Rozdział 35

456 44 2
                                    


Minęło kolejne kilka dni, które wypełniałam czekaniem na wieści od Haiota i śledzeniem tego, co dzieje się w Woodshill. O dziwo, w całym miasteczku panował spokój. Ustały nawet wcześniejsze morderstwa, których dopuszczały się oszalałe rządzą zemsty demony. Ta cała harmonia i spokój spędzały mi sen z powiek. Wyglądało to na ciszę przed burzą. Całą grozę potęgował również fakt, że nie słyszałam nic o Lucyferze. Od momentu, gdy ukrył się w piekle i otoczył armią, nie wyściubiał stamtąd nosa. Nie pomagały nawet małe śledztwa Tamaela, który bezustannie próbował badać teren, na który mieliśmy się wspólnie udać. Było tak, jakby Lucyfer nigdy nie uwolnił się z pułapki, w którą zamknęła go Ishtar. Swoją drogą, o niej też próbowaliśmy zdobyć jakiekolwiek informacje. Niestety bezskutecznie. Nikt nie wiedział gdzie, kiedy i jakim sposobem Hakael uwolnił Lucyfera, a co za tym idzie, nikt nie miał pojęcia, co naprawdę spotkało Ishtar.

Siedząc kolejny dzień w domu i śledząc miejscowe gazety i strony internetowe, zaczynałam już wpadać w niewielką depresję.

– Znów szukasz dziury w całym? – zagadnęła Klara, wchodząc do kuchni.

– Hm? – bąknęłam, bo nie do końca usłyszałam, o co mnie pytała.

Kuzynka przewróciła oczami i wskazała ręką laptop, który stał przede mną.

– Czego znów szukasz? – ponowiła pytanie.

Wzruszyłam ramionami, na powrót wlepiając wzrok w ekran komputera.

– Sama nie wiem. Nie pasuje mi, że od tak długiego czasu nic się nie dzieje. To przecież niemożliwe... – odparłam.

Dziewczyna najwyraźniej nie podzielała moich obaw. Chcąc mi to udowodnić, usiadła naprzeciw mnie, zamykając laptop tuż przed moim nosem.

– Hej! – obruszyłam się.

– Ell, nie szukaj czegoś, czego nie ma. Może dał sobie spokój? Może nie jest tak silny, jak myślisz. Nie wiadomo, co się zdarzyło, gdy Hakael go uwolnił. Może stracił część swojej mocy i nie zagraża nam. Może właśnie dlatego się ukrywa. Boi się, że jeśli znów staniecie ze sobą do walki, przegra – przekonywała mnie dziewczyna.

Przez ułamek sekundy, poczułam dziwną satysfakcję, że być może ma rację. Jednak, już chwilę później, entuzjazm uleciał.

– Nie sądzę – odparłam, na powrót otwierając laptop i wlepiając wzrok w jego ekran.

Klara miała chyba dość mojego humoru, bo pokręciła jedynie głową.

– Wychodzę – rzuciła jeszcze przez ramię, a kilka sekund później usłyszałam już trzask frontowych drzwi.

Byłam tak zaaferowana czytaniem, że nie zdążyłam nawet zapytać jej, dokąd się udaje. Zresztą, nie bardzo byłam tym zainteresowana. Zbyt wyraźnie pochłaniało mnie szukanie informacji na temat Lucyfera lub czegoś, co wskazywałoby na to, że jednak jest na ziemi i planuje zemstę. Minuty mijały, a ja nadal nic nie znalazłam. Rozwścieczona swoją bezradnością, zatrzasnęłam z impetem komputer i wstałam ze swojego miejsca. Musiałam coś zrobić, inaczej groziła mi utrata zmysłów. Szalejący we mnie gniew, popchnął mnie w stronę schodów, by następnie pokierować mnie wprost na poddasze. Nie weszłam tam jednak od razu. Zatrzymałam się tuż przed drzwiami, bo do głowy wpadł mi pewien pomysł. Nie czekając, chwyciłam za telefon, który spoczywał w mojej kieszeni, po czym wybrałam numer Klary.

– Co się stało? – usłyszałam głos kuzynki, która niedawno wyszła z domu.

– Mam sprawę do ciebie. Pamiętasz ten eliksir, którego chciałaś użyć na Tomie? – rzuciłam, nie odpowiadając na zadane przez nią pytanie.

Testament: Ostateczne spotkanieOnde histórias criam vida. Descubra agora