35. Nieproszone myśli.

1.1K 84 38
                                    

Minęły dwa dni od momentu, kiedy Alec widział Magnusa po raz ostatni. Tak naprawdę cieszył się, że nie udało im się spotkać wcześniej. Potrzebował tego czasu. Musiał pomyśleć na spokojnie a miał nad czym. Chociażby nad tym, gdzie mieliby się spotkać. Instytut odpadał z wiadomych przyczyn a jakoś nie wyobrażał sobie, że miałby pójść do Magnusa i być tam, razem z jego ojcem i tym przebrzydłym Adamem. No właśnie, Adam. Dwa dni, kiedy Alec zadręczał się myślami na ich temat. Kim ten Adam jest i co tak naprawdę łączyło go z Magnusem? Czy pod nieobecność Aleca nie próbuje w jakiś sposób czarownika poderwać? No i oczywiście sprawa tego, gdzie on śpi? No bo chyba nie z Magnusem? 

Nieeee... Chyba nie? 

Magnus miał co prawda dodatkową sypialnię dla gości, ale tylko jedną i tylko z jednym łóżkiem ale Alexander zakładał, że tam umieścił ojca, więc gdzie śpi Adam? Na kanapie? Tego też nie potrafił sobie wyobrazić. Te myśli powodowały, że niemal rwał włosy z głowy. Przez te dwa dni nie raz ze sobą rozmawiali przez telefon, ale jakoś zabrakło mu odwagi na to, by o to spytać. A Magnus również nie podjął tego tematu. 

Na całe szczęście dla niego nie miał aż tyle czasu, by myśleć tylko o tym. 

Starannie unikał matki. Bardzo starał się nie wchodzić jej w drogę a kiedy musiał to zrobić, był tak profesjonalny, jak tylko potrafił. I znów na szczęście dla niego matka była chyba na niego obrażona, bo ograniczała ich kontakty do minimum. Co Alecowi było w tym momencie bardzo na rękę. I tylko czasem czuł ukłucie gdzieś w okolicy serca i cichy podszept głęboko w głowie, że przecież to jego matka. W takich momentach było mu przykro, ale kiedy tak się działo, spychał to na krańce swojej świadomości i starał się o tym nie rozmyślać. 

Izzy doszła do siebie jak tylko porządnie się wyspała i fizycznie nic jej nie dolegało. Jednak ewidentnie czuła dyskomfort, kiedy ktoś pytał ją o całe zajście. Wyglądało na to, że zawstydza ją jej reakcja a zwłaszcza to, że inni byli jej świadkami. Przez ostatnie dwa dni,  z  jakiś przyczyn zaszyła się na siłowni i Alec nie miał sił, by dociekać, czy to ze wstydu, czy kierują nią jakieś inne pobudki.

Jace i Clary również wciąż byli pod wrażeniem osoby Asmodeusza, ale nie reagowali tak jak Izzy. Raczej robiło na nich wrażenie to, że mieli okazję poznać tak szczególną postać, jaką był upadły anioł, a nie jego aparycja. Byli tak mocno w siebie wpatrzeni, że atrakcyjność Asmodeusza nie robiła na nich tego typu wrażenia. Co bardzo Alecowi imponowało. 

Jednak były sprawy, o których nie potrafił przestać myśleć. Czyli praktycznie wszystko to, co usłyszał od matki. Czasem w trakcie wykonywanych czynności zawieszał się lekko, kiedy myśli nad tym przejmowały ster i niejednokrotnie Jace szturchnięciem łokcia, albo zmianą tematu sprowadzał go z powrotem na ziemię. Zawsze wtedy starał się pocieszyć Aleca, choć nie zawsze mu się to udawało. Alec starał się być bardzo profesjonalny we wszystkim co robił a takie zawieszanie się, zwłaszcza kiedy ktoś go na tym przyłapywał, uważał za wysoce nieodpowiedzialne. I to tym bardziej psuło mu humor.

Generalnie ostatnio nie miał zbyt dobrej opinii na swój temat. Czuł, że nie domaga jako lider, jako starszy brat, jako pierworodny syn. A nawet jako kochanek. Nie miało znaczenia, że faktycznie odbierany jest zupełnie inaczej, może pomijając chwilowo Maryse... W swoich oczach był małą, niewiele znaczącą postacią w tym Instytucie, rodzinie i związku. 

Jego poczucie wartości diametralnie spadło, zwłaszcza po dzisiejszej misji, na której był wraz z nowym zespołem, który przydzieliła mu Maryse do odwołania. Jeden z jego podwładnych zauważył na ekranach dziwne demoniczne anomalie w okolicach starej fabryki. Kiedy wskazał Alecowi te nieprawidłowości, łowca natychmiast rozpoznał to miejsce. Jego skórę pokryły dreszcze, kiedy uzmysłowił sobie, że kolejny raz coś się tam dzieje. Nawet matka wspominała mu o tym podczas ich ostatniej rozmowy, ale zupełnie o tym zapomniał. Dlatego natychmiast zwołał swój nowy zespół, by to zbadać. Wszyscy ubierali się pod jego okiem i osobiście zadbał o to, by każdy był dobrze uzbrojony, nie chcąc niczym ryzykować. Biorąc pod uwagę to, że znajdowały się tam runy Czarnych Sal, dokładnie te same które miał na rękach fałszywy Ragnor, spodziewał się silnego demona. Być może nawet tego, który kierował tym nieszczęśnikiem. Cóż to byłaby za radość i jaka ulga, gdyby udało mu się pojmać a najlepiej zabić takiego intruza. Może w oczach matki...

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now