15. Nie taki diabeł straszny...

2.4K 183 88
                                    

- Bane? ALEC ?!?! 

Na ten dźwięk krew w żyłach Aleca zastygła, gdy serce zapomniało przez chwilę bić. W głowie panował chaos, choć jedna myśl wybijała się ponad inne. Jace? Dlaczego Jace? Dlaczego teraz?  Gdy serce na nowo podjęło przerwaną pracę a krew wpłynęła do żył z nową porcją adrenaliny, oderwał się od Magnusa, odwracając się w stronę, z której dobiegał go głos zaskoczonego brata. 

Stał tam, kilka stopni niżej, z szeroko otwartymi oczami, z ustami uchylonymi, jakby chciał coś powiedzieć, choć z jego gardła nie wydobył się już najcichszy nawet dźwięk. Obok niego stała Clary, równie mocno zaskoczona. Jej rozbiegany wzrok co chwilę lądował to na Magnusie, to na Alecu i widać było, jak próbuje zachować powagę. Po chwili ogarnęła się na tyle, że zapanowała nad sobą.

- Dobry wieczór panie Bane... Alec... - Ale kiedy witała się z Aleciem, musiała zacisnąć mocno wargi, by nie rozciągnąć ich w szerokim uśmiechu. 

- Dobry wieczór Clary. Miło mi cię znów widzieć. - Uprzejmie odpowiedział Magnus. Alec zerknął na niego szybko i zobaczył, że czarownik jest zupełnie swobodny, jakby ta sytuacja nie miała na niego żadnego wpływu. Jego kocie oczy znów zamieniły się w brązowe, wyglądał jak zwykle. Stał wyprostowany, lekko uśmiechając się do dziewczyny. Alec pomyślał, że spokój, to jedyne co teraz może pomóc. 

- Jace...?

- Alec... Czy możesz powiedzieć mi... Wytłumaczyć... Co tu się do cholery dzieje? Bo jeśli wzrok mnie nie myli, to przed chwilą całowałeś Magnusa Bane'a...? - Jego głos łamał się w napięciu.

Magnus w tym momencie pomyślał, że szczerość do bólu to widocznie cecha wszystkich dzieci Lightwoodów. 

- Jace... porozmawiajmy w środku, dobrze? Wejdź do domu i poczekaj tam na mnie. Zabierz Clary a ja niebawem do was dołączę... Słyszysz mnie...? Jace?

Jace stał nadal, wpatrując się w brata, nie ruszając się. Alec błagalnie spojrzał na Clary, która w lot pojęła, o co mu chodzi. Złapała Jace'a za rękę i wchodząc po schodach pociągnęła go za sobą wymijając czarownika. Gdy zniknęli za ciężkimi drzwiami, Alec odwrócił się do Magnusa. Teraz, gdy zostali sami a on przypomniał sobie w jakim momencie im przerwano, poczuł się niezręcznie. Wcisnął ręce do kieszeni i wszedł o stopień wyżej, stając na tym samym co czarownik. Wiedział, że tamta chwila minęła i wiedział, że musi się pożegnać by móc porozmawiać z czekającym na niego bratem, ale nie wiedział co Magnusowi powiedzieć. 

- Bardzo niefortunne zakończenie wieczoru... - Mruknął z rozbawieniem Magnus.

- Bardzo. - Zgodził się Alec.

- Kiedy się odezwał, musiałem z całych sił powstrzymać się, by nie zmienić go w żabę. - Zażartował, mrugając do Aleca, uśmiechając się przy tym. Jednocześnie ani przez chwilę nie spuszczając z niego swojego spojrzenia.

- Trzeba było. - Burknął Alec, również się uśmiechając. Czuł, że napięcie lekko go opuszcza, skoro Magnus nie przejął się tak bardzo tym wszystkim. - Pewnie miałbym mniejszy problem z opieką nad żabą, niż z tłumaczeniem bratu... tego wszystkiego. - Zaśmiał się pod nosem... - Widziałeś jego minę? - I głośno parsknął śmiechem, nie wytrzymując już napięcia. Śmiał się oparty o poręcz schodów, nadal z rękami w kieszeniach. Czuł, jak opuszcza go cały stres. Magnus, również się śmiejąc zrobił krok, podchodząc do Aleca.

- I co teraz?

- Muszę iść i z nim porozmawiać. Wyjaśnić mu...

- I jak się z tym czujesz? - Magnus Martwił się trochę. Dziś Alec miał wiele atrakcji.

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz