44. Próba charakterów...

713 50 31
                                    

puk, puk... jest tam kto? 

ja jestem... nie wiem, już nie pamiętam, kiedy ostatnio się widzieliśmy... przepraszam. mam ciąg dalszy, mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście co i jak... 

zapraszam serdecznie. 

MTB

Są takie chwile, kiedy świat spowalnia i wszystko co widzisz i słyszysz dzieje się bez twego udziału. Głos dociera do ciebie zza grubej szyby i wydawać by się mogło, że rozumiesz, co ktoś do ciebie mówi, ale w tym samym czasie twoje myśli są mile stąd. Patrzysz na poruszające się usta i z całej mocy skupiasz się, by pojąć sens wypływających z nich słów. Niby wszystko jest tak jak zawsze, jednak czujesz  surrealistyczną nieprawidłowość tej chwili. Dotyk, który powinieneś poczuć; jednak tak nie jest. Obserwujesz, jak jej ręka trzyma twoją, lecz tylko fakt, że to widzisz, upewnia cię, że to się dzieje. Gdzie podziały się zmysły? Znów skupiasz się na ustach, za wszelką cenę próbując zrozumieć choć słowo, bo podświadomie wiesz, że są ważne. Jednak to na czym skupia się twój umysł to kolor jej szminki, kształt jej warg formujący słowa. Nie rozumiejąc ich sensu, jesteś jednak w stanie wyłapać inne szczegóły toczącej się właśnie chwili. Wyłapujesz subtelności na które nie zwracasz zwykle uwagi. Pomalowane rzęsy, poruszające się powoli, kiedy ona mruga. Blask odbijającego się światła w załamaniu jej włosów, kiedy odwraca się i odchodzi. Obserwujesz, jak sięga po telefon leżący na stoliku i przykłada do ucha. Kiedy się obraca, włosy kołyszą się miękko zakrywając na chwilę pół twarzy by zostać po chwili zabrane niecierpliwym gestem. Widzisz, jak spogląda na ciebie i stawia pierwszy krok, idąc w twoim kierunku. Widzisz, jak materiał sukienki którą ma na sobie dopasowuje się do jej ciała, jak miękko stawia stopy. Patrzysz na podnoszące się ramię i unoszącą się w górę dłoń. I nawet wtedy, gdy wiesz, co za chwilę się wydarzy, nie jesteś w stanie nic zrobić, jak tylko obserwować, jak materiał na jej piersiach naciąga się w ruchu. W jej oczach widzisz determinację, lecz coś jeszcze. Strach. Być może ból. Jednak zupełnie inny niż ten, który ty czujesz na swoim policzku. 

- Ała!!! Za co to? - Magnus złapał się za policzek i patrzył na Catrinę z niedowierzaniem, pocierając czerwieniejącą skórę.

- Magnus! Nareszcie jesteś! Przepraszam! Straciłeś ze mną kontakt. Na nic nie reagowałeś... Mówiłam do ciebie, ale najwyraźniej mnie nie słyszałeś... Nie wiedziałam co robić... Musimy działać! Alec...

Kiwnął głową. To jedno jedyne słowo spowodowało natychmiastowe skupienie Magnusa. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z salonu.

W milczeniu przeszedł do sypialni, gdzie na toaletce stało kryształowe jabłko. Zacisnął na nim ręce i zamknął oczy. Po chwili odłożył je na miejsce. 

Catrina, która przeszła za nim obserwowała go stojąc w progu. 

- Co zrobiłeś? 

- Przesłałem wiadomość do ojca. Nie wiem gdzie jest, ale tym się komunikujemy na ziemi, kiedy zachodzi taka potrzeba. To znaczy ja z nim; w drugą stronę to nie jest konieczne.  Przypuszczam, że niebawem się tu zjawi. - Odwrócił się do niej. - Musimy wezwać Ragnora. 

- Już to zrobiłam, kiedy nie kontaktowałeś. To on mi poradził uderzyć cię. 

- Mogłem się tego domyślić. - Odparł naburmuszony Magnus po raz kolejny pocierając policzek. - Niezły cios.

- Przepraszam, ale spanikowałam. Pierwszy raz tak odleciałeś, a ja... 

Nie było jej dane dokończyć, bo usłyszeli dźwięk tworzonego portalu. 

- To zapewne Ragnor. - Powiedziała czarownica i odwróciła się z zamiarem  wyjścia. 

Magnus podążył zaraz za nią. Weszli do salonu dokładnie w tym momencie, kiedy z portalu wychodził ich zielonoskóry przyjaciel. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ