24. Komplikacje.

1.8K 110 34
                                    

Nie bardzo rozumiał, jak się tam znalazł. Pamiętał, że już kiedyś był w tym miejscu, dawno, dawno temu. Jako młody mężczyzna, kiedy po raz pierwszy spotkał swojego ojca. Dostąpił wtedy niebywałego zaszczytu odwiedzenia Czarnych Sal. Stał teraz na brzegu podziemnego jeziora, a woda, która napływała regularnymi falami obmywała jego skórzane buty. Zmarszczył brwi. Bardzo drogie buty... Chciał zrobić krok w tył, by uchronić je przed zniszczeniem, ale nie potrafił podnieść nogi w górę. Niemożność tego gestu spowodowała chwilową panikę i gdy poderwał głowę w poszukiwaniu pomocy zauważył kołyszącą się na wodzie łódkę. Była jeszcze daleko, ale płynęła w jego kierunku. Zauważył w środku dwie osoby; jedna płynnymi ruchami za pomocą długiego kija wprawiała łódkę w ruch, druga stała nieruchomo niczym posąg. Mógłby przysiąc, że wzrok tej postaci skupiony jest na nim. I kiedy to sobie uświadomił, ogarnął go nieopisany strach.

***

Pierwsze co Magnus poczuł, to dyskomfort w gardle. Coś nieprzyjemnie go drapało i nie potrafił swobodnie przełknąć śliny. Coś mocno uciskało go w klatce i kiedy chciał się poruszyć, odkrył, że nie potrafi. Ciężar przygniatał go do ziemi. 

Otworzył oczy ale z jakiegoś powodu źle widział... Próbował skupić wzrok, by zrozumieć co się z nim dzieje ale nie było to proste. Ogromny ból głowy pojawił się w momencie gdy tylko nią ruszył. Przekręcił głowę na bok, próbując zobaczyć cokolwiek. Rozmazane kontury powoli nabierały kształtów znajomych przedmiotów... niby tych samych, ale jednak innych. W rogu, przy wyjściu na taras stała choinka- a raczej resztki tego, co kiedyś nią było. Smętne kikuty, obdarte z igieł i ozdób, wisiały połamane. Zasępił się. Miał takie piękne ozdoby. I był tam prezent od Aleca... A teraz wszystko przepadło...

ALEC!

To imię niczym błyskawica przedarło się przez jego umysł, oczyszczając go. W jednym momencie przypomniał sobie jak szedł z nim do barku po kieliszki z szampanem gdy nagle powietrze przeszył ogromny wstrząs i huk. W tym samym momencie uzmysłowił sobie, że ciężar, który na sobie odczuwa to nic innego jak Alec, leżący na nim. 

Już z zupełnie trzeźwym umysłem za pomocą magii sprawdzał czy Alec żyje i czy jest cały. Był nieprzytomny, ale oddychał. Przyłożył do niego rękę i starał się wlać w niego tyle siły ile tylko w tym momencie potrafił, bez uszczerbku dla siebie samego. Kiedy tylko zdał sobie sprawę z tego, że ponowiono zamach na jego życie a w jego domu w tym czasie przebywało tak wiele osób, oczywistym było, że będzie potrzebował swych mocy, by pomóc poszkodowanym. Do jego uszu docierały odgłosy jęków i wołania o pomoc, ale w tym momencie najważniejszy był jego Alexander. 

Po chwili Alec drgnął i próbował się podnieść, szepcząc imię Magnusa.

- Ciii, kochany, jestem tutaj. Nie ruszaj się. Nic ci nie jest? Jesteś ranny? - Przemawiał łagodnie, przytrzymując Aleca przy sobie. Nie był pewny jego stanu, martwił się, że coś mu się stało.

- Bolą mnie plecy. I głowa. - Powiedział cicho Alec. - Ciężko mi się poruszyć. - Mamrotał w jego koszulę.

- To się nie ruszaj. Zaraz zawołamy Catrinę, ona jest świetną lekarką, wiesz? Na pewno ci pomoże. - Magnus nadal leżąc rozglądał się po pomieszczeniu, które kiedyś był jego salonem w poszukiwaniu przyjaciółki. W pewnym momencie zauważył, jak podtrzymując się resztek futryny tarasowych drzwi wchodzi do środka. Po policzku spływała jej stróżka krwi z rany, którą miała tuż obok lewego oka. Kiedy tylko spostrzegła leżących na podłodze Magnusa i Aleca, podbiegła w ich stronę, klękając obok. Skrzywiła się lekko, gdy odłamek gruzu wbił się jej w kolano. 

- Magnus. Nic ci nie jest? - Pytała zaniepokojona, biorąc dłoń czarownika w swoje, próbując wyczytać stan jego zdrowia. 

- Nic mi nie jest Catrino, ale Alec chyba jest ranny. Nie może się ruszać i boli go głowa. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz