12. Biała Księga

2.4K 189 16
                                    

Po ulicy niósł się stukot wysokich obcasów.  Było go słychać tym bardziej, że było jeszcze wcześnie, a ona była jedyną osobą na tej ulicy. Isabelle szła szybko, jej długie włosy spięte w kucyka na czubku głowy na wzór fryzury jej matki kołysały się na boki, przy każdym energicznym kroku. Zatrzymała się przed jedną z kamienic, sprawdziła adres  zapisany na kartce i weszła na klatkę schodową. Drzwi co prawda były zamknięte, ale znak otwierający zrobił swoje. Weszła na ostanie piętro i zapukała do drzwi. Kiedy przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał zapukała jeszcze raz. Nadal nic się nie wydarzyło. Zastanawiała się co ma zrobić. Przyszła tu w konkretnym celu, nie chciała wracać z pustymi rękami. Nacisnęła klamkę, spodziewając się, że drzwi będą zamknięte, ale klamka ustąpiła pod ciężarem jej ręki. Zmarszczyła brwi zdziwiona. Powinny być zamknięte, mieszkanie powinno mieć ochronę. Weszła powoli do mieszkania, zamykając za sobą cicho drzwi. Rozejrzała się. W jej kierunku szedł kot. 

-Ty jesteś Prezes Miau? Słyszałam o tobie.  - Powiedziała, schylając się, by go pogłaskać. Zwierzątko otarło się o jej wysokie buty mrucząc. Isabelle wyprostowała się kiedy Prezes odszedł w stronę salonu, miaucząc cicho. Podążyła za nim i weszła do środka. Chyba nie spodziewała się takiego widoku. Po podłodze walały się buty, ubrania, dwie puste butelki, szklanki po drinkach, ciągle z kolorowymi parasolkami w środku, książki, rozsypana ziemia z doniczki z kwiatkiem, która chyba spadła z parapetu, bo leżała pod oknem. Drzwi na taras stały otworem, rześkie powietrze napływało z zewnątrz. Srebrna marynarka byle jak rzucona leżała na kanapie. Izzy podniosła ją i powiesiła na oparciu krzesła, by nie gniotła się bardziej. Trochę dziwnie czuła się robiąc to; nie była przecież u siebie w domu, na dodatek weszła nie proszona. Postanowiła, że reszty nie będzie dotykać. Wyszła z salonu szukając głównej sypialni. Udała się na lewo i pierwsze drzwi, jakie otworzyła, okazały się być ogromną garderobą. Izzy uwielbiała dobre ciuchy i jeśli tylko miała czas buszowała po sklepach w poszukiwaniu oryginalnych ubrań, które odzwierciedlały jej osobowość ale nawet ona nie miała takiej ilości fatałaszków. Zamknęła te drzwi i otworzyła następne, tym razem znajdując to, czego szukała. 

Magnus leżał na podwójnym łóżku na brzuchu, lekko pod skosem, tak że jego jedna ręka zwisała za łóżkiem a głowa leżała na samej krawędzi. Kołdra okrywała go od bioder w dół i Izzy przyglądała się plecom czarownika. Widać było, że jest szczupły i zakładała, że raczej coś trenuje, bo miał ładnie zaznaczone mięśnie. Był też lekko opalony, choć po namyśle doszła do wniosku, że ten ładny odcień skóry może być skutkiem jego kulturowego dziedzictwa. W końcu był Azjatą. 

W tym momencie Bane zmienił pozycję i odwrócił się na plecy. Tak, zdecydowanie musi coś ćwiczyć, takie mięśnie nie biorą się znikąd. Alec ma szczęście, pomyślała, o ile oczywiście coś z tego wypali.  Z uznaniem sunęła wzrokiem w dół aż... Gwałtownie wciągnęła powietrze. Z niedowierzaniem wpatrywała się w miejsce w którym powinien znajdować się pępek. Nie było go tam! Magnus miał gładki brzuch, nie naznaczony niczym. Wyglądało to trochę nienaturalnie, ale może to kwestia przyzwyczajenia? Dalej już nie patrzyła, przyzwoitość nakazała jej odwrócić wzrok, bo kołdra zsunęła się niebezpiecznie nisko. 

- Panie Bane? - Wyszeptała. Żadnej reakcji. Spróbowała głośniej. Magnus poruszył się lekko ale spał nadal. - Magnus? Obudź się, musimy pomówić. Magnus? 

Czarownik wziął głęboki oddech, przewracając się na bok, bełkocząc coś w poduszkę. Przy tym manewrze kołdra zjechała jeszcze niżej powodując szybką reakcję u Izzy. Stała teraz tyłem do Bane'a wpatrując się w sufit, czując gorąco na policzkach. 

- Magnus, obudź się wreszcie! Musimy pogadać! Magnus! - Usiadła -nadal tyłem do niego - na łóżku i podskoczyła kilka razy. - Magnus!!

- Matko, co się dzieje? Kim jesteś zła istoto, że budzisz mnie o tak nieprzyzwoicie wczesnej porze? I co robisz w moim domu? I jak weszłaś?

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now