Rozdział 71

299 38 5
                                    


– Co chcesz z tym zrobić? – zapytała Klara, trzymając w ręku stos ksiąg.

Byłyśmy w mieszkaniu Olivii, porządkując rzeczy po niej. Spojrzałam na opasłe tomiska, które trzymała moja kuzynka i wzruszyłam ramionami.

– Nie wiem. Jeśli chcesz, zatrzymaj je. Mnie nie będą potrzebne – odparłam, chowając do worków ubrania kobiety.

Po jej śmierci, dowiedziałyśmy się, że w swojej ostatniej woli, przekazała wszystko mnie i Klarze. Ja nie zamierzałam nic z tym robić, więc prócz kilku pamiątek i zdjęć, resztę zostawiłam swojej kuzynce.

– Jesteś pewna, że chcesz wyjechać? – odezwała się do mnie po dłuższej chwili.

Widziałam jej smutną minę, więc usiadłam na krześle i przywołałam ją. Dziewczyna odłożyła na stolik książki, które nadal trzymała i usiadła obok mnie.

– Tak będzie najlepiej. Mam dość tego wszystkiego. Tego strachu, życia w obawie o najbliższych i tkwienia w zawieszeniu. Pora coś zmienić i skoro nie udaje mi się to tutaj, najwyższy czas odpuścić. Poza tym, ty i Miach też chyba wybieracie się w podróż? – zagadnęłam.

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i skinęła głową.

– Tak. Chcemy pojeździć po świecie – odparła.

– No widzisz. Więc zacznij żyć, zapominając że byłaś zakonnicą, a ja zacznę żyć, zapominając o Woodshill. Teraz wiem, że mimo wszystko, to nie jest mój dom. Zbyt wiele się tu wydarzyło i myślę, że najwyższa pora coś zmienić.

– A gdzie pojedziesz? – dopytała Klara.

– Wrócę do Londynu. Znam tam kilka osób, więc szybko się urządzę, a gdy znudzą się wam podróże, odwiedzicie mnie – rzuciłam z uśmiechem.

Dziewczyna skinęła głową, a po chwili wróciłyśmy do porządkowania rzeczy Olivii.

Kilka dni później, załatwiałyśmy ostatnie formalności związane z mieszkaniem i domem. Hakael, także się ulotnił, uprzednio oddając nam akt własności. Żeby nikt nie robił nam problemów, podpisał też umowę, na której widniała symboliczna kwota, za którą sprzedaje nam dom. Chyba tak samo, jak ja, potrzebował zmiany. Wiedziałam, że nie będzie łatwo się pozbyć tego domu z horroru, ale i tak wystawiłam go na sprzedaż. Po walkach demonów, nadawał się on tylko do generalnego remontu, więc i moja cena nie była zbyt wygórowana. Klara też na nią przystała, więc pozostało nam czekać, aż znajdzie się jakiś chętny nabywca. Oczywiście, w ogłoszeniu nie pisałam, że dom należał do wiedźmy i demona, ale i tak wiedziałam, że ktokolwiek się nim zainteresuje, otrzyma pełną jego historię od mieszkańców Woodshill. Nie chcąc znikać bez pożegnania, odwiedziłam też Sam, Taylora i Roberta. Nie widziałam się z nimi od czasu ślubu, na którym pojawił się Hakael i Lucyfer. Przez wszystko, co mnie potem spotkało, straciliśmy kontakt, ale nie chciałam wyjeżdżać bez pożegnania, więc zadzwoniłam do Sam i umówiłam się na spotkanie. Jak się okazało, w chwili gdy demony szalały w Woodshill, ich tutaj nie było. Dzięki temu, uniknęli prawdopodobnie strasznego losu, jaki spotkał wielu innych ludzi. Nasze spotkanie okazało się dość niezręczne, bo zbyt wiele czasu upłynęło od chwili, gdy widzieliśmy się po raz ostatni. Chcąc się jakoś usprawiedliwić, opowiedziałam im o tym, że byłam przez dłuższy czas więziona przez Lucyfera. Oczywiście, wiedzieli o moim zaginięciu, bo pamiętali że Klara i Olivia w swojej desperacji, rozwieszały plakaty informujące o moim zniknięciu. Jednak ja czułam się w obowiązku wyjaśnienia im, że nie było fizycznej możliwości mnie odnaleźć, zaś Sam przeprosiła za to, że sama też się nie odzywała. Niemniej jednak, nasze więzi wyraźnie osłabły i czułam to aż nazbyt dosadnie. Wiedziałam, że mimo wszystko, dziewczyna nie była w stanie przełknąć tego, z kim się przyjaźnię i kim sama jestem. Wolałam więc odejść i nie zmuszać jej do wymyślania pokrętnych historyjek. Po dwóch godzinach rozmowy, pożegnałam ich i ruszyłam w drogę do domu, chcąc zdążyć przed odjazdem Klary, która dziś wyjeżdżała z Woodshill wraz z Miachem. Przez moment. miałam ochotę wpaść też do Luka, ale tę wizytę postanowiłam sobie darować. Wolałam nie rozdrapywać wszystkich starych historii, więc mijając zakręt prowadzący do jego domu, przyspieszyłam i pojechałam dalej. Po dotarciu do domu, pomogłam kuzynce spakować resztę rzeczy.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now