KOCHANI, JESTEM! Z NAŁADOWANYMI DZIĘKI WAM BATERIAMI, GOTOWA ZMIERZYĆ SIĘ Z KOŃCÓWKĄ TEGO OPOWIADANIA. BARDZO WAM DZIĘKUJĘ, ŻE BYLIŚCIE I JESTEŚCIE ZE MNĄ. JESTEŚCIE WIATREM POD MOIMI SKRZYDŁAMI!
ZAPRASZAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ.
Isabelle otworzyła oczy wyspana i wypoczęta. Leżała przez chwilę w ciepłej pościeli, napawając się błogą świadomością, że dziś to nie ona ma dyżur i nie musi zaraz wstawać. Wyprostowała ramiona nad głową, naciągając mięśnie i przeciągnęła się. Zaczęła rozmyślać nad tym, co ma dziś do zrobienia. Wieczorem ma się odbyć impreza sylwestrowa w domu Magnusa, musi się więc na nią naszykować. Kilka dni wcześniej kupiła przepiękną suknię, czerwoną, z frędzlami w stylu lat trzydziestych, długą do ziemi. Strój miała więc już z głowy, ale zostało jej do kupienia kilka dodatków, na które przedtem nie znalazła czasu. Torebka, kolczyki, może jakaś bransoletka pasująca do kompletu... Ale najpierw kąpiel. Długa, pachnąca, relaksująca. Potem śniadanie. A na zakupy wyciągnie Clary. Z takim postanowieniem wstała z łóżka i weszła do łazienki.
***
Clary natomiast wstała wcześnie rano. Na długo przed świtem wyszła z łóżka by stanąć przed sztalugami i przelać na płótno obraz, który wciąż miała pod powiekami. W natchnieniu pracowała kilka godzin, urzeczywistniając senną wizję. Obraz utrzymany był w ciemnych barwach - czerni, szarościach i granacie. Przedstawiał podziemne jezioro w ogromnej pieczarze. Na środku kołysała się łódka. Stały w niej dwie sylwetki, patrzące w tę samą stronę. Jedna z nich miała uniesioną rękę. Ponadto w łódce znajdował się przewoźnik, który długim kijem odpychał ją od brzegu.
Była tak bardzo pochłonięta malowaniem, że nie słyszała pukania do drzwi. Nie słyszała nawet, kiedy drzwi się otworzyły a do pokoju weszła Isabelle, w szlafroku i z turbanem z ręcznika na mokrych włosach.
- Bardzo mroczny ten obraz. - Powiedziała, stając za plecami Clary.
Młoda malarka podskoczyła w miejscu przestraszona nagłym pojawieniem się Izzy.
- Isabelle! Ale mnie przestraszyłaś, nie słyszałam cię! - Wykrzyknęła, odwracając się do przyjaciółki.
- Ładne to to. - Izzy skinęła w stronę obrazu. - Co to za miejsce?
Clary odwróciła się ponownie, tym razem w stronę sztalug. Przekrzywiła lekko głowę i przez chwilę przyglądała się swemu dziełu. - Tak naprawdę nie wiem. Przez ostatni miesiąc widuję je w snach. Obudziłam się rano i nie potrafiłam już zasnąć. Postanowiłam je namalować. Chyba dam ten obraz Magnusowi. Ciągle o nim myślę, kiedy to maluję... Może on rozpozna to miejsce...?
- Zawsze możesz go zapytać. Idziemy na śniadanie, czy już jadłaś? - Spytała Izzy, kierując się w stronę drzwi, by wyjść z pokoju.
- Nie jadłam. Nie wychodziłam jeszcze z pokoju. Maluję odkąd wstałam. - Odpowiedziała jej Clary, podążając za nią.
***
Kiedy weszły do kuchni, Jace i Alec siedzieli przy stole. Wilgotne włosy Jace'a jasno wskazywały, że nie tak dawno temu brał prysznic. Wyglądał na zupełnie rozbudzonego. Natomiast Alec całą swoją postawą wyrażał niewerbalny komunikat: niech nikt nic do mnie nie mówi. Siedział smętnie, obejmując kubek kawy, ogrzewając w ten sposób ręce, kołysząc się w tył i przód.
Izzy przyglądała mu się przez chwilę, nalewając sobie kawy do kubka.
- Zarwałeś noc? Musisz powiedzieć Magnusowi, żeby nie męczył cię aż tak bardzo. Zwłaszcza, że przed tobą kolejna noc, kiedy nie pośpisz. - Mówiła uśmiechając się nieco złośliwie.
YOU ARE READING
Magnus Bane I Dziwne Jego Przypadki
FanfictionMagnus Bane to Wielki Czarownik Brooklynu. Ekscentryk jakich mało, gdzie się nie pojawi, wzbudza ogólne zainteresowanie. Niebanalny, kolorowy, chodzący własnymi drogami buntownik. Tak postrzegany jest przez ogół. Tylko jego nieliczni najbliżsi wi...