48. Utracone miłości.

556 35 10
                                    

Magnus leżał na poduszkach przed kominkiem. Jeszcze nie w pełni ubrany; zdążył włożyć na siebie tylko czystą bieliznę i koszulę, która się przed nim zmaterializowała. Wsunął ramiona w rękawy i padł bez sił w miękkie pielesze. Nagle zabrakło mu sił na zapięcie guzików. Leżał i patrzył w sufit myśląc o tym wszystkim co się wydarzyło nie tak dawno temu. Z jego oczu co jakiś czas spływały łzy, wsiąkając w poduszkę pod jego głową. 

Czuł, że popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu, za który najpewniej drogo zapłaci. 

Nie potrafił przyjąć informacji, że Alec go zostawił, że zakończył ich związek. 

Ich rozstanie to najtrudniejsza rzecz, jakiej w życiu doświadczył. Nawet to, jak potraktowała go niegdyś Camille nie mogło się z tym równać. 

Bezradność jaką czuł, kiedy obserwował Aleca, kiedy ten powoli wkładał na siebie ubrania... Poczucie winy jakie przygniotło go, kiedy chciał go pogłaskać a Alec wzdrygnął się na jego dotyk i jak próbował to ukryć, by nie sprawić mu przykrości. Ale... to przecież on zaczął dotykać Aleca, prowokując go w ten sposób. To Alec mu uległ. A potem wykazał się szlachetnością, nie chcąc ranić Magnusa. Czarownik nie potrafił wyrzucić tego spod powiek. I to ciche przepraszam wyszeptane chwilę przed tym, nim zniknął w portalu. I ten wzrok. Zraniony na wskroś a jednocześnie wyrażający skruchę. Jak bardzo poplątane były uczucia Aleca?

Magnus analizował minione chwile. W jego wnętrzu szalała wichura emocji. I niczym wir tornada, który co chwilę wyrzuca coś z siebie, tak i Magnusa atakowały niechciane wizje; słowa, gesty, widok łez na policzkach ukochanego. Ten moment kiedy się kochali. Czy raczej trzeba powiedzieć- uprawiali seks. W tamtym momencie niewiele wspólnego miało to z miłością. Nie potrafił sobie wybaczyć, że odbyło się to w ten sposób. 

- Co ja zrobiłem? - wyszeptał sam do siebie.

Pod powiekami wciąż odtwarzał chwilę, kiedy czuł Aleca w sobie. Jego wykrzywioną w grymasie twarz, zaciśnięte mocno oczy z których i tak kapały łzy. Magnus widział to wszystko. Widział też tę niespodziewaną i niepowstrzymaną determinację w każdym pchnięciu, w każdym ruchu; obserwował, jak powstrzymuje przyjemność, jak odmawia jej sobie, ciągle walcząc sam ze sobą i jak przegrywa, kiedy nadszedł orgazm. 

I te chwile tuż po. Kiedy wisiał wsparty na ramionach, jego oczy otworzyły się i łzy pociekły ciurkiem, znacząc policzki, kapiąc na jego pierś. 

I to spojrzenie. Chwilowa pustka a potem żal. Tak wielki, że widział jak Alec się w nim topi. I jak wycofuje się z niego i siada na piętach, by po chwili pochylić się bez sił do przodu i skulić się w sobie. 

I kolejny raz płacz Aleca. 

Rozdzierający.

A potem martwa cisza. 

Magnus nie potrafił tego znieść. Podniósł się i zbliżył do Aleca, siadając obok, chcąc pocieszyć. Jednak kiedy chciał Aleca dotknąć, pogłaskać, on odsunął się drżąc. 

- Nie...

Wyszeptane cicho, zdawało się być ledwie tchnieniem. Magnus zastanawiał się, czy rzeczywiście to usłyszał.

Zawahał się jednak i ręka zawisła nad nim, by po chwili smętnie opaść pomiędzy ich ciałami. 

A potem Alec odszedł.

Przepraszam. 

To ostatnie co od niego usłyszał. Ciche, proszące o wybaczenie.

Magnus przetarł twarz rękami i usiadł. Rozejrzał się po pustym pokoju, skupiając się na choince. Ocenił  zniszczenia, jakich dokonał jego dom. Spalone światełka nie były problemem, ale pęknięte bombki...  Pozostały po nich tylko błyszczące skorupy. Szkoda. Magnusowi ponownie ścisnęło się serce. Kolejny raz, kiedy je stracił. Były prezentem od Alca. 

Magnus Bane I Dziwne Jego PrzypadkiWhere stories live. Discover now