Rozdział 64

373 43 8
                                    


Świadomość, że na dole czekają na mnie przyjaciele, którzy zapewne mają cały szereg pytań, nie wprawiła mnie w dobry humor. Od ponad tygodnia starałam się dojść do ładu ze wszystkim, co stało się pomiędzy mną, a Lucyferem i ułożyć w głowie, jakiekolwiek wyjaśnienia, ale nie potrafiłam tego zrobić. A teraz, musiałam opuścić sypialnię i zmierzyć się z bliskimi, którzy najpewniej wierzą w to, że przeżyłam koszmar. Prawda była jednak tak odmienna od wyobrażeń, które najprawdopodobniej mieli, że nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Klara zaakceptowała tę sytuację, ale ona była jedynym członkiem mojej rodziny i vice versa. Nie potrafiłam przewidzieć reakcji innych. Uznałam jednak, że prędzej czy później, prawda i tak ujrzy światło dzienne, więc nie pozostało mi nic innego, jak zmierzyć się z tym faktem tu i teraz. Ubrałam się w pośpiechu i po kilku głębszych wdechach, opuściłam swoją sypialnię. Sądząc po ilości różnych głosów, zgadywałam że oprócz mojej kuzynki, w salonie znajdę też Tamaela, Michała, Gabriela, Olivię, Miacha i chyba Luka, chociaż tego ostatniego nie byłam pewna. Z każdym pokonanym stopniem, rosło też moje zdenerwowanie, ale i chciałam to mieć już za sobą. Wszyscy wydawali się być w dobrych humorach. Słyszałam ich żarty i wybuchy śmiechów. Był to pewnie efekt tego, że zostałam uwolniona, więc jedna bitwa była dla nas wygrana. Bałam się, że moje rewelacje skutecznie stłumią ich radość. Kiedy w końcu przekroczyłam próg salonu, w moim kierunku ruszyło kilka osób, ale to Olivia dopadła mnie, jako pierwsza.

– Dziecko, tak się martwiliśmy! To nieprawdopodobne, że znów uszłaś z życiem po spotkaniu z tym diabłem. Jesteś niezniszczalna! – trajkotała, ściskając mnie mocno.

Mimo swojego sędziwego wieku, w jej drobnym ciele tliło się więcej siły, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

– Nie było tak źle – odparłam wymijająco.

Kobieta zignorowała moją odpowiedź, ale Gabriel usłyszał ją doskonale, więc postanowił obrócić ją w żart.

– Już nie bądź taka skromna! Sam zastanawiam się, jak ty to robisz. Mój brat ma chyba do ciebie, jakąś dziwną słabość. Jesteś jego piętą Achillesa – rzucił, rozbawiając innych.

Ja zaś, zatrzymałam wzrok na swojej kuzynce, która aż się zaczerwieniła, słysząc słowa anioła. Kiedy powitania dobiegły końca, zostałam usadzona w fotelu obok kominka, a oczy wszystkich skupiły się na mojej twarzy. Pierwszy, milczenie przerwał Michał, ale zaraz za nim, pytania zaczęły padać z ust innych.

– Nie rozumiem, dlaczego Lucyfer uwolnił cię z własnej woli. Powiedział ci coś? Może coś planuje? – rzucił.

– Torturował cię? Musiało ci być ciężko, bo znając go, nie miałaś tam wakacji – rzucił Gabriel.

– Na pewno ją torturował, ale Ell jest silna. Wiedziałam, że wrócisz do nas cała i zdrowa – tym razem, była to Olivia.

– Dajcie dziewczynie mówić! Na pewno ciężko jej to nawet wspominać, więc nie osaczajcie jej tak! – teraz, w mojej obronie stanął Miach.

– Ellisa, powiedz coś wreszcie – rzucił Tamael.

Przez moment zbierałam myśli, wiedząc doskonale, że Klara mnie obserwuje bardziej dokładnie, niż inni. Pod naporem jej wzroku, czułam wstyd i nie potrafiłam skłamać. Otaczali nas przyjaciele i nie chciałam wyjść w jej oczach na kogoś, kto bezgranicznie zaufał diabłu i ma zamiar oszukiwać, byleby tylko go obronić. Nie miałam wielkiego pola manewru, więc uznałam że powiem prawdę, pomijając kilka szczegółów, o których nie musieli wiedzieć.

– Cóż. Było ciężko. Czas w piekle dłuży się niemiłosiernie, więc mam wrażenie, jakbym spędziła poza domem tysiąclecia, nie zaś tygodnie. Zresztą, Lucyfer nie ułatwiał mi pobytu tam. Jednak, kiedy trafiłam do szpitala i całkowicie innej rzeczywistości, koszmar nieco zmalał. Było mi trudno, bo niektórzy z was tam byli, ale jako krzywe zwierciadło. Ciężko to opisać, ale tamten świat pochłonął mnie na tyle, że momentami zastanawiałam się, czy moje życie w Woodshill istniało naprawdę. I, dziwnie mi to mówić, ale Lucyfer stał się tam dla mnie swego rodzaju kotwicą – zaczęłam.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now