Rozdział 15

775 88 13
                                    

- O czym ty mówisz? - Patrzyłam na cieszącą się Klarę, jakby ta straciła resztki rozumu.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową.

- Nie rozumiesz. Usiądźcie to powiem wam, o co mi chodzi. - Dodała, zajmując jedno z kilku wolnych krzeseł.

Spojrzałam na stojącego obok mnie Hakael'a, który chyba tak samo jak ja, myślał że moja kuzynka oszalała. Jej zachowanie było, co najmniej, chaotyczne, a moje dotychczasowe bezowocne poszukiwania sprawiły, że nie potrafiłam podzielać jej entuzjazmu. Niemniej jednak, mając w sobie iskierkę nadziei, usiedliśmy razem z Klarą, czekając na jej wyjaśnienia.

- Pamiętasz tego faceta, z którym bawiłam się w barze Luke'a? - Zapytała, a ja musiałam się skoncentrować, by przywołać w pamięci niewyraźny obraz mężczyzny, który podrywał wówczas moją kuzynkę.

- Coś kojarzę. - Skłamałam, bo jego twarz, nie zachowała się jednak w mojej pamięci.

- Miał na imię Miach. Opowiadał mi, że jest bóstwem lecznictwa. Przebywał w Woodshill przejazdem. Po wyjściu istot z ukrycia, zaczął podróżować po świecie. Pytałaś mnie wtedy, czy wzięłam od niego numer. - Tłumaczyła, chcąc pomóc mi przypomnieć go sobie.

Jej opowieść brzmiała tak dziwacznie, że nawet Hakael wyglądał na zdziwionego. W końcu, nie codziennie, ktoś opowiada ci o podrywającym go bóstwie, od którego powinno się wziąć numer telefonu. Anioł był zdziwiony, a treść słów Klary zapewne wydała mu się bełkotliwa i nieskładna, ja jednak przypomniałam sobie, o kim mówiła.

- Pamiętam już! - Rzuciłam, powoli podzielając ekscytację mojej kuzynki.

- Może gdybyśmy go odnalazły, byłby nam w stanie pomóc. To znaczy nie nam, a Hakael'owi. - Wyjaśniła, a ja sama klasnęłam w dłonie.

- To może się udać! - Ucieszyłam się. - Tylko, jak go odnajdziemy? - Dodałam po chwili.

- Daj spokój, mamy przecież do dyspozycji całą grupę istot i osób, które na co dzień zajmują się magią. Myślę, że nie powinnyśmy mieć z tym większych problemów. - Odparła Klara i nie sposób było się z nią nie zgodzić.

Nie chciałyśmy czekać, więc postanowiłyśmy, że zaczniemy od pomocy istot, które według nas miały najwięcej mocy. W ten sposób, na pierwszy ogień poszedł Gabriel.

- Jesteś w stanie go zlokalizować? - Pytałam, wpatrując się w twarz archanioła, który korzystając ze swych mocy, starał się odkryć położenie naszego przypuszczalnego wybawiciela.

Mina Gabriela sugerowała, że jest niesamowicie skupiony, choć jak dla mnie, równie dobrze można go było porównać do kogoś siedzącego na toalecie. Oczywiście, nie powiedziałam mu tego, nie chcąc go urazić.

Po pięciu minutach medytacji, wiercenia się na krześle, spacerowania po kuchni i odchrząkiwania, stwierdził, że nie wyczuwa nikogo podobnego, ani opisanego przez nas.

- Wy anioły, jesteście mocni tylko w gębach. Jak przychodzi co, do czego, jesteście bezużyteczni. - Rzuciła Klara wskazując zarówno na zmieszanego archanioła, jak i na Hakael'a, który znów bawił się z moim kotem.

- Daj spokój. - Próbowałam złagodzić ton jej wypowiedzi, bo nie chciałam żeby którykolwiek z nich poczuł się urażony.

Kolejny na naszej tapecie był Tamael, jednak i on nic nie wskórał. Potem przyszła kolej na Olivię, ale i ona na niewiele się zdała ze swoimi zaklęciami i magicznymi przyprawami, więc skoro ona nic nie zdziałała, ja nawet nie próbowałam. Naszą ostatnią nadzieją miały być Camila i Sofia, córki Ishtar, które jako półboginie, mogły mieć pojęcie o tym, jak tropić bóstwo.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now