2. Prezes Miau

3.6K 241 44
                                    

Otworzył oczy, gdy usłyszał dźwięk budzika stojącego na nocnej szafce. Nie miał jeszcze ochoty wstawać, ale umówił się z Catriną, z którą było ciężko się spotkać z racji jej częstych dyżurów w miejskim szpitalu. Była ósma rano, i gdyby nie spotkanie, nie wyszedłby z łóżka pewnie do południa. Zdecydowanie nie był rannym ptaszkiem. Przy tak wczesnej godzinie nie tryskał humorem. Zerknął w okno i stwierdził, że przynajmniej pogoda dopisuje. Ale w sumie cieszył się na spotkanie ze swoją przyjaciółką... Nie miał ich zbyt wielu, to znaczy przyjaciół, ale ci, którzy przy nim trwali, byli wierni i wiedział, że zawsze może na nich liczyć... Dokładnie tak jak oni wiedzieli, że mogą liczyć na niego... Magnus leżał w łóżku jeszcze przez moment, planując obowiązki na resztę dnia, po czym z westchnieniem usiadł i postawił stopy na zimnej podłodze. Rozmyślał o swoich przyjaciołach . Oni też, tak jak i on byli podziemnymi. Catrina i Ragnor, również czarownicy. Ta trójka trzymała się razem od niepamiętnych czasów, który spokojnie można mierzyć setkami lat. Z racji swojej długowieczności a w zasadzie nieśmiertelności zmuszeni byli co kilkadziesiąt lat zmieniać pracę i miejsce zamieszkania. Dość ciężko jest tłumaczyć przyziemnym czyli ludziom, dlaczego się nie starzeją i wciąż wyglądają jakby mieli niewiele ponad dwadzieścia lat. Choć tak naprawdę dotyczyło to głównie Catriny i Magnusa, bo Ragnor trzymał się raczej na uboczu i stronił od ludzi. I w sumie nie należy mu się dziwić, bo przyziemni nie znaleźliby zrozumienia dla jego znaku czarownika. Bo były to rogi. A coś takiego naprawdę ciężko zignorować. Mógłby je ukrywać czarami i czasem to robił, kiedy wymagała tego sytuacja ale Ragnor nie przepadał za ludźmi i nie spotykał ich zbyt często, nie miał wiec potrzeby ukrywać ich. Co do Bane'a sytuacja przedstawiała się tak, że jako Wysoki Czarownik Brooklynu nie bardzo nawet miał czas na jakąkolwiek pracę. Zawsze było coś do zrobienia, załatwienia w świecie podziemnych, a to ktoś przyszedł po miksturę, to trzeba było przepędzić jakiegoś demona, o ile szybciej nie zajęli się tym nocni łowcy. Do tego jeszcze był na każde wezwanie Clave w instytucie Nowego Yorku... Choć to ostatnie średnio mu pasowało, gdyż nie przepadał za Nefilim. Zawsze zadzierali nosa, szczycąc się tym, że w swoich żyłach jako jedyni maja Anielską Krew. Tak więc tylko Catrina pracowała ( jej znak czarownicy nie był widoczny dla przyziemnych) i nie dlatego że musiała. Bycie nieśmiertelnym daje nieograniczone możliwości bogacenia się przez setki lat i żadne z przyjaciół nie narzekało na brak majątku. Catrina pracowała, bo lubiła. Co jakiś czas znajdowała dla siebie coś nowego, aktualnie była lekarzem pierwszego kontaktu. 

Magnus w końcu podniósł się z łóżka z myślą, ze musi ruszyć tyłek, bo jak będzie tak siedział to w końcu się spóźni na umówione spotkanie, a przecież ma jeszcze parę rzeczy do zrobienia przed wyjściem. Mieszkanie samo się nie posprząta, musi zrobić coś do zjedzenia i wziąć prysznic. Chociaż tak właściwie to mieszkanie mogłoby sprzątnąć się samo, do tego wystarczy odrobina magi. Ale nie chciał się myć magicznie, choć mógłby,  jednak lubił robić to w tradycyjny sposób. Z jedzeniem bywało różnie, czasem coś sobie  wyczarowywał, czasem gotował, ale o tym decydował zazwyczaj na bieżąco. Czasem po prostu lubił posiedzieć w kuchni i spędzić czas na szukaniu jakiś nowych, niesprawdzonych jeszcze przepisów i jeśli zyskały jego aprobatę, serwował później pyszne dania swoim przyjaciołom. Teraz na szybko przyrządził sobie smażone jajka z bekonem a do tego gofry. I szklanka soku pomarańczowego. Do obiadu powinno wystarczyć. Gdy skończył jeść, posprzątał po sobie, ręcznie zmył naczynia i zerknąwszy na zegar,  stwierdził, że już czas wychodzić.

Umówili się w parku, nieopodal jego domu, pomiędzy jego mieszkaniem a szpitalem w którym pracuje Catrina. Był mniej więcej w połowie drogi, gdy usłyszał dźwięk swojego telefonu. 

- Magnus? - usłyszał w słuchawce - Tu Catrina. Słuchaj, bardzo cie przepraszam, ale nie dam rady dotrzeć na nasze spotkanie. Właśnie dzwonili do mnie ze szpitala, był jakiś duży karambol, wezwali do szpitala wszystkich lekarzy. Muszę natychmiast stawić się  w pracy. Wybaczysz mi?

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now