41. TY naprawdę GO kochasz...

822 60 8
                                    

Korzystam z urlopu ;) 

Więc oddaję kolejny rozdział. Rozdzialik w zasadzie. 

Ale idzie do przodu ;)

Miłego czytania. 


Marzeniem Czyimś Być

***

- Masz popełnić samobójstwo? - Wyszeptał Alec. - Masz się dla niego zabić? Nigdy do tego nie dopuszczę! To jakieś szaleństwo!

Stał z opuszczonymi rękami. Dłonie zaciskał w pięści, jakby próbował nad sobą zapanować. Rozbiegany wzrok był wszędzie, jakby umysł próbował zrozumieć usłyszaną informację.

Magnus podszedł do niego i wziął jego twarz w swoje ręce, kierując nią, by na niego spojrzał. 

- Ciiii, ciiii.... Oczywiście, że tego nie zrobię. Alec, kochany, spójrz na mnie. - Poczekał, aż na niego popatrzy. Kiedy upewnił się, że Alec go usłyszał i uspokoił się nieco, kontynuował. - Nie mam najmniejszego zamiaru oddać mojego życia. Nie jemu. Ale musimy na spokojnie zastanowić się, jak postępować. Musimy być bardzo ostrożni. Z Księgą czy bez niej, jest bardzo niebezpieczny. Musimy opracować jakiś plan. Powiadomię Catrinę i Ragnora. Pomogą nam, jestem tego pewny. No i mój ojciec... I wy, tu w Instytucie też się przygotujecie. Damy radę, słyszysz? 

Alec oddychał głęboko patrząc w oczy czarownika. Wwiercał się tym spojrzeniem, jakby na siłę chciał zobaczyć w nich prawdę. 

- Nie oddasz mu się? - Musiał wiedzieć.

- Nigdy.

- Bo jesteś mój?

- Jestem twój, Alec. - Potwierdził. - Na zawsze.

Alec wyciągnął ramiona i zgarnął Magnusa do siebie. Twarz ukrył przy jego szyi.

- To dobrze. Nikomu cię nie oddam. 

- Wiem.

Stali wtuleni w siebie, nie zwracając uwagi na nikogo. Magnus głaskał go uspakajająco po plecach.

Rodzeństwo Aleca wraz z Clary zerkało po sobie i matce. Maryse opierała się o biurko. Jej skupiona postawa mówiła dzieciom, że intensywnie nad czymś myśli. 

Tę intymną scenę przerwał jej głos. 

- No dobrze. Omówmy szczegóły. Czego od nas, łowców oczekujesz Magnusie?

Ton jej głosu daleki był od tego, jakim powitała czarownika w holu. Teraz była głową Instytutu.

Magnus wyswobodził się z ramion Aleca i łapiąc go za rękę, poprowadził do kanapy na której przedtem siedział. Usiadł obok niego. Ich ramiona i uda stykały się ze sobą. Obaj potrzebowali swojej obecności.

- Chcę, byście byli w pogotowiu. Wypoczęci, uzbrojeni, gotowi na wezwanie. Nie wiem kiedy to będzie, więc zachowajcie czujność. Przygotujcie się na Wielkiego Demona... A w zasadzie dwa Wielkie Demony. Już samo to może być problemowe, bo stoją przeciw sobie. Niemniej jednak skupimy się na Azazelu. To on jest naszym głównym celem. I tu, zaczyna się problem. Nie wiem, gdzie może być. Jest na ziemi, to pewne a mój ojciec twierdzi, że w tym mieście. Że tu go wyczuwa. I to miałoby największy sens, skoro mnie potrzebuje. Ale nie znamy dokładnej lokalizacji. To utrudnia nam działanie. Wrócę teraz do domu by zawiadomić moich przyjaciół. Porozmawiam z ojcem i uzgodnimy od czego zacząć. Wy - bądźcie gotowi na moje wezwanie. Uczynię to niezwłocznie, gdy tylko dowiem się, gdzie on jest. I żeby sprawa była jasna. Nie oczekuję, że będziecie walczyć właśnie z nim. Tak naprawdę bardzo tego nie chcę. Raczej liczę na waszą pomoc na wypadek, gdyby w jakiś sposób na ziemię przedostało się więcej pomniejszych demonów. Trzeba będzie się ich natychmiast pozbyć, nim urosną w siłę. Czy macie jakieś pytania? 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz