4. Nocne rozmowy

3K 212 103
                                    

- Więcej już w siebie nie wcisnę. Jak ty to robisz, Catrino? Mam wrażenie, że za każdym razem to danie jest lepsze - Magnus odłożył talerz na stolik i wygodniej umościł się w fotelu. Skończył właśnie trzecią porcję słynnego dania czarownicy. Już przy drugiej mówił, że więcej nie zje, ale wiadomo było, że to tylko kwestia czasu i raczej nie długiego.  Catrina siedziała naprzeciw, po drugiej stronie stolika i z uśmiechem przyglądała się jak Magnus odpina guzik w spodniach, by  ulżyć nieco umęczonemu żołądkowi. 

- Zawsze nieprzyzwoicie się napychasz, a potem jęczysz, że zaraz pękniesz. - Sięgnęła po drinka, który stal na stoliku...  

- Bo to Twoja wina. Gdybyś nie gotowała tak dobrze nie cierpiałbym teraz. - Powiedział, masując się po brzuchu.

-Przecież ja nie kazałam ci jeść na siłę. Nikt nie kazał. - Ukryła uśmiech za szklanką. - Gdyby Ragnor dotarł na spotkanie, tak jak się umówiliśmy, nie zjadłbyś tyle i nie narzekał.

Mieli się spotkać we trójkę, ale Ragnor w ostatniej chwili odwołał wizytę, tłumacząc się pilnym wezwaniem do Instytutu w Londynie. Czarownik mieszkał w małej wiosce pod miastem i kiedy Clave, bądź ktoś w Instytucie potrzebował czarownika, ten musiał stawić się na wezwanie. Tak jak Magnus był Wysokim Czarownikiem i to- na mocy porozumień podpisanych dwa lata temu- nakładało na niego obowiązki, których nie mógł zaniechać. Zadzwonił do Magnusa, gdy Catrina właśnie zabierała się za gotowanie. Lubili spotykać się właśnie tak, żeby spędzić razem czas, nie spiesząc się, rozmawiając na dowolne tematy, dzieląc się przeżyciami z ostatnich tygodni bądź miesięcy, w zależności jak często udało im się zgrać terminy. Siedzieli wtedy wokół wyspy w kuchni i w zależności kto akurat przygotowywał kolację, ten rozdzielał zadania dla reszty. Każdy więc miał swój wkład w kolację. Tym razem gotowali we dwoje. Już po chwili od wejścia Catrina zauważyła, że Magnus jest nieco roztargniony, ale postanowiła nie pytać o nic. Wiedziała, że sam jej powie o co chodzi, tylko musi nadejść odpowiedni moment. W kuchni spędzili miły czas, opowiadając sobie - w przypadku czarownicy - o pracy w szpitalu, Magnus zaś opowiedział jej o tym, jak stał się właścicielem kota. Poza tym obgadali większość znajomych - z Ragnorem na czele -  dzieląc się najświeższymi ploteczkami ze świata podziemnych. Jednak przez cały ten czas, pomimo serdecznej i wesołej atmosfery widać było, że czarownik się z czymś zmaga. Czasem w oczach można było dostrzec melancholię, jakiś rodzaj rozmarzenia, kiedy Bane zawieszał się w swoich myślach. Catrina cierpliwie czekała, wiedziała, że po posiłku będzie bardziej podatny na poważne tematy. 

Patrzyła właśnie, jak Magnus wstaje z fotela i nachylając się nad wokiem, który stał na środku stolika wyjada makaron bezpośrednio z garnka, łypiąc co chwilę okiem na przyjaciółkę.

- No co? Nie może się przecież zmarnować - wybełkotał z pełnymi ustami. - Za dobre to jest, żeby nie jeść.

-Jakbyś to schował do lodówki, to tez by się nie zmarnowało, a miałbyś przynajmniej na dwa dni. I dłużej byś się cieszył.

-Cieszę się teraz. - Odpowiedział Magnus napychając sobie usta po raz ostatni, kładąc się po chwili na kanapie poluźniając spodnie nieco bardziej.

- Magnusie - Odezwała się po chwili, gdy czarownik ułożył się na poduszkach. Do kanapy podszedł Prezes Miau, który do tej pory spał w jego sypialni i teraz domagał się jedzenia. Ale Magnus ani myślał wstawać, teraz, gdy tak wygodnie się ułożył. Pstryknął palcami i pod stołem pojawiła się miseczka z kocią karmą. - Powiesz mi w końcu, co cię trapi? Cały wieczór widzę, że coś jest nie tak z Tobą... Masz jakieś kłopoty? 

Magnus poprawił się na kanapie i zerknął na Catrine. Sięgała właśnie po swojego drinka. Wbił wzrok  w sufit.

- Nie jestem pewny, ale istnieje taka możliwość, że się zakochałem...

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now