3. Bo w snach przychodzi to, za czym tęsknimy.

3K 236 14
                                    

Wieczorem, tego samego dnia kiedy wprowadził się do niego nowy lokator w postaci puchatej kulki, Magnus siedział w fotelu na tarasie swojego apartamentu, podziwiając grę kolorów zachodzącego słońca. Podczas niemal siedmiuset lat jego życia wiedział nieskończenie wiele wschodów i zachodów i zawsze, ale to zawsze różniły się od siebie. Zawsze było coś, co w szczególny sposób ukazywało piękno tego zjawiska. Dziś niebo było pomarańczowe, zabarwione od słońca - chmury na tym tle wydawały się być granatowe a gdzieniegdzie przybrały kolor ciemnego fioletu ... Oczywiście im bliżej słońca tym chmury były jaśniejsze, niektóre miały wręcz zielonkawy odcień, gdy tymczasem na drugim krańcu niebo było już niemal czarne i zaczynały wschodzić pierwsze gwiazdy. Magnus uwielbiał obserwować, jak zmienia się rzeczywistość wokół niego... Siedział tak, aż zrobiło się zupełnie ciemno. To znaczy słońce schowało się za horyzontem, bo ciężko powiedzieć by w Nowym Yorku kiedykolwiek było zupełnie ciemno... To miasto nigdy nie zasypiało. 

Poruszył się niespokojnie, gdy na kolana wskoczył mu Prezes Miau, tym samym wyrywając go z zamyślenia. Magnus pogłaskał kotka, czując przez sierść jego ciepło. Stworzonko wtuliło się w jego rękę. To miłe uczucie. 

- Chodź mały, późno się zrobiło, poszukamy ci coś, na czym będziesz mógł spać. - Powiedział do kota, wstając. Zabrał szklankę z niedopitym drinkiem ze stolika obok fotela na którym siedział i kierując się w stronę drzwi, wypił go do końca. Zamknął drzwi od tarasu i odstawiwszy szklankę na blat w kuchni udał się w stronę sypialni. Trzymając kota w ręce otworzył pokój, zapalił światło i rozejrzał się za dogodnym miejscem na kocie legowisko. Sypialnia Magnusa była przestronna  i choć kochał rzeczy kolorowe, a jego ubrania były tak kontrowersyjne, że prawdopodobnie nikt poza nim nie zdecydowałby się ich założyć (w których on sam wyglądał zawsze świetnie) to jednak sypialnia nie odzwierciedlała  ekstrawaganckiej natury właściciela. Urządzona była z gustem, którego trudno mu odmówić. Centralne miejsce pod ścianą na przeciw drzwi, zajmowało olbrzymie łoże w którym sypiał, z beżową pościelą, zdobioną złotym kwiatowym wzorem. Ściany pomalowane były również na jasny kolor natomiast wszelkiego rodzaju meble były ciemne, przez co ładnie kontrastowały z resztą pokoju. Czarownik opuścił drewniane rolety w oknie i wyciągnął z szafy obok okna nieużywany koc po czym położył go na puszystym dywanie pod oknem.

- Masz kocie, to twoje łóżko - powiedział do Prezesa, kładąc go na kocu. Zwierzątko natychmiast zwinęło się w kulkę jakby rozumiało czego się od niego oczekuje.  Magnus usiadł na swoim łóżku, ściągnął buty, po czy skierował się do łazienki, by wziąć prysznic. Chwile potem leżąc już w miękkiej pościeli rozmyślał nad wszystkim co dziś mu się przydarzyło... O nowym lokatorze, o spotkaniu na które się spóźnił, o Catrinie -co przypomniało mu, że musi jutro zrobić odpowiednie zakupy na jutrzejszą kolację ale nade wszystkim górowało spotkanie z małym chłopcem. Co chwile pod powiekami czarownika pojawiały się niebieskie oczka, tak piękne i przyciągające... Skupiając się na tym ostatnim zasnął.

Idę przez park, jest piękny letni dzień, tłok, zapewne piękna pogoda przyciągnęła wielu ludzi  na spacery, plac zabaw, nad wodę. Podchodzę do swojej ławki pod drzewem, wiem, że ktoś na mnie tam czeka. Nad brzegiem stawu kuca młody Mężczyzna, rzucając kaczkom okruszki chleba. Słysząc moje kroki, odwraca głowę i widząc mnie wstaje. Jest wysoki. Bardzo. Nawet wyższy ode mnie. Widzę piękne niebieskie oczy i uśmiech, który zapiera mi dech w piersi. Twarz nie należy do nikogo, kogo bym znal, ale tak naprawdę to nie wiem, bo ilekroć usiłuję skupić na niej wzrok, rozmywa się, wyraźnie widzę tylko oczy i uśmiech. Wyciąga do mnie rękę, bym podszedł bliżej, ale kiedy zbliżam się i próbuję ją złapać On znika, cały obraz się rozmywa, jakby ktoś włożył rękę do wody i ją zmącił.

Widzę siebie w kuchni, jak przygotowuje posiłek i pochylony nad blatem obieram warzywa, gdy nagle czuję, jak Ktoś całuje mnie w kark. Czuję, jak Czyjeś ręce łapią mnie w pasie i  Ktoś przytula się do moich pleców. Przez całe ciało przebiegają dreszcze. Ale to jest bardzo przyjemne. Odwracam się i widzę tego samego wysokiego Mężczyznę, którego widziałem nad stawem. Nadal nie widzę Jego twarzy. Na policzku czuję dłoń, wtulam się w nią, jego kciuk przesuwa się po moich ustach, obrysowując ich kształt. Widzę, jak pochyla się nade mną, jestem gotowy na pocałunek, ale kiedy podnoszę głowę i czekam, aż nasze wargi się zetkną obraz znów mąci się jak woda i wszystko znika.

Do moich uszu dobiega muzyka i kiedy otwieram oczy widzę, że stoję pośrodku wielkiej sali. Wokół mnie w wirują pary w tańcu, wszystkie wytwornie ubrane, z maskami na twarzach. Stoję sam, lecz po chwili czuje, jak Ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie... Na twarzy ma maskę, ale wiem, że to ten sam Mężczyzna, co przedtem. Tych oczu nie pomylę z żadnymi innymi. Wirujemy w tańcu, intensywnie wpatrując się w siebie. Czuję się dobrze - bezpieczny i kochany. 

Stoję przed drzwiami od tarasu. Na zewnątrz jest ciemno, pada śnieg. W odbiciu szyby widzę, jak do salonu wchodzi On. Na głowie ma czapkę Mikołaja a w rękach trzyma pudełko z bombkami. Odwracam się i gdy mnie zauważa, obdarza mnie najpiękniejszym uśmiechem. Patrzę, jak bawi się z Prezesem drażniąc go choinkowym łańcuchem. Wyciąga do mnie rękę, zachęcając bym podszedł i z Nim dekorował drzewko. Robię to. W tle słychać świąteczną muzykę, ale w jazzowym klimacie. Jest dobrze. Spokojnie. Szczęśliwie. Po skończonej pracy siadamy przed kominkiem obok którego stoi choinka, podziwiając nasze dzieło. Czuję ogarniające mnie ciepło - to od ognia, ale też z ciała, które jest obok. Opieram głowę o Jego ramię. Czuję, że to moje miejsce.

Jestem w sypialni, głęboko oddycham, czuje się podniecony. Na swoim brzuchu czuję ręce, które próbują rozpiąć mi guziki - nie są moje. Moje obejmują głowę Mężczyzny, palce zatapiają się w Jego czarnych włosach. Kiedy Jego wargi  zaczynają swój taniec na moich, na moment tracę dech, ale po chwili oddaję - coraz namiętniej - każdy pocałunek. W sypialni słychać nasze szybkie oddechy i szelest szybko ściąganych ubrań. Padamy razem na łóżko, materac ugina się pod moja głową, gdy On opierając się na wyprostowanych rękach, nachyla się nade mną,  swoimi niebieskimi oczami głęboko wpatrując się w moje - pyta szeptem:

- Chcesz? 

W tym momencie Magnus otworzył oczy, tak jak we śnie głęboko oddychając. Usiadł w pościeli i rozglądając się po łóżku, boleśnie uświadomił sobie, że to co przed chwilą przeżywał było tylko snem. Siedział tak przez jakiś czas, odtwarzając w myślach raz jeszcze wszystkie sceny. Coraz wolniej brał oddech, aż uspokoił się zupełnie. Kładąc się ponownie, zamknął oczy, ale pod powiekami natychmiast ujrzał niebieskie tęczówki Mężczyzny. A w uszach miał Jego cichy szept. 

- Chcę. Tego wszystkiego, bardzo chcę - wyszeptał w mrok.



Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now