32. Pierwsze spotkanie.

980 77 21
                                    

Ubierali się w ciszy. Alec po jednej stronie łóżka, Magnus po drugiej. Alexander wkładał to, w czym przyszedł poprzedniego dnia, nie przejmując się tym, że jego ubranie nie nadaje się na spotkanie z jakimkolwiek demonem. Nawet tym najmniejszym. Wiedział, że za chwilę i tak znajdą się w Instytucie i tam przygotuje się odpowiednio. 

Magnus natomiast w magiczny sposób co chwilę zmieniał na sobie ubranie. To nie pasowała mu koszula, to dodatki, to znowu do całości nie pasowały spodnie, albo buty. Alec stał, już w pełni ubrany i z założonymi na piersiach rękami obserwował poczynania czarownika. 

- Dawno nie widziałem cię tak zdenerwowanego... - Powiedział cicho, okrążając łóżko i podchodząc do Magnusa. 

-Dziwisz mi się? - Zapytał, pochylając się nad łóżkiem, na którym położył sporych rozmiarów szkatułkę, grzebiąc w niej w poszukiwaniu rodowego sygnetu. Dostał go niegdyś od ojca jako symbol jego przynależności do jego linii krwi. Tym gestem Asmodeusz potwierdził, że jest jego synem i że przyznaje się do niego. Na co dzień nie nosił go, bo nie chciał, zawsze kojarzył mu się z pewnego rodzaju kajdanami, ale teraz wiedział, że jeśli nie będzie miał go na palcu, ojciec na pewno to zauważy i będzie niezadowolony. A nie chciał stwarzać niepotrzebnych sytuacji. Znalazł go w końcu i ściągając jeden ze swoich ulubionych pierścieni, założył na palec ten od ojca, wrzucając poprzedni do szkatuły. Wyprostował się i odwrócił do Aleca. - No co? 

- Jaki założysz płaszcz? - Zapytał Alec, czym  wprawił Magnusa w spore zdziwienie. Nie spodziewał się takiego pytania.

- Myślałem o tym czarnym, z wytłaczanymi wzorami, z czerwonymi akcentami. Jest dobrze skrojony i dość ciepły a tam będzie zimno. Bardzo zimno.

- W takim razie zmień koszulę na tę bordową. Będzie lepiej pasowała niż ta, którą teraz masz na sobie. 

Magnus spuścił wzrok i stwierdził, że Alec ma rację. Błękit, choć idealnie pasował do oczu łowcy, do płaszcza pasować nie będzie... Machnięciem ręki zmienił kolor koszuli i podniósłszy głowę, uśmiechnął się do Aleca. Złapał go w pasie i przyciągnął do siebie. 

- Od kiedy tak dobrze znasz się na modzie? Coś mi umknęło? Odkąd dostrzegasz inne kolory, niż czerń?

- Zastanówmy się... - Alec postukał się po nosie, udając, że nad tym myśli... - Od kiedy się znamy? To będzie coś tak około... - Powiedział i zaśmiał się, kiedy Magnus pocałował go w czubek nosa. - Jesteś najbarwniejszą osobą jaką znam. I bardzo cię proszę, potraktuj to jako komplement. 

-Tak to traktuję. - Odpowiedział i wtulił się w Aleca. Potrzebował jego bliskości i obecności. Alec to wyczuwał i dlatego zagarnął go bardziej, zamykając w swoich ramionach i gładząc uspokajająco jego plecy. Stali tak, napawając się swoją obecnością, upajając zapachem, wsłuchując się w bicie swoich serc. Nie spieszyli się.

Po jakimś czasie Magnus podniósł głowę.

- Musimy się zbierać, jeśli mamy zdążyć. Przeniosę nas do Instytutu. Dałeś im znać, tak? 

Alec kiwnął głową i wypuścił Magnusa z ramion. 

-W takim razie chodźmy, bo ja tez muszę odpowiednio ubrać się na powitanie twojego ojca. Zabrać łuk, kilka noży...

Magnus zatrzymał się w pół ruchu, kiedy dotarły do niego słowa Aleca.

- Alexandrze.... Musisz mi coś obiecać, dobrze? Bardzo cię proszę, nie zrób nic głupiego... W tym konkretnym momencie bądź po prostu łowcą... Nie moim chłopakiem... Być może zobaczysz mnie w sytuacjach do mnie nie podobnych, być może nie zachowam się tak, jak do tego przywykłeś... Nie reaguj. Ale nade wszystko nie rób nic prowokującego. Obiecaj mi to, Alexandrze. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz