Rozdział 3

1.1K 118 15
                                    

Weszłyśmy do budynku. Wewnątrz było sporo innych osób, które zdecydowały się spędzić ten wieczór tak, jak my. Wygląd baru nie różnił się znacząco od tego, który pamiętałam. Jedynymi, widocznymi różnicami były kolory ścian i większa ilość stolików. Teraz, otaczały nas czarne ściany, a stoliki zasłane były ciemno-granatowymi warstwami materiału, który spływał do samej ziemi. Na blacie każdego stolika, ustawiono długą świecę w zdobnym, metalowym świeczniku. Klimat był mroczniejszy, a zawieszone wcześniej telewizory plazmowe, które zostały zniszczone przez trzęsienie ziemi, nie wróciły już na swoje miejsca. Nawet bar, który wcześniej był dużo bardziej oświetlony, zmienił się nieznacznie. Rozjaśniał go teraz rząd żarówek, które delikatnie rozjaśniały sylwetki tych, którzy za nim stali lub przy nim siedzieli. Rozejrzałam się za wolnym stolikiem, ale ni stąd, ni zowąd, obok mnie pojawił się Luke.

- Witajcie. Myślałem, że jednak zrezygnowaliście i nie wpadniecie. - Powiedział, starając się przekrzyczeć gwar rozmów i muzykę.

- Przecież mówiłam, że przyjadę. - Odparłam, tak jak on, podnosząc głos.

- A gdzie... Hakael? - Zapytał, robiąc nieco dłuższą przerwę, zanim wypowiedział imię anioła.

- Nie mógł wpaść. Jest zajęty. - Odpowiedziałam.

Luke skinął głową.

- Chodźcie. Zarezerwowałem dla was stolik, tak na wszelki wypadek. - Dodał, nakazując nam iść za sobą.

Ruszyłyśmy w kierunku, w którym zmierzał Luke. Gdy już usadowiłyśmy się na swoich miejscach, Luke znów się do nas zwrócił.

- Co wam podać?

- Ja jeszcze nie wiem. - Odparła Klara. - A ty, co weźmiesz? - Zwróciła się do mnie.

- Ja też jeszcze nie wiem. Dasz nam chwilę? - Zapytałam.

- Jasne. Zastanówcie się. Za chwilę przyślę do was kogoś. - Powiedział, zostawiając nas same.

Bar był pełen. Każdy stolik w zasięgu mojego wzroku był zajęty, a na parkiecie bawiła się pokaźna grupa, która szalała w rytm szybkiej piosenki. Po kilku minutach przebywania tu, zdążyłam zauważyć, że wśród ludzi jest wiele istot, których ludźmi nazywać się nie powinno. Moje rozeznanie przerwała jednak Klara.

- Gdzie jest łazienka? - Krzyknęła, chcąc sprawić, bym ją usłyszała.

- Tam! - Odkrzyknęłam, wskazując jej palcem drzwi prowadzące do łazienki.

Dziewczyna skinęła głową i nim ruszyła, znów się do mnie zwróciła.

- Zamów mi, jakiegoś dobrego drinka. Tylko żeby nie był mocny. - Dodała.

- Nie ma sprawy. - Roześmiałam się, bo wiedziałam, że moja kuzynka nie ma zbyt mocnej głowy, co pokazała w sylwestra, upijając się lampką wina i lampką szampana.

Musiałam przyznać, że nawet ja nie byłam takim nieudacznikiem, jeśli chodziło o wytrzymałość na alkohol. Jednak dziś, nie miałam zamiaru pić nic, oprócz tego, co jest bezalkoholowe. Musiałam wziąć się w garść i odstawić od siebie wszelkie, napoje wyskokowe. Czekając na Klarę i kogoś z obsługi, wpatrywałam się w oczy tych, którzy byli wokół. Tak rozpoznawałam, czy ktoś będący w pobliżu mnie, jest człowiekiem czy nie. W końcu, poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, więc odruchowo się odwróciłam. To była Sara, której nie widziałam od dobrych kilku miesięcy.

- No witam, witam. Ile to już czasu? - Zwróciła się do mnie wesołym głosem.

- Zbyt wiele. - Odparłam, wstając, posyłając jej uśmiech i tuląc na powitanie.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now