał. 

- Co się dzieje? Ktoś nas atakuje?

Jedno uderzenie serca.

Drugie.

- Azazel. Przyszedł po mnie.



Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now