22. Magnusowe dylematy.

2.1K 121 65
                                    


- Magnus, nie śpisz? 

- Nie, najdroższa moja przyjaciółko.

- O, to niezwykłe jak na ciebie o takiej godzinie.

- Alec zaraz wychodzi do Instytutu.

- Rozumiem, to wszystko wyjaśnia. Skończyłam właśnie dyżur, zjemy razem śniadanie? 

- Czytasz mi w myślach Cartino. Za ile będziesz? 

- Piętnaście minut? Mniej więcej.

- Czekam zatem.

- Magnus? Kawa, ok? Dużo kawy, bo padam.

- Się robi.

Magnus rozłączył się i odłożył telefon na stolik obok łóżka. Spojrzał w okno, ale było dopiero po siódmej, na dworze więc było jeszcze ciemno. Pokój rozświetlała nocna lampka. Przeciągnął się leniwie z uśmiechem, nasłuchując odgłosów spod prysznica w łazience przylegającej do pokoju. Alec śpiewał. I tak było za każdym razem, kiedy łowca zostawał u niego na noc. Ostatnimi czasy działo się to coraz częściej, Magnus zdążył już zauważyć, że Alec pod prysznicem śpiewa zawsze. 

Wstał, zakładając jedwabny szlafrok na gołą skórę. Nie musiał przejmować się, że jest zima. Magnus nie lubił marznąć, więc w lofcie zawsze było bardzo ciepło. Pierwsze co robił Alec po przyjściu do niego to ściągnięcie z siebie wszystkich ciepłych ubrań, aż do podkoszulka. Magnus widział w tym same plusy. Ale dzięki takiej temperaturze w domu czarownik nie musiał rezygnować ze swoich ulubionych, często jedwabnych fatałaszków. 

Śpiew pod prysznicem się skończył, tak jak i odgłos lejącej się wody. Po krótkiej chwili drzwi od łazienki się otworzyły i do pokoju wszedł Alec. Z ręcznikiem na biodrach, z wilgotną jeszcze skórą, wycierał włosy. 

- Rozmawiałeś z kimś? Wydawało mi się, że słyszałem telefon...? - Zapytał podchodząc do Magnusa, dając buziaka. Czarownikowi chwilowo zabrakło słów, bo widok jaki miał przed sobą zajął go całkowicie. Mokre ciało błyszczało w miękkim świetle lampki, mięśnie pięknie rysowały się pod skórą, burząc myśli Magnusa. 

- Co takiego...? A tak! Catrina dzwoniła, za chwilę wpadnie na śniadanie. - Magnus musiał się odwrócić, by się skupić. - Pewnie zdążysz się z nią zobaczyć.

- To miło. Lubię ją. - Alec bełkotał niewyraźnie naciągając koszulkę.

- Ze wzajemnością, jak sądzę. - Magnus znów stał i gapił się na pracę mięśni Aleca, gdy ten się ubierał. Alec był piękny i nieustanie Magnusa zachwycał.

- Stało się coś? - Zapytał łowca, zapinając guziki spodni, widząc że Magnus znów się zawiesił.

- Ty się stałeś. Napatrzeć ci się nie mogę, taki jesteś śliczny. 

Alec zawsze dziwnie się czuł, kiedy Magnus wygłaszał takie komentarze, trochę go zawstydzały. Ale podszedł blisko i odpowiedział mu, patrząc prosto w oczy. 

- Jeśli ja jestem śliczny, to ty jesteś piękny. - Pochylił się leciutko i pocałował Magnusa. 

Czarownik przymknął oczy. Alec pachniał cudownie, mieszanką zapachów konwalii, perfum i samego siebie. Odurzająca kompozycja. Całowali się powoli, przytuleni mocno do siebie, ciesząc się sobą. Kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi, żaden się nie ruszył, ani nie przestał. Skupieni na sobie, zdawali się nie widzieć świata wokół. Po drugim dzwonku Alec odsunął się nieznacznie, przerywając pocałunki.

- Catrina przyszła. Trzeba jej otworzyć.

- Tak? Nic nie słyszałem. - Odpowiedział Magnus wciąż z zamkniętymi oczami szukając jego ust na nowo. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now