47. Nieuniknione.

713 40 23
                                    

Dobry wieczór.  Serdecznie zapraszam :)

Magnus schodził po kamiennych stopniach Instytutu. Doskwierał mu chłód, na dworze było  ciemno i temperatura obniżyła się znacznie. Jednak, kiedy jego obcasy dotknęły chodnika, zatrzymał się i odwrócił w stronę wzniosłego budynku. Próbował zlokalizować okna pokoju, w którym znajdował się Jace i gdzie zostawił swojego Aleca. Przez około godzinę siedział z Isabelle i  Clary Kiedy Izzy złapała go za rękę a on zrozumiał, że sugeruje wyjście... Zgodzenie się na to było w tamtym momencie naprawdę trudne. Magnus nie chciał rozstawać się z ukochanym. Czuł, że powinien być przy nim, za dużo się wydarzyło dla nich obojga w bardzo krótkim czasie. Nieporozumienie związane z ojcem, ich wyprawa do samotni Magnusa, porwanie przez Azazela... Wszystko bardzo mocno obciążające emocjonalnie. 

Jednak Magnus co rusz myślami powracał do tego co stało się u niego w magicznym mieszkaniu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Alexander przekroczył wszelkie ustanowione przez siebie granice. Martwił się tym. Co prawda Alec przed i po wszystkim zapewniał go, że tego chce, że nie żałuje, że to to właśnie to, czego pragnął, jednak... To nie było takie oczywiste. Instynkt, teraz już nie podległy żadnym emocjom podpowiadał, że coś jest nie tak. Przeklinał sam siebie, że uległ mu tak szybko. Powinien był powstrzymać go, dać im czas na rozmowę, na wspólne przedyskutowanie wszystkich za i przeciw, skoro wiedział, jak ważne jest to dla Aleca. Ale nie. Uległ mu, poszedł za jago potrzebą... Ponieważ to była również jego potrzeba. 

Pragnął Aleca od tak dawna... Kochał go od momentu, kiedy o nim zamarzył, przez lata budował sobie jego wizję, myślał, marzył, planował. A kiedy w końcu dane im było się spotkać, każdy dzień był dla niego jak bajka, jak opowieść z dobrym finałem. Cieszył się, ekscytował tym, co może przynieść  kolejny dzień, kiedy poznawali się bliżej. Wszelki dotyk, nawet ten niezamierzony powodował szybsze bicie serca, kodował każde wypowiedziane słowo, topił się pod żarem spojrzenia. 

Upijał się własnym szczęściem. 

Czy właśnie dlatego nie zauważył, że to nie w stylu Aleca? Tak nagle zmieniać zdanie, zwłaszcza, kiedy chwilę wcześniej tak mocno dotknęły go poczynania Magnusa? Dlaczego to zrobił, jaki był tego prawdziwy powód? 

Jasne, że chciałby być tym powodem. Pewnie, że chciałby, by Alec go pragnął ponad wszelką miarę, by miłość Aleca do niego była tak ogromna, że przesłoniłaby mu wszelkie wątpliwości. Marzył o tym. Marzył, by być dla niego centrum wszechświata. 

Alec od zawsze przejawiał dużo indywidualizmu. Nie podporządkowywał się łatwo, miał swoje zdanie, swoje priorytety, idee. Magnus, może na początku nieco zdziwiony, nauczył się to doceniać a potem kochać tę jego cechę. 

Zimno doskwierało mu coraz bardziej i zdał sobie sprawę z tego, że nadal stoi i błądzi wzrokiem po oknach Instytutu. Gdzieś tam jest jego Alexander. Co teraz robi? Nadal płacze? Opowiada bratu to, czego jeszcze nie powiedział jemu? Czuł, że zachowuje się niedorzecznie. Odwrócił się, z zamiarem odejścia. Ciałem wstrząsnął dreszcz, było naprawdę zimno. Magnus w jednej chwili zamienił swój strój bojowy na ciepłe ubrania i buty. Po chwili dodał ciepłą czapkę i rękawiczki. Nie miał ochoty wracać do domu, oglądać swojego ojca. Jeszcze nie. 

Kroki skierował do najbliższej kafejki, z zamiarem kupienia czegoś ciepłego do picia. Okres świąteczny już się skończył, jednak tak długo jak było zimno w ofercie znajdowało się wiele pozycji z cynamonem. Alec uwielbiał cynamon. Dlatego nawet nie zastanawiał się nad wyborem. Poprosił o kawę, z cynamonem, bitą śmietaną i syropem karmelowym. To była ulubiona kombinacja Aleca i Magnus z premedytacją sięgnął właśnie po nią. Zamyślony nie zauważył nieśmiałych spojrzeń i uśmiechów rzucanych przez kelnerkę, przygotowującą dla niego napój. Kiedy podała mu gotowe zamówienie, po prostu wziął je i wyszedł, nie poświęcając ani grama uwagi kelnerce. Kiedy zamknął za sobą drzwi, zadzwonił telefon. Nieomal puścił kubek z wrażenia, kiedy rozpoznał melodię przypisaną Alecowi. Szamotał się przez chwilę z własną kieszenią, zanim wyciągnął go na zewnątrz. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now