34. Matka.

844 69 17
                                    

Alec siedział w swoim pokoju, całkiem po ciemku, nie paliła się nawet najmniejsza lampka. Telefon wyłączył a drzwi zamknął na klucz, by nic nie zakłócało jego spokoju. Musiał pomyśleć. Doskonale wiedział, że niebawem odezwie się do niego Magnus, ale zepchnął tę myśl na bok. 

Potrzebował czasu dla siebie...

***

Kiedy wraz z Jacem wyszedł z portalu, który otworzył dla niego Magnus w holu Instytutu, Isabelle ani Clary nie było już widać. Miał szczerą nadzieję, że dziewczyny poszły do skrzydła szpitalnego, gdzie Izzy dostanie coś na uspokojenie. Raz jeszcze poczuł ogromny gniew, kiedy pomyślał, czego był świadkiem. 

Miał bardzo mieszane uczucia w stosunku do tego, co się stało. I sam już nie wiedział, czy bardziej chodzi mu o to, jak zachował się Asmodeusz, czy o to, jak na to zareagowała Isabelle. 

Wiedział, był tego świadom, że jego siostra prowadzi aktywne życie towarzyskie ( z całych sił starał się nie użyć słowa seksualne, to wciąż jego młodsza siostra) ale, na Anioła!, nie chciał widzieć jak reaguje podniecona! 

Zarumienione policzki, głęboki, ciężki oddech, zaszklone oczy i rozbiegany wzrok. To może nie było takie złe, ale potem dostrzegł jak mimowolnie ociera udem o udo, zaciskając je i o zgrozo!, zobaczył jej sutki! To wspomnienie nawet w tej chwili powodowało, że czuł ciepło na policzkach. Jak bardzo musiały stwardnieć, skoro było je widać przez skórzaną kurtkę, którą miała na sobie? Czy Asmodeusz aż tak zadziałał na jej zmysły? 

Ale chyba najgorsze było to, co zobaczył w jej oczach.

Ten paniczny strach, który przebijał się poprzez to podniecenie.

Tak naprawdę nie chciał wcale o tym myśleć i ze wszystkich sił starał się wymazać spod powiek ten obraz.

Jak wielkim zagrożeniem okaże się dla nich Asmodeusz?

I jeszcze ten Adam!

Jak śmiał dotykać Magnusa!? I jeszcze to, co powiedział... Już tego pierwszego dnia, na balkonie u Magnusa czuł, że go nie polubi. Czuł, jak złość i zazdrość buzują pod skórą. A potem przypomniał sobie, że to nie było ich pierwsze spotkanie. Już wcześniej się widzieli, ale Adam był wtedy pod postacią Piekielnego Ogara.

Chwilowa satysfakcja ugasiła wzniecony ogień, kiedy przypomniał sobie, że skopali mu wtedy tyłek. Może nie dosłownie i gdyby nie Magnus, to nie wiadomo jak by się to potoczyło, ale jednak. Alec czuł, że dali z siebie wtedy wszystko i wcale się przed nim nie ugięli.

I teraz znów będzie musiał dowieść tego, że jego obecność nie robi na nim większego znaczenia... Byle tylko nie dotykał Magnusa. Bo wtedy...

Alec razem z Jace'm wszedł do zbrojowni, by zostawić w niej swój łuk i i resztę sprzętu i tak bardzo był pochłonięty swoimi myślami, że nawet nie zauważył postaci stojącej w rogu pomieszczenia. I dopiero wściekły głos sprowadził go na ziemię.

- Gdzieście do cholery byli, co?

Matka.

Alecowi lekko ścierpła skóra, kiedy pomyślał o czym będzie musiał jej powiedzieć. Szybko spojrzał na brata, szukając w nim wsparcia, ale Jace tylko z przerażeniem pokręcił głową i uciekł, wymawiając się skontrolowaniem stanu Izzy.

- Co się dzieje z Izzy? Jest ranna?

- Nie mamo, nie jest. - Alec westchnął. To nie będzie łatwe...

- Żądam, byś natychmiast powiedział mi, gdzie byliście, co to za misja, skoro nawet nie została zgłoszona i dlaczego Jace sprawdza stan waszej siostry. Za pięć minut w moim gabinecie. - Powiedziawszy to, wymaszerowała ze zbrojowni. Odgłos jej obcasów niósł się echem po pustym korytarzu. Alec usiadł na chwilę na niskiej ławce, stojącej pod ścianą. No to teraz się nasłucha. Ale trudno. Wiedział, czym ryzykuje idąc tam z Magnusem, a w życiu nie puściłby go samego. Zmierzy się z matką, nie ma wyjścia. Wstał i skierował się do jej biura.

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now