40. Dobrowolna ofiara.

892 72 21
                                    


Zebrali się w kilka minut. Ich ubrania, te w których przyszli zmaterializowały się obok nich w momencie, w którym Magnus powiedział, że muszą wracać. Kolejny raz mieszkanie wyszło im na przeciw. Ubierali się w ciszy, każdy pochłonięty swoimi myślami... 

Magnus gorączkowo obmyślał, co powinien i w jakiej kolejności zrobić; kogo zawiadomić najpierw, swojego ojca, czy może od razu zjawić się w Instytucie. Maryse nie będzie miała nic do gadania, kiedy dowie się, dlaczego pojawił się tak nagle. Ale może jednak to jego ojciec powinien dowiedzieć się najpierw? W końcu sprawa dotyczy również Asmodeusza... Pochłonięty swoimi myślami, nie zwracał w tym momencie uwagi na Aleca... 

On tymczasem...

Ubierał się, tak jak Magnus, ale nieco wolniej. Stał, wkładając nogi w nogawki spodni, lecz robił to mechanicznie. Jego wzrok przyciągały skołtunione prześcieradła, poplamione i porzucone na podłodze. I nie potrafił od nich odwrócić wzroku. 

Tej nocy kochali się dwa razy.

Ten pierwszy, przed lustrami, dyktowany był pożądaniem, być może jakąś potrzebą sprawdzenia się...

Ten drugi....

Był inny. Alec obudził się w nocy. Nadal leżeli na podłodze, ale w miłym i miękkim gniazdku z  poduszek i koców, nakryci lekkim prześcieradłem... Odwrócił głowę i uśmiechnął się, widząc jak Magnus mu się przygląda, wygodnie oparty o poduszki. 

- Nie możesz spać? - Zapytał łowca, przeciągając się lekko.

Magnus pokręcił głową. 

- To dlaczego nie śpisz?

- Myślę o nas. 

Alec odwrócił się w jego stronę i zgiął ramię opierając na nim głowę.

- I co wymyśliłeś?

- Właśnie myślałam o tym, że takiego scenariusza nigdy nie brałem pod uwagę.

- Zaskoczyłem cię? 

Czarownik skinął głową, uśmiechając się leciutko.

- Mam cię przeprosić? - Alec przysunął się jeszcze bliżej, kładąc dłoń na policzku. Kciukiem gładził skórę. Magnus wtulił się w jego dłoń a potem odwracając nieco głowę, złożył na niej pocałunek.

- Nie. Byłem zaskoczony... Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat... Pogodziłem się z tym, że nasz seks wygląda inaczej, więc nie widziałem powodu, by w ogóle go poruszać... A potem nagle wszystko wydarzyło się tak szybko... Twoja decyzja spadła na mnie tak nieoczekiwanie... Nawet nie miałem czasu, by o tym pomyśleć a co dopiero rozmawiać... - Mówił, raz po raz całując wnętrze dłoni Aleca, wciąż spoczywającej przy jego policzku. 

- Ale chciałeś, tak? Nie czujesz się... No nie wiem... Przymuszony?

- Na wszelkie moce, oczywiście, że chciałem! Marzyłem o tobie od lat... Dzisiejsza noc... - Ściągnął rękę ze swojej twarzy i położył ją na swoim sercu. - Zapamiętam ją na wieki. Mam nadzieję, że nie żałujesz tego, co się miedzy nami wydarzyło, bo bardzo chciałbym to powtórzyć...

Brwi Aleca uniosły się... 

- Teraz? 

- Zawsze.

- Ale... Jesteś pewien, nic cię nie boli? Bo może lepiej...

Magnus położył palec na jego ustach, uciszając go w ten sposób.

- Zawsze, Alec... Po prostu... Nie spieszmy się...

Alec nic już nie mówił... Pochylił się nad leżącym Magnusem i przykrył jego usta swoimi. Całował go wolno, niespiesznie. Wszystkie poprzednie pocałunki, dyktowane były głodem. Teraz mógł delektować się ich smakiem. I robił to. Całował Magnusa, jakby robił to po raz pierwszy, z ostrożnością, delikatnością i czułością jakiej w tej chwili czarownik potrzebował. Tej nocy coś się pomiędzy nimi zmieniło. Jedyna bariera, jaka pomiędzy nimi istniała, została zniesiona. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now